Już nie trzeba konsultować się z lekarzem. Premier League wraca dzisiaj
Lidze angielskiej zaczyna brakować do miana najlepszej na świecie pod względem piłkarskim, ale jest wiele innych cech, za które możemy ją tak nazywać. Dziś zaczyna swój kolejny sezon i znów przyciągnie ogromne liczby widzów.
Andrzej Twarowski jest dla mnie jednym z najlepszych komentatorów w naszym kraju, ale za jeden cytaty lubię go szczególnie. I paradoksalnie nie został on wypowiedziany w trakcie żadnego meczu. - Trzy miesiące bez Premier League - tego powinni zabronić! Na szczęście już nie trzeba konsultować się z lekarzem czy farmaceutą, by dostać coś na tęsknotę za ligą angielską – tak przed paroma laty zapowiadał start nowego sezonu popularny "Twarożek". Czy da się lepiej opisać odczucia fana angielskiej piłki?
Pod względem piłkarskim to nie jest już najmocniejsza liga na świecie, jak chcieliby ją pewnie niektórzy widzieć. Europejskie puchary doskonale wypuklają problemy i braki Anglików. Kto ma wątpliwości niech spojrzy na wyniki z ubiegłego sezonu, a jeśli komuś wciąż mało, to wystarczy „walka” West Hamu o Ligę Europy. To nie jest przypadek i nie ma się co oszukiwać. Ale nie znaczy to też, że liga stała się mniej interesująca.
Anglia to marka sama w sobie. Można narzekać, śmiać się z wyników na arenie międzynarodowej, ale jak przyjdzie co do czego, to człowiek nie pogardzi nawet meczem Stoke – Crystal Palace w zimny poniedziałkowy wieczór. Nie chcę, aby odebrano to jako sympatię z samego przywiązania. Tu wciąż są znakomici zawodnicy, w kluby pakowane są ogromne pieniądze, a i pewnie kwestią czasu jest to, kiedy znów zaczną dużo znaczyć na starym kontynencie. Nigdy jednak nie zabraknie rzeszy fanów na trybunach i wielokrotnie większej liczby przed telewizorami na całym świecie.
Bo tak naprawdę rozgrywki europejskie są dodatkiem. Jasne, wszyscy z utęsknieniem czekają wtorkowych i środowych wieczorów z Ligą Mistrzów, ale dla fana Premier League ważniejszy jest weekend. Chelsea odpada z PSG? Zaraz pewnie stoczy kolejny świetny mecz jak ze Swansea i znów wszyscy o tym zapomną. United nie ma w Lidze Mistrzów? Manchester City i Liverpool rozbici na Old Trafford i wszystko jest w porządku.
To brzmi głupio, ale tak jest. Europejski puchary są dodatkiem, deserem, ale jak wiadomo – bez tego ostatniego można się obyć. Premier League w poprzednich latach była pod tym względem na diecie. Być może właśnie dobiega ona końca i w nadchodzącym sezonie coś się w tej materii zmieni, ale i bez tego kluby tej ligi radzą sobie bardzo dobrze. Marketingowo, pod względem popularności, ta liga wygląda jak żadna inna. Emocje, jakie generuje, również trudno porównać z czymś innym.
Wystarczy jeden mecz na najwyższym poziomie, jeden niespodziewany wynik, jak kilka jakie notowało w poprzednich rozgrywkach Stoke. Derby generujące niesamowite pokłady emocji i szalona radość Paulo Di Canio w czasach jego przygody z Sunderlandem. I wszyscy zapominamy o tym, jak blado wypadają Anglicy na tle drużyn z Europy. Może to jest dobre, może złe, nie mnie oceniać. Ale kiedy oglądam wspaniałego derbowego gola Phila Jagielki, czy tę fanastyczną pogoń „Lisów” z Leicester za Manchesterem United i ońcowy wynik 5:3, to jakoś odpuszczam i tę niemoc w pucharach. Jeden rajd Hazarda, jedno idealne podanie Silvy, wolej Rooney’a i bomba Sancheza, a jesteśmy im w stanie wybaczyć niemal wszystko.
Był cytat Andrzeja Twarowskiego, pora oddać głos pewnemu Francuzowi. Sky Sports nakręciło fantastyczną reklamę przed rozpoczęciem sezonu. Thierry Henry wciela się w obserwatora największych wydarzeń w historii Premier League: pierwszy tytuł sir Alexa Fergusona, finisz legendarnego meczu Liverpoolu z Newcastle i gol na 4:3, bramka Aguero z QPR i wiele, wiele innych. Wszystko kończy obserwowaniem cieszącej się z mistrzostwa Chelsea oraz zdaniem: This why my friends, this is the best league in the world.
I jak tutaj się nie zgodzić? Emocje, pasja, piękne gole i walka, walka i jeszcze raz walka. Tutaj puszczają nerwy, jak Jose Mourinho Arsenowi Wengerowi swego czasu. Tutaj może polecieć od trenera w stronę piłkarza, a legenda klubu może dostać czerwoną kartkę po 40 sekundach gry. Tutaj można na dwie minuty przed końcem potrzebować dwóch goli do tytułu i na koniec cieszyć się z mistrzostwa. Pod względem nagromadzenia emocji, atrakcyjności, Titi ma rację.
To jest najlepsza liga na świecie.