Skuteczna druga połowa Arki, GKS Tychy poległ w Gdyni
Piłkarze Arki Gdynia odnieśli pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie 1. ligi. Podopieczni Pawła Sikory pokonali na własnym boisku GKS Tychy 3:0. Wszystkie gole dla arkowców padły w drugiej połowie spotkania.
fot. jarmulowicz.com/Piotr Jarmułowicz
Dla Arki był to pierwszy mecz w Gdyni i pierwsze jakże okazałe zwycięstwo. Żółto-niebiescy dominowali, konstruowali akcje, prowadzili grę. Starali się raz z lewej, raz z prawej, środkiem, z dystansu, praktycznie robili wszystko by w końcu dostać się do bramki GKSu Tychy. Obrońcy gości raz po raz posyłali piłkę w trybuny, oddalając zagrożenie. O ile w pierwszych 45 minutach im się udawało, to w drugich wszyscy zadawali sobie pytanie nie czy padnie bramka, a ile goli padnie.
Zaledwie cztery minuty po przerwie za sprawą Arkadiusza Aleksandra, Arka objęła prowadzenie. Ta akcja rozwiązała worek z bramkami. Trzeba jednak przyznać, że tuż przed przerwą losy meczu mogły się całkowicie odwrócić, gdyż w 45. minucie Smółka wyszedł sam na sam ze Szromnikiem, ale chybił o milimetry. Niemniej Aleksander w przeciwieństwie do Smółki znalazł drogę do siatki, trafiając z najbliższej odległości, po tym jak bramkarz odbił futbolówkę pod jego nogi po strzale Pruchnika.
Gospodarze rozkręcali się w tym meczu niczym lokomotywa, z minuty na minutę coraz częściej atakując i spychając nieporadny GKS do defensywy. Na tyle nieporadny, że pierwszy celny strzał oddał w 89. minucie gry... Arka nie miała takich problemów i w 66. minucie było już 2:0. Wejście smoka zaliczył Rzuchowski, który ledwo co pojawił się na boisku i idealnym strzałem głową nie dał szans Misztalowi. Jak sam podkreślał po meczu, nie strzeliłby tego gola gdyby nie idealne dogranie Marcusa da Silvy.
Kibicom ten wynik nie wystarczył, ciągle byli głodni bramek i śpiewali: "Jeszcze jedna bramka, jeszcze jedna bramka, jeszcze jedna musi być". Arkowcy spełnili tę prośbę, dosyć późno bo w ostatniej akcji meczu, ale wynik meczu ustalił na 3:0 Marcus da Silva. Brazylijczyk wykorzystał rzut karny, ośmieszając Misztala, który poszedł ślepo w ulubioną stronę Marcusa jeśli chodzi o karne.
Arka po tym meczu chyba przekonała niedowiarków, że słowa o awansie nie były tylko na pokaz. Gromiąc Tychy wysłali sygnał do reszty przeciwników, żeby mieli się na baczności. Z pewnością, jeśli na każdym meczu będzie taki doping jak w sobotę, od pierwszej do 94. minuty, to niesiona nim Arka uczyni Gdynię twierdzą nie do zdobycia.