Wolfsburg wywiózł z Belgii jednobramkową zaliczkę. Niemcy blisko ćwierćfinału [ZDJĘCIA]
W pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów VfL Wolfsburg pokonał na wyjeździe mistrzów Belgii KAA Gent 3:2. Rewanż rozegrany zostanie za trzy tygodnie w Niemczech.
Można zaryzykować stwierdzenie, niewielu piłkarskich ekspertów spodziewało się, ze w fazie pucharowej znajdą się KAA Gent oraz VfL Wolfsburg. Obie strony były wskazywane na walkę co najwyżej o grę w Lidze Europy, ale nie pierwszy raz okazało się, że piłka nożna jest nieprzewidywalna. Ci, którzy wybrali się na Ghelamco Arena, nie mieli powodów do narzekania.
Przyjezdni mieli trudną grupę z (faworytem) Manchesterem United, PSV Eindhoven czy chimerycznym CSKA Moskwa. Niespodziewanie to „Wilki” awansowały z pierwszego miejsca (12 punktów). Nie tylko wygrali u siebie z „Czerwonymi Diabłami”, ale też zdegradowali Anglików do LE (z drugiego miejsca awansowało PSV).
Z kolei zespół z Gandawy również pozytywnie zaskoczył swoich fanów. Serie trzech zwycięstw w grupie z rzędu (z Valencią, Olympique Lyon oraz Zenitem St. Petersburg) dały historyczny awans do dalszej fazy rozgrywek. A warto zaznaczyć, że na półmetku mieli zaledwie „oczko” i zajmowali ostatnie miejsce. Tym razem los skojarzył ze sobą obie drużyn.
Pierwsza połowa była z lekkim wskazaniem na grające z kontry VfL, ale nie miało to większego przełożenia na wynik. Gent prezentował prostą, wyspiarską grę – długimi podaniami oraz dośrodkowaniami. Większość ataków była rozbijana w okolicach obu „szesnastek”. Brakowało celnego strzału (Gent nie oddał ani jednego) lub kluczowego ostatniego podania. Obrony spisywały się również bez zarzutu pewnie przerywając groźnie zapowiadające się akcje rywali. Do 44. minuty – wtedy to Vieirinha zdołał podać w pole karne do wbiegającego Juliana Draxlera, który mierzonym strzałem tuż przy prawym słupku wpisał się na listę strzelców.
Po zmianie stron szybko okazało się, że stracona bramka do szatni podcięła skrzydła gospodarzom. Ale jak mówi klasyk: "nie ważne jak się zaczyna, ważne jak kończy". W ciągu sześciu minut Matz Sels musiał dwukrotnie wyciągać piłkę z siatki. Najpierw, w 54. minucie, Julian Draxler wykorzystał błąd defensywy i w sytuacji sam na sam z bramkarzem popisał się efektowną podcinką w stylu Tomasza Frankowskiego. Kolejną akcję oskrzydlił ofensywnym wejściem Christian Träasch, po czym dośrodkował w pole karne do wbiegającego Maxa Kruse, Ten, mimo że był kryty przed dwóch rywali, zdołał posłać piłkę pod poprzeczkę. Taki obrót jeszcze bardziej „otworzył” mecz, ale słupki ratowały najpierw Selsa, a potem Koena Casteelsa.
Dążenia piłkarzy Heina Vanhaezebroucka do gola honorowego zostały nagrodzone na dziesięć minut przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. Sven Kums popisał się indywidualną akcją i po „zejściu” w polu karnym na prawą nogę uderzył po rękach Casteelsa. Gent poszło za ciosem i było bardzo bliskie zdobycia drugiej bramki. Tym razem Kenneth Hassan Saief uderzył (również po solowej akcji) obok bramki gości. Jednak tuż przed końcem meczu Izraelczyk idealnie wrzucił piłkę na głowę Kalify Coulibaly'ego, który zmniejszył rozmiary porażki i dał nadzieję na korzystny wynik w rewanżu (8 marca).