Kazimierz Moskal: To nie będzie łatwy mecz dla Wisły
Do tej pory Wisła Kraków z Sandecją Nowy Sącz tylko w jednym sezonie rywalizowały ze sobą w lidze. Miało to miejsce w sezonie 1986/87 na zapleczu ekstraklasy. Jednym z tych piłkarzy, który zagrał w obu spotkaniach był Kazimierz Moskal, były zawodnik „Białej Gwiazdy”, a później jej trener. Teraz przewiduje, że w sobotnim spotkaniu obu drużyn Wisłę czeka przy ul. Reymonta trudna przeprawa z beniaminkiem.
fot. Andrzej Szkocki
– W sobotę Wisła Kraków podejmie Sandecję Nowy Sącz. Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że jest jednym z nielicznych piłkarzy, którzy mieli okazję już wziąć udział w takiej konfrontacji?
– Nie, szczerze mówiąc nie pamiętam takich spotkań.
– W sezonie 1986/87 mierzyliście się z Sandecją w ówczesnej II lidze. W Krakowie wygraliście 2:0, a na zakończenie rozgrywek pokonaliście ten zespół jeszcze raz – tym razem 3:2 w Nowym Sączu. Pan zresztą strzelił wtedy jedną z bramek dla „Białej Gwiazdy”. To jedyne ligowe konfrontacje obu drużyn w historii.
– Tak, jak powiedziałem wcześniej, nie pamiętam tych meczów. Rozegrałem setki spotkań w swojej karierze, ale akurat te konfrontacje z Sandecją zupełnie wyleciały mi z głowy.
– Może dlatego, że tamten sezon dla obu drużyn nie był udany. Wisła zajęła czwarte miejsce w II lidze, co jest najgorszym wynikiem w całej historii „Białej Gwiazdy”. Sandecja natomiast spadła do III ligi.
– Być może. Nikt nie lubi pamiętać o złych rzeczach. A jeśli chodzi o Sandecję, to z czasów mojej pracy w Wiśle pamiętam inne wydarzenie. Z tym właśnie zespołem graliśmy ostatni sparing przed meczami ze Standardem Liege w Lidze Europy, gdy w 2012 roku prowadziłem „Białą Gwiazdę”. Z tego co pamiętam, wygraliśmy wtedy 3:1.
– Przejdźmy zatem do obecnych czasów. Jak podobają się Panu obie drużyny w aktualnych rozgrywkach?
– Obie ekipy grają ze zmiennym szczęściem, ale potrafią zbierać punkty. W przypadku Wisły trzeba docenić w ostatnim czasie zwycięstwo ze Śląskiem we Wrocławiu czy remis z Lechem w Poznaniu. To bardzo cenne zdobycze. Jeśli natomiast chodzi o Sandecję, to jak na beniaminka, radzi sobie w ekstraklasie bardzo dobrze.
– Sandecja dobrze zaczęła sezon, ale ostatnio beniaminek jakby się zaciął – nie wygrał pięciu ostatnich spotkań. W ostatnim meczu z Górnikiem Zabrze podopieczni Radosława Mroczkowskiego zagrali tylko jedną dobrą połowę. Myśli Pan, że można mówić o zadyszce?
– Tak to bywa, ale to nie jest problem tylko Sandecji. W tej lidze jest więcej zespołów, które w jednym meczu potrafią zagrać dwie zupełnie różne połowy. Być może jednak rzeczywiście możemy mówić o lekkiej zadyszce. Jeśli popatrzymy na skład Sandecji, to widać, że trener Mroczkowski ma dość zaawansowany wiekowo zespół. Mam tutaj na myśli przede wszystkim tych piłkarzy, którzy decydują o obliczu tej drużyny. Przykładowo Baran czy Trochim już sporo meczów w swojej karierze rozegrali. Generalnie oceniam jednak Sandecję wysoko. Powiem szczerze, że myślałem, że będą mieli w Nowym Sączu znacznie więcej kłopotów w ekstraklasie, a jednak ten zespół cechuje solidność.
– Wisła ma natomiast coraz więcej problemów z kontuzjami. W ostatnim czasie straciła z ich powodu kilku bardzo ważnych zawodników. Myśli Pan, że to może być problem dla „Białej Gwiazdy”?
– Jest to rzeczywiście niepokojące, że tyle jest tych kontuzji. Szkoda, tym bardziej, że jak się patrzyło na drugą połowę meczu z Lechem, to widać było, że coś temu zespołowi brakuje. Dużo w tym wszystkim było szczęścia i dobrej dyspozycji Michała Buchalika. Wisła miała jednak ogromny problem, żeby zdziałać coś z przodu. Kontuzje w takiej sytuacji nie pomagają. Nie było praktycznie siły rażenia, szczególnie po zejściu z boiska Carlitosa. On zrobił zresztą skrzywioną minę, odniosłem wrażenie, że jest jakiś problem ze zdrowiem. Oby nie okazało się, że Wisła straci również jego w kontekście kolejnych spotkań.
– Jakiego meczu spodziewa się Pan w sobotę? Wisła w ostatnich spotkaniach u siebie miała problem w ataku pozycyjnym.
– Myślę, że nie będzie to łatwy mecz dla Wisły. Sandecja już kilka razy w tym sezonie pokazała, że potrafi dobrze ustawić się pod rywala na wyjazdach i przywoziła punkty z takich spotkań. W sobotę pewnie też zrobi wszystko, żeby pokrzyżować szyki Wiśle.
– Myśli Pan, że obie drużyny będą w stanie zakończyć sezon zasadniczy w pierwszej ósemce?
– W przypadku Wisły wszystko zależy od tego, jak przy ul. Reymonta poradzą sobie z tymi licznymi kontuzjami. Jeśli sytuacja się nie poprawi, to mogą być kłopoty. Oby wiślacy dali sobie z tym wszystkim radę, bo potencjał „Biała Gwiazda” na pewno ma na górną ósemkę. Sandecja natomiast nie jest na straconej pozycji. W tabeli jest dość ciasno, nie wiem tylko, czy beniaminek ma wystarczająco szeroką kadrę. W tym momencie nie ma co jednak nawet patrzeć, na którym miejscu obie drużyny zakończą rok. Wiele może wydarzyć się jeszcze w zimie, a wiosną też jest wiele meczów do rozegrania i każdy będzie miał szansę, żeby poprawić swoją lokatę.