Kiereś: Jesteśmy zagrożeni spadkiem
Drużyna Kamila Kieresia, która miała walczyć o pierwszą ósemkę i w spokoju się utrzymać, dostała zadyszki i powoli zaczyna się liczyć w walce o utrzymanie bardziej, niż o grupę mistrzowską.
Nie takiego początku wiosny oczekiwali kibice PGE GKS Bełchatów, bo wzmocniona zimą drużyna miała skutecznie walczyć o miejsce w górnej części tabeli. Tymczasem drużyna przegrała cztery z pięciu meczów i ma tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.
W poniedziałek bełchatowianie ulegli na własnym stadionie Ruchowi Chorzów, który broni się przed spadkiem. Obecnie gracze PGE GKS mają tylko trzy punkty więcej od chorzowian. - Sezon zasadniczy wkracza w decydującą fazę i każdy punkt jest bardzo ważny - mówi Kiereś. - Oczywiście jest niebezpiecznie, ale możemy jeszcze tę sytuację odmienić.
Wiele kontrowersji wywołała sytuacja z samej końcówki, gdy bełchatowianie mieli rzut karny, którego nie wykorzystał Marcin Flis. Dlaczego tak niedoświadczony zawodnik wykonywał jedenastkę? - Pierwszy do karnych jest Adam Mójta, ale nie mógł zagrać, bo jest kontuzjowany. W każdym tygodniu wybieram grupę piłkarzy, którzy dobrze strzelają na treningach. Wśród nich był Flis - wyjaśnia Kiereś.