menu

Gol bramkarza w ostatniej akcji uratował remis Olimpii w meczu z GieKSą

3 listopada 2012, 18:49 | Piotr Szymański

Kilkunastu sekund zabrakło katowickiej GieKSie do triumfu nad Olimpią Grudziądz. Mecz przy Bukowej obfitował w sytuacje bramkowe, lecz to gospodarze dzięki lepszej skuteczności i szczęściu prowadzili do... 94. minuty. Wtedy to bramkarz przyjezdnych Michał Wróbel zdobył główką wyrównującego gola!

Bramkarz Michał Wróbel zdobył wyrównującego gola dla Olimpii w ostatniej akcji meczu
Bramkarz Michał Wróbel zdobył wyrównującego gola dla Olimpii w ostatniej akcji meczu
fot. Arkadiusz Ławrywianiec/Polskapresse

Oba zespoły swoje poprzednie mecze zakończyły zwycięstwami, lecz trenerzy wbrew zasadzie, że zwycięskiego składu się nie zmienia, przeprowadzili roszady. Do składu GieKSy wskoczył powracający po pauzie kartkowej kapitan Adrian Napierała, a w ataku znalazło się miejsce dla Arkadiusza Kowalczyka. Na ławce usiedli Rafał Kujawa oraz Deniss Rakels. W zespole z Grudziądza od pierwszej minuty szansę dostało trio: Adrian Frańczak, Dariusz Gawęcki, Maciej Rogalski. W rezerwie pozostali: Mariusz Kryszak, Paul Grischok i Adam Cieśliński, a więc piłkarze dotąd podstawowi.

GKS zaczął zaskakująco dobrze, a przecież złe początki spotkań przed własną publicznością stały się ostatnio domeną katowiczan. Podopieczni Rafała Góraka już w 1. minucie mieli wyborną okazję, by objąć prowadzenie. Ładnie zwiódł obrońcę Arkadiusz Kowalczyk, lecz jego mierzone uderzenie powędrowało tuż nad okienkiem.

Kolejne minuty należały do miejscowych, których konstruowali pomysłowe akcje na połowie rywala. GieKSa grała szybko, płynnie, brakowało jedynie wykończenia. W 11. minucie pierwszą groźna akcję przeprowadziła Olimpia i niewiele zabrakło, by zakończyła się bramką. Z lewej strony wysoko w szesnastkę dośrodkował Maciej Rogalski, a z pola bramkowego prosto w poprzeczkę skierował ją Piotr Ruszkul. Do analogicznej sytuacji doszło kilkanaście minut później, ale i tym razem niefrasobliwość bramkarza i środkowych obrońców nie została skarcona.

Akcje GKS-u nie pozwalały wypracować czystej sytuacji do oddania strzału, natomiast goście z Grudziądza takiego problemu już nie mieli. Decydowali się bowiem na uderzenia z dalszej odległości. Ponownie poprzeczkę (w tym samum miejscu) obił w 25. minucie Ruszkul i Witold Sabela mógł mówić o sporym szczęściu. Nawet nie drgnął.

Sporo walki oglądaliśmy w środkowej strefie, nikt nie odstawiał nogi. Sędzia Artur Ciecierski z Warszawy skutecznie utemperował zawodników kartkami. W 40. minucie zobaczyliśmy w końcu gola. Przemysław Pitry podobnie jak przed tygodniem w Gdyni, posłał piłkę wzdłuż pola bramkowego, a akcję zamknął Grzegorz Fonfara, który dodatkowo boleśnie wpadł na słupek. Chwilę potem zawodnicy GieKSy wykonali kołyskę dla Marcina Pietronia, któremu w środę urodził się syn Aleksander.

Minutę później wyborną sytuację miał Kowalczyk, lecz z 13 metrów uderzył prosto w Michała Wróbla, który następnie nakrył piłkę nogami i nie dał szansy na dobitkę. Pierwsza połowa przy mogło się podobać.

Na ofensywę od początku drugiej połowy nastawili się grudziądzanie. Tomasz Asensky posłał do boju rozgrywającego Mariusz Kryszaka, który zastąpił stopera Sławomira Mazurkiewicza. Do obrony przesunięty został jednak Michał Łabędzki.

Olimpia grała bardzo wysoko, co przekładało się na szanse… dla gospodarzy. Po mocnych bombach z dystansu trzykrotnie piłkę musiał parować Michał Wróbel. Do wysiłku zmusił go dwukrotnie Pitry i raz Farkas. W 52. minucie Kowalczyk po przechwycie znalazł się sam na sam z bramkarzem, minął go, lecz następnie wpadł na powracającego obrońcę. Kilka minut później wyjście z bramki Sabeli uratowało GKS, bowiem już miał ją przy nodze Ruszkul.

Fortuna sprzyjała GieKSie w 68. minucie. Olimpia rozklepała obronę gospodarzy, a strzał Adama Cieślińskiego do pustej bramki zablokował Mateusz Kamiński. Skończyło się na rzucie rożnym, po którym grudziądzanie zdobyli gola! Piłkę głową do siatki wpakował Dariusz Kłus, lecz arbiter dopatrzył się ofsajdu.

Na 10 minut przed końcem czujność Sabeli sprawdził strzałem ze stojącej piłki Kryszak, jednak golkiper GieKSy nie dał się zaskoczyć jednemu z największych specjalistów w tym elemencie na zapleczu Ekstraklasy. W końcówce inicjatywę całkowicie przejęli goście, a w ostatniej akcji meczu szczęście było po ich stronie. Na ostatni korner w pole karne katowiczan powędrował bramkarz Wróbel i... pięknym uderzeniem głową doprowadził do wyrównania!

GKS w dramatycznych okolicznościach stracił kolejne ważne punkty na własnym obiekcie. Olimpia natomiast jest już niepokonana od sześciu spotkań. Remis wydaje się być rezultatem zasłużonym. Fatalnie zaprezentowała się jedynie trójka sędziowska, która w nieuzasadniony sposób nieustannie myliła się w obie strony.

Niskie ceny biletów zachęciły kibiców GieKSy, którzy bardzo licznie przybyli na stadion. Na trybunach zasiadło ok. 4000 widzów, co jest rekordem w tym sezonie. Przed pierwszym gwizdkiem większość z nich była nadal przed obiektem, gdzie zaczęli śpiewać i odpalili race. Warto podkreślić, że na trybunie pod zegarem ułożono krzyż ze zniczy, z okazji niedawnego Święta Zmarłych. Przy Bukowej pojawiła się także ok. 20-osobowa grupka fanów z Grudziądza. To rzadki widok w Katowicach, lecz nowa trybuna dla gości prezentuje się już w pełnej okazałości. Na wiosnę obiekt będzie przyjmował kibiców gości.

Z Katowic - Piotr Szymański / Ekstraklasa.net


Polecamy