menu

Kadu zapewnił Zawiszy trzy punkty. Niebiesko-czarni mają patent na Wisłę

21 marca 2014, 22:22 | Kasia Guzik

Przy mało licznej widowni i z bojkotem kibiców w tle swój mecz rozgrywali piłkarze Wisły Kraków i Zawiszy Bydgoszcz. Gości na prowadzenie wyprowadził Kadu, a jednobramkową przewagę dowieźli oni do końca, zabierając z Krakowa trzy punkty.

Pojedynek przy Reymonta odważnie zaczęli goście starając się narzucić swój styl gry i przejąć inicjatywę w meczu, lecz spotkali się z naporem Zawiszy. Wiślacy szybko odzyskali jednak kontrolę nad przebiegiem spotkania i spokojnie konstruowali swoje akcje. Sygnał do ataku dał Stilić. W 12 minucie gry mocno celował w bramkę Kaczmarka, ale golkiper przyjezdnych zdołał wybronić jego strzał. Chwilę później Nawotczyński przeciął podanie do Sarkiego i tym samym przerwał dobrze zapowiadającą się akcję gospodarzy.

Zaledwie dwie minuty po tym zdarzeniu w podbramkowym zamieszaniu zawodnicy „Białej Gwiazdy” mogli upatrywać szansy na strzelenie gola. Tylko wybicie piłki przez Lewczuka zapewne uratowało beniaminka przed utratą bramki. Przed niezłą szansą na wyprowadzenie Wisły na prowadzenie znalazł się także Guerrier. W 29 minucie spotkania nie wykorzystał jednak centry Burligi i posłał piłkę ponad poprzeczką.

Po szturmie Wisły do ataku ruszyli piłkarze Zawiszy. Po składnej akcji piłkę do bramki Miśkiewicza skierował Gevorgyan, lecz sędzia zasygnalizował pozycję spaloną. Z jego decyzją nie mógł pogodzić się trener zespołu, Ryszard Tarasiewicz. Za swoje niestosowne zachowanie został wysłany przez arbitra na trybuny i właśnie stamtąd mógł rwać sobie włosy z głowy, gdy Wisła konstruowała kolejne akcje. Jedną z dogodniejszych sytuacji zmarnował Brożek, który po podaniu od Stilica, spudłował.

Zawodnicy „Białej Gwiazdy” dominowali także od pierwszych minut drugiej odsłony spotkania. Podopieczni Franciszka Smudy starali się tworzyć groźne sytuacje pod bramką Kaczmarka, ale w decydujących momentach brakowało im szczęścia oraz dokładności. Problemy z pokonaniem bramkarza gości z bliższej odległości spowodowały, że gracze Wisły usiłowali go zaskoczyć strzałami z dystansu. Tak było w 64 minucie gry, gdy na bramkę mocno uderzał Nalepa, lecz futbolówka po jego strzale opuściła boisko. Chwilę później z głębi pola w kierunku Brożka zagrywał Stilić i tylko interwencja Nawotczyńskiego uchroniła zespół z Bydgoszczy przed kłopotami.

Wiślacy atakowali, a celnie strzelał… Zawisza. Po rozegraniu piłki z Masłowskim bramkarza Wisły pokonał, chwilę wcześniej wprowadzony na plac gry, Kadu. Reakcja gospodarzy mogła być tylko jedna. Zawodnicy „Białej Gwiazdy” ruszyli do ataku, ale nie mogli przełamać strzeleckiej niemocy.

Swoich sił próbowali Stilić, Brożek czy Sarki, ale ich wysiłki na nic się zdały. Wiślacy nie znaleźli patentu na drużynę z Bydgoszczy i po porażce na jej terenie, przegrali także na własnym obiekcie. Zawisza dowiózł prowadzenie do końca spotkania i zgarnął trzy punkty.


Polecamy