Co wolno wojewodzie to nie tobie… gieksiarzu [KOMENTARZ]
Lawina ruszyła? Powróciła moda na zamykanie trybun? Po założeniu kłódki najpierw na Żylecie, potem na całej Pepsi Arenie, jak również na młynach fanatyków Wisły Kraków i Lechii Gdańsk, oberwało się kibicom GKS Katowice. Za „winy” sprzed czterech miesięcy, a karę ogłoszono dzień przed meczem…
fot. Łukasz Łabędzki
Jeszcze więcej kibicowskich newsów? POLUB nasz KIBICOWSKI FANPAGE!
Stężenie absurdu w katowickim urzędzie wojewódzkim przewyższyło stężenia zanieczyszczeń w powietrzu na Śląska, a to już na skalę kraju „coś”. O co tu w ogóle chodzi? Jak można nakładać kary z czteromiesięczną zwłoką, a co gorsza informować o nich klub dzień przed spotkaniem w chwili, gdy większość biletów na sektory objęte karą zostało wyprzedanych? Ciężko to jakkolwiek usprawiedliwiać. Wiadomo, że postępowanie toczyło się od kilku miesięcy, dlaczego więc same sankcje zostały nałożone tak późno? A może ktoś zapomniał wysłać decyzję klubowi? To jedyna normalne usprawiedliwienie, po prostu ludzka niefrasobliwość. Tylko na ile to prawdopodobne? Wcale?
Znaczniej bardziej realne wydaje się, że skandaliczny termin nałożenia kary jest wyrazem braku poważania GKS we władzach województwa lub totalnego braku profesjonalizmu wojewody.
Ktoś chciał klubowi zaszkodzić, dać pstryczka w nos i to wyjątkowo bolesnego, bo akurat u progu rozpoczęcia obchodów 50-lecia istnienia. Nie wiadomo dlaczego, z jakich pobudek. Pewne było za to, że podczas meczu z Okocimskim spodziewano się 5-6 tys. widzów, czyli w okolicach kompletu. Spotkanie miało być piłkarskim świętem, a już na pewno na trybunach, wśród kibiców trwała bowiem mobilizacja. Samych karnetów na zamknięty „Blaszok” sprzedano 2 tys., co więcej fani rzucili nawet swoim piłkarzom… piwne wyzwanie: wygrajcie albo macie miesięczny zakaz wstępu do Endorfiny (katowicki klub). Miało się dziać, miała być zabawa.
Druga opcja – wojewoda naprawdę postanowił ukarać klub w przeddzień meczu, za winy ultrasów sprzed czterech miesięcy? Czyli za odpalenie rac, stroboskopów i świec dymnych podczas prezentacji oprawy „Ultras GieKSa”, z okazji 10-lecie istnienia grupy artystów trybun? Dodajemy wyjątkowo efektownej oprawy, a pirotechnika nie wyrządziła wówczas nikomu krzywdy. W takim razie za co ta kara, za stworzenie możliwości zagrożenia bezpieczeństwa? Pod taki zarzut podpiąć można krojenie chleba ostrym nożem o odpalaniu fajerwerk w sylwestra na własną rękę nie mówiąc. Idziemy w populizm usprawiedliwiając odpalanie piro, podczas gdy na świecie zginęło od niego na stadionach co najmniej kilku ludzi? Nie te realia, w Katowicach nikt się racami nie rzucał, ani nie odpalał rakietek. Jeśli ktoś tu idzie w populizm, to właśnie wojewoda. W żenującym stylu.
Wysokość kary jest niewspółmierna do winy, jeśli o takiej można w ogóle mówić. Ok, zostało złamane prawo, i choć możemy się z nim nie zgadzać, to jeśli nie możemy go zmienić (a nie potrafimy), to musimy je przestrzegać. Jeśli już trzeba więc karać za race, to zamknięcie trybuny z której klub czerpie spore jak na swoje skromne możliwości zyski finansowe, jest delikatnie mówiąc nie na miejscu, przesadzone, niezdrowe. Równie kompromitujący jest sam sposób przekazania decyzji, czyli poprzez …maila. Że nie gołębiem? Po niespełna godzinie w klubie zjawił się jednak nie gołąb, a przedstawiciel urzędu wojewódzkiego z już wydrukowaną decyzją wojewody, przy czym ów "goniec" posiadał… nieaktualną legitymację. Profesjonalizmem z urzędu dymi jak z ciepłowni. Co w samym piśmie?
Ano wojewoda na wiarę przyjął opinię Komendanta Wojewódzkiego Policji na temat wydarzeń podczas meczu, nie licząc się w ogóle z argumentami nie tylko klubu ale i … delegatów PZPN. Bo są bezprzedmiotowe. Więcej i lepiej na temat bezpieczeństwa na stadionie wiedzą służby, które są na trybuny wpuszczane dopiero za zgodą organizatora w razie realnego zagrożenia niż ludzie, którzy sytuacje obserwują na bieżąco. I znają się na tym, mają doświadczenie oraz wiedzę na temat zachowania bezpieczeństwa podczas meczów piłkarskich. Zdaniem wojewody oczywiście.
Nie oszukujmy się, nie widać w decyzji wojewody krzty logiki ani troski o poprawę bezpieczeństwa na arenie, która przecież jest bezpieczna. Postępowanie włodarza województwa godzącego w interesy klubu i kibiców możemy odczytywać wyłącznie, jako tanią demonstrację siły (bo przecież idą wybory!). Pisaliśmy już o tym wielokrotnie, mechanizm jest banalny: zamykanie trybun czy stadionów to odważna w oczach społeczeństwa decyzja, twarda, jak karać to batem. Oczywiście tych, co na to zasłużyli, a wobec ciągle fatalnego wizerunku kibica w oczach przeciętnego Polaka (w czym większa zasługa nierzetelnych mediów, niż stadionowych bywalców), kara pasuje jak ulał. Krótko mówiąc budzi zwykle aprobatę w oczach ludzi, nie mających większego (jeśli mających jakiekolwiek) rozeznania w sprawie bezpieczeństwa imprez masowych i kibicowania na stadionach. Sprawę nagłośnią oczywiście media, ochoczo, bo kibolskie tematy dobrze się sprzedają.
Klub zadecydował już, że osoby mające bilety i karnety na „Blaszok” zostaną wpuszczona jutro na Trybunę Główną. Czy dla wszystkich wystarczy miejsc? Oczywiście, że nie. Dostępne sektory nie są w stanie przyjąć 4-5 tys. widzów, co praktyce może oznaczać kolejki pod kasami, nerwy, ścisk i … W takich okolicznościach o nieszczęście nie trudno, a czy właśnie nie poziom bezpieczeństwo na stadionie miało podnieść zamknięcie „Blaszoka”?
Wojewoda śląski zamknął Blaszok przy Bukowej! Dzień przed meczem z Okocimskim