Klasyk po niemiecku, czyli piłkarskie święto z Lewandowskim i Piszczkiem
Dziesiątki tysięcy kibiców w klubowych barwach, gigantyczne korki i atmosfera wielkiego piłkarskiego święta - tak wygląda "Der Klassiker", czyli mecz Borussii Dortmund z Bayernem Monachium. Nie inaczej było tym razem.
fot. Martin Meissner
Od rana na ulicach Dortmundu co chwila spotyka się dwie grupy kibiców. Większą, w żółto-czarnych barwach, i tę mniej liczną, ale też zauważalną - w czerwono-białych. Przygotowania do meczu rozpoczynali lunchem, z obowiązkowym piwem. W telewizji, nie tylko sportowej, od rana mówiło się tylko o jednym. To znak, że wieczorem miały zmierzyć się najlepsze niemieckie drużyny ostatniego dwudziestolecia, Borussia Dortmund i Bayern Monachium.
Najczęściej zadawane pytanie brzmiało: "Aubameyang czy Lewandowski?" Zgodnie z przewidywaniami, każdy kibic z barwach BVB stawiał na reprezentanta Gabonu, a fani ich największego rywala na kapitana reprezentacji Polski. - To wspaniały piłkarz, zrobił wiele dobrego dla naszego klubu. Życzę mu jak najlepiej. Ale nie w tym meczu" - mówi nam Felix, student z Dortmundu, którego spotkaliśmy w kolejce do wejścia na stadion.
Aby dojechać na Signal Iduna Park trzeba odstać swoje w korkach. Prawie 82 tysiące kibiców, którzy wypełnili stadion do ostatniego miejsca, zbierało się w okolicach obiektu już ponad dwie godziny przed meczem. Później było już tylko tłoczniej.
- Mamy komplet praktycznie na każdym meczu. A już na takiego jak ten z Bayernem, prawdziwy kibic nie może odpuścić. Obok Schalke to nasi najwięksi rywale. Oni mają pieniądze, my piłkę we krwi - dodaje Felix.
Po wejściu na stadion udaje się w stronę stoisk z tradycyjnymi wurstami. Oblegają je tłumy, podobnie jak nalewaki z piwem. Żadnych incydentów pomiędzy kibicami przeciwnych drużyn jednak nie widać. Często siedzą obok siebie na trybunach. Ba, nierzadkim widokiem są dwie osoby idące razem, choć noszące barwy przeciwnych drużyn. Widząc kamerę, podbiega do nas kibic w czerwono-białym szaliku. "Bayeeeern!" - krzyczy. Jego kolega rozpina kurtkę, pod którą ma koszulkę Borussii. "Nie słuchaj go, on się nie zna na piłce" - mówi.
Tuż przed rozpoczęciem meczu stadion milknie. To z powodu minuty ciszy ku czci Alfreda "Akiego" Schmidta, legendarnego zawodnika Borussii z lat 50. i 60., zdobywcy dwóch mistrzostw Niemiec i Pucharu Zdobywców Pucharów. Kibice zaprezentowali też okolicznościową sektorówkę z wizerunkiem piłkarza i trenera, który zmarł 11 listopada w wieku 81 lat. Później o ciszy nie ma już mowy. Bayern z sektora gości prowadzi zorganizowany doping, ale przy przewadze liczebnej zółto-czarnej ściany z sektora ultrasów. Bawarczykom nie było łatwo się przebić (choć ta sztuka im się udawała). Zwłaszcza, kiedy złapali "synchronizację".
Kapitalna atmosfera, wielkie piłkarskie święto, jedna z najbardziej zaciętych rywalizacji europejskich klubów, które nie pochodzą tego samego miasta. A dużą częścią tych meczów są Polacy, Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek. Dlatego, niezależnie od wyniku, dla Polski w "Der Klassiker" nie ma przegranych.