Kibice Korony chcą powrotu Kiełba: "Ryba" wróć do domu!
Niewielu w Polsce jest piłkarzy, którzy kochają swój klub i potrafią się dla niego poświęcić. Niewielu jest takich, którzy oprócz pogoni za pieniędzmi potrafią pomyśleć o klubie i kibicach, utożsamić się z drużyną i okazywać to na każdym kroku. Takim zawodnikiem jest Jacek Kiełb, który gra w Polonii Warszawa.
fot. Paweł Czajkowski (Ekstraklasa.net)
Jacek Kiełb od zawsze podkreślał swoje przywiązanie do kieleckiego klubu, w końcu to tutaj zaczęła się jego kariera piłkarska, gdy w 2005 roku został ściągnięty z czwartoligowej Pogoni Siedlce przez ówczesnego dyrektora sportowego Korony, Piotra Burlikowskiego.
Po przejściu do drużyny, przez pierwsze dwa lata Kiełb zwykle grał z młodymi zawodnikami i nie dostawał szans od trenerów pierwszego zespołu. Wszystko zmieniło się po objęciu tego stanowiska przez Włodzimierza Gąsiora, który trenował wcześniej młodych zawodników i dał szansę Kiełbowi.
- Wtedy grało się bardzo fajne mecze. Nie zawsze występowało się od pierwszych minut, ale nawet jak się wchodziło z ławki, to zawsze starałem się jak najlepiej pomóc drużynie - wspomina Kiełb, cytowany przez oficjalną stronę klubu.
Kiełb świetnie rozumiał świat kibicowski, wiedział co jest ważne dla kibiców Korony i co powinien zrobić, aby ich uszczęśliwić. Każdy kielecki kibic na pewno pamięta spotkanie z Wisłą Kraków rozegrane przy Reymonta, na kilka tygodni przed odejściem "Ryby" do Poznania. Nie dość, że zawodnik biegał po całym boisku i walczył za dwóch, to jeszcze strzelił gola największemu przeciwnikowi kibiców z Kielc i swoją "cieszynką" pokazał przywiązanie do klubu.
- To trafienie miało niesamowity smak! To był delikatny sposób na to, aby odwdzięczyć się kibicom za każdy doping. (...) Po tamtym spotkaniu przywitali nas po powrocie do Kielc i za to należy się im wielki szacunek! - powiedział Kiełb.
Po wypełnieniu pięcioletniego kontraktu z Koroną, klub z powodu problemów finansowych został zmuszony do sprzedaży jednego ze swoich najlepszych zawodników i tym samym Jacek Kiełb został sprzedany do Lecha Poznań za 250 tysięcy euro. Popularny "Ryba" nie dostawał jednak zbyt wielu szans do gry w "Kolejorzu". Jednym z najlepiej wspominanych meczów Kiełba w Poznaniu jest pojedynek z Manchesterem City, w którym udało mu się strzelić bramkę.
Kiełb w tamtym sezonie przyjechał do Kielc z ekipą z Poznania. Kibice przywitali go jak swojego zawodnika. Gdy wchodził w 68. minucie na murawę powitała go flaga "Ryba wracaj do domu!" oraz gromkie brawa i krzyki z trybun.
W następnym sezonie "Ryba" został wypożyczony z Lecha do Korony, gdzie liczono na jego odbudowę i powrót za kilka miesięcy w najwyższej formie do Poznania. Kiełb wrócił taki, jakim go pamiętali kibice - waleczny i oddający serce na boisk. Już w drugim meczu po powrocie do Kielc udało mu się strzelić bramkę. W 9. minucie pokonał bramkarza Lechii Gdańsk i podbiegł pod "młyn", gdzie cieszyli się najwięksi fanatycy kieleckiego zespołu.
Kiełb na wypożyczeniu w Kielcach zagrał w 19 spotkaniach i strzelił trzy gole. Niezapomnianym meczem "Ryby" dla mnie będzie jednak spotkanie z GKS-em Bełchatów, w którym paradoksalnie zagrał zaledwie 30 minut, gdyż po tym okresie gry dostał on drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko.
Nikt chyba nie miał wtedy żalu do Kiełba za to, że drużyna musiała grać w osłabieniu przez przeszło godzinę, gdyż pokazał wtedy to, za co jest kochany przez kieleckich kibiców - charakter. "Ryba" wiedział, że ma na koncie już jedną żółtą kartkę, lecz gdy zobaczył, że jego kolega jest popychany przez grupkę piłkarzy GKS-u, podbiegł do Kamila Kosowskiego i go odepchnął.
W wywiadzie dla 2x45.com.pl Kiełb powiedział: - Kosowski nic szczególnego mi nie powiedział, nie mam z nim żadnego konfliktu. Po prostu akurat padło na niego, ale równie dobrze mógłby to być Fonfara lub każdy inny piłkarz Bełchatowa. Ktokolwiek odpychałby mojego kolegę, podbiegłbym do niego i stanął w obronie partnera z zespołu.
Jednak mimo wszystko "Ryba" obwiniał się za to, co się stało i wiedział, że mógł pomóc drużynie wygrać tamto spotkanie, które Korona mimo prowadzenia 2:0, zaledwie zremisowała 2:2. W tym samym wywiadzie Kiełb powiedział: - Po takim meczu nie da się spać. Człowiek tak to przeżywa, że aż trudno to opisać. To nie mogło przejść obok mnie. Nie potrafiłem powiedzieć sobie "no dobra, było, minęło, myślimy o następnym meczu". Przeze mnie drużyna nie wygrała.
Kiełb po skończonym sezonie nie zagrzał jednak miejsca w Poznaniu, skąd został wypożyczony do Polonii Warszawa, z którą przyjechał w ostatniej kolejce do Kielc. Wchodząc na boisku został powitany brawami przez kieleckich kibiców. Wielu skandowało jego nazwisko, a chwilę po zakończeniu spotkania cały "młyn" kilka razy wywołał "Rybę". Kiełb zdjął trykot Polonii, pod którym miał specjalnie przygotowaną koszulkę.
Piłkarz w wywiadzie pomeczowym stwierdził: - Po spotkaniu miałem napisane na koszulce „Na zawsze w sercu Korona Kielce”. W ten sposób chciałem podziękować klubowi i w jakimś stopniu mu się za wszystko odwdzięczyć. Tu jest moje miejsce, mój dom. Zobaczymy kiedy tutaj wrócę. Na razie pozostało mi jeszcze kilka kolejek w Polonii, a potem zobaczymy czy będą mnie tu chcieli.
Kibicom Korony nie pozostaje nic innego, jak mieć nadzieję, że "będą go tu chcieli", bo takich zawodników jak Kiełb trzeba ze świecą szukać.
Źródło: własne / Korona Kielce, 2x45.com.pl
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.