Kilku rannych i znokautowany Cotra. Bezbramkowa inauguracja wiosny w Chorzowie [RELACJA, ZDJĘCIA]
Na stadionie przy Cichej w Chorzowie miejscowy Ruch zremisował z Zagłębiem Lubin w meczu, który zainaugurował wiosenną część rozgrywek. W piątkowy wieczór obie drużyny pokazały, że są jeszcze dalekie od optymalnej formy.
Punktualnie o 18.00 przy Cichej w Chorzowie zabrzmiał gwizdek oznaczający rozpoczęcie rundy wiosennej Ekstraklasy. Przed drużynami ostatnia prosta przed rundą finałową, dlatego wszystkie ręce na pokład i walka do samego końca. Nikt nie może dać sobie odebrać nawet punktu. Taki też cel miały Ruch oraz Zagłębie. Oba walczą o pozostanie w mistrzowskiej ósemce. Nikomu więc nie powinno zabraknąć ambicji.
Ani piłkarze Ruchu, ani Zagłębia nie zamierzali przespać tego spotkania. Niedługo po pierwszym gwizdku z premierową akcją 2016 roku ruszył Kamil Mazek, a chwilę później obudzić musiał się także Matus Putnocky. Przez pierwszy kwadrans spotkanie wydawało się być wyrównanym. Obie drużyny nieśmiało konstruowały swoje akcje, oddawały nawet strzały, lecz rezultat wciąż zasłużenie wskazywał zasłużone 0:0. Stopniowo rosło natomiast rozgoryczenie piłkarzy, którzy zaczęli się wdawać w przepychanki. Najpierw ukarany został za to Maciej Dąbrowski, a chwilę później żółtą kartkę obejrzał także Michal Papadopulos.
Nie zniechęciło to lubinian w konstruowaniu ofensywnych akcji. Można wręcz powiedzieć, że grali coraz lepiej i przez pewien czas praktycznie zamknęli Niebieskich na ich połowie. Efektowne strzały zza linii pola karnego Filipa Starzyńskiego czy Macieja Dąbrowskiego nie zaskakiwały jednak Putnockiego, który wciąż zachowywał czyste konto. Te kilka naprawdę groźnych sytuacji Zagłębia, wstrząsnęło nieco gospodarzami, którzy ponownie ruszyli do przodu. Krótkimi podaniami stworzyli sobie ładną sytuacje zmarnowaną przez Mariusza Stępińskiego. Napastnik zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału. Kiedy w końcu to zrobił, piłka odbiła się od jednego z defensorów z Lubina i pomknęła do Macieja Iwańskiego. Ten był minimalnie niecelny.
Po tej sytuacji oba zespoły nieco zwolniły. Przez następne minuty zgromadzeni przy Cichej kibice nie mieli przyjemności oglądać ciekawszych sytuacji. Piłka krążyła głównie w środku boiska pomiędzy nogami zawodników zarówno jednej jak i drugiej drużyny. Przed samą przerwą na bramkę Putnockiego uderzali jeszcze lubinianie, lecz wciąż brakło im celności.
Druga część gry rozpoczęła się niepozornie. Pierwsze emocje przyszły dopiero koło 52. minuty kiedy lubinianie zapuścili się pod bramkę Putnockiego. Niewiele tam jednak zdziałali i gra powróciła do swojego zwykłego tempa. Jednak nie na długo, gdyż rozochoceni niezłymi sytuacjami piłkarze Zagłębia coraz odważniej wchodzili w pole karne Ruchu. I wtedy z szybkim kontratakiem wyszli chorzowianie. Dynamiczne podania lewym skrzydłem sprawiły, że w całkiem niezłej sytuacji znalazł się Kamil Mazek. Na drodze piłce stanął jednak jeden z zawodników gości.
Po godzinie gry tablica wyników nadal pokazywała dwa zera. Waldemar Fornalik zdecydował się więc pomóc swoim podopiecznym dokonując zmiany. Marka Zieńczuka zastąpił Tomasz Podgórski. Nie zaowocowało to jednak wyraźną przemianą boiskowych poczynań Niebieskich. Tempo spotkania nie było duże i na murawie nie działo zbyt wiele godnego uwagi. Emocje kibicom przynosiły jedynie stałe fragmenty gry. Nie przełożyły się one jednak na końcowy rezultat.
Na dziesięć minut przed zakończeniem spotkania rozgrzać trybuny próbowali jeszcze goście. Stworzyli trochę chaosu pod bramką Putnockiego, wywalczyli rzut rożny, ale wciąż nie potrafili umieścić piłki w siatce. Na tym jednak nie koniec. Chwile później Zagłębie znowu znalazło się w polu karnym Ruchu, lecz i tym razem Krzysztofowi Piątkowi nie było dane wpisać się na listę strzelców. Mimo kolejnych niezłych sytuacji tak sztuka nie udała się już ani Arkadiuszowi Woźniakowi, ani w ogóle nikomu i całe spotkanie zakończyło się remisem 0:0.