menu

Kazimierz Moskal tchnął w wiślaków nowe życie [KOMENTARZ]

6 maja 2015, 14:58 | Filip Kliber

Konflikt w Wiśle wydaje się zażegnany. „Biała Gwiazda” od odejścia Franciszka Smudy prezentuje zupełnie inny styl. Wiele mówi się i pisze w mediach o efekcie nowej miotły w Cracovii, lecz w szatni zespołu z drugiej strony Błoń prawdopodobnie on również zadziałał.

Kazimierz Moskal odmienił grę Wisły Kraków
Kazimierz Moskal odmienił grę Wisły Kraków
fot. Szymon Starnawski / Polska Press

Pierwsze wzmianki na temat problemu w krakowskiej drużynie pojawiły się we wrześniu ubiegłego roku w kontekście pucharowego spotkania przeciwko Lechowi Poznań. Wiślacy na tamten mecz do stolicy Wielkopolski udali się bez kilku zawodników z podstawowego składu. Smuda postawił na młodych, niedoświadczonych graczy, a jakby tego było mało, nie wystawił ich na swoich nominalnych pozycjach, np. Wilde-Donald Guerrier wybiegł na boisko na pozycji obrońcy. Podopieczni „Franza” nie sprawili niespodzianki i polegli w Poznaniu 2:0. Posunięcie byłego selekcjonera reprezentacji Polski nie przypadło do gustu doświadczonemu zawodnikowi krakowskiej Wisły, Dariuszowi Dudce, który już w przerwie pytał retorycznie: - Jak długo można mieć szczęście?

Jak się później okazało, to był dopiero początek nieszczęść. Za chwilę doszły przegrane derby w ostatnich sekundach, po nich porażka z Jagiellonią Białystok. Dodając do tego przegraną z Legią w kolejce poprzedzającej mecz z Cracovią można spokojnie stwierdzić, że Smuda znalazł się na cenzurowanym. Mijały tygodnie, skończyła się rudna jesienna, a „Biała Gwiazda” miała coraz większe problemy z kompletowaniem punktów. Wreszcie nadszedł mecz z Zawiszą Bydgoszcz i przegrana z ostatnią drużyną Ekstraklasy. Tym razem miarka się przebrała i Robert Gaszyński stracił cierpliwość do Franciszka Smudy. Widząc, że na horyzoncie kolejne derby, mecz z warszawską Legią oraz Jagiellonią Białystok, postanowił sprowadzić Kazimierza Moskala, który stanowisko szkoleniowca w krakowskim zespole objął po raz trzeci. Nad Wisłą wreszcie wzeszło słońce.

Nowe życie

Moskal tchnął w wiślaków nowe życie. Najlepszym przykładem zawodnika, który odżył pod skrzydłami Moskala jest Guerrier.
Haitańczyk prezentuje niesamowitą formę, odkąd odszedł Smuda. W pięciu kwietniowych spotkaniach zdobył pięć bramek i w każdym spotkaniu był wyróżniającym się zawodnikiem. „Franz” przyznawał w jednym z wywiadów, że jego zdrowie psychicznie zdecydowanie ulega pogorszeniu przy Guerrierze i Emmanuelu Sarkim. Nie było tajemnicą, że obaj nie byli jego ulubieńcami, lecz konflikt z szatni przekładał się na boisko, co odbijało się na wynikach. Skrzydłowy ostatnim czasem postanowił odpowiedzieć byłemu selekcjonerowi polskiej kadry.

- Smuda chciał dobrze dla drużyny, jednak nie każdy jest w stanie znieść ciągłą presję. Trener mówił też, że przeze mnie czy Sarkiego wyląduje w domu wariatów. Nie mogę do końca zrozumieć jego słów, przecież błędy na boisku się zdarzają. Teraz przy Moskalu jest dużo spokojniej. On też czasem krzyknie, lecz jego głos bardzo motywuje – oznajmił Guerrier, po czym dodał: - O Smudzie można powiedzieć dużo, ale nie to, że jest uosobieniem spokoju. Rozumiem, że czasem trzeba kogoś zrugać, ale gdy ktoś ciągle na ciebie krzyczy, to tracisz pewność siebie i boisz się cokolwiek zrobić.

Słowa Haitańczyka można zrozumieć wprost, nie trzeba ich specjalnie interpretować. Guerrier pod wodzą Smudy nie mógł w pełni rozwinąć skrzydeł, psychicznie był zablokowany. Prawdopodobnie ta sprawa tyczy się również jego partnera z reprezentacji. Sarki dobre występy przeplatał słabymi, jego forma to istna sinusoida. Wszystko się miało zmienić po przyjściu Kazimierza Moskala, jednak miał on niezwykłego pecha. Świetnie się zapowiadał podczas meczu z Legią Warszawa, w pełni wykorzystał godzinę, jaką spędził na boisku. W 60. minucie musiał zejść z boiska przy asyście sztabu medycznego. Diagnoza po kilku dniach była dla niego brutalna – zerwane więzadła krzyżowe, przez co rozbrat w futbolem potrwa co najmniej kilka miesięcy. Mając obu Haitańczyków w składzie można stwierdzić, że Wisła byłaby dużo silniejsza.

Ciemne chmury zażegnane?

Piąta pozycja Wisły na koniec sezonu zasadniczego i sześć punktów straty do zasiadającej w fotelu lidera Legii pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość. „Biała Gwiazda”, poza grą o najwyższe cele na krajowym podwórku, ma także realne szansę na podium, co premiowane jest uczestnictwem w europejskich pucharach. Wiślacy mogą wreszcie wyjść na prostą. Na kilku frontach.

Wyniki zawsze są motywacją, a w ich przypadku motywacja jest podwójna. Nadal pozostaje nierozwiązana kwestia przedłużenia kontraktu Semira Stilicia. Choć Robert Gaszyński zapewnia media, że sprawa jest w trakcie, a na końcu tunelu widać światło, to Bośniak przyznaje, że duży wpływ na jego decyzję będą miały właśnie wyniki. Na obecną chwilę środek pola buduje się wokół niego, a jego ewentualna strata może zdecydowanie pogorszyć obraz gry krakowskiej ekipy.

Europejskie pucharu to także zastrzyk gotówki dla klubów. Budżet Wisły nie jest w najlepszym stanie, zarząd wciąż poszukuje sponsora, lecz nikt nie chce zainwestować w drużynę. Rozwiązaniem mogą być pieniądze pochodzące z gry na europejskiej arenie, co pociąga również za sobą większe wpływy z kas biletowych. Trzeba najpierw zakończyć sezon w pierwszej trójce.

Piłka na najlepszym poziomie może powrócić do Krakowa. Do tego potrzebne są jednak rezultaty, które Kazimierz Moskal może zapewnić. Teraz wszystko w rękach krakowskiego szkoleniowca i nogach piłkarzy.


Polecamy