menu

Trójkolorowym okiem: Kilka luźnych wniosków po meczu Górnik – Korona

18 lutego 2015, 19:10 | Sebastian Gladysz

Pierwszy mecz zabrzan w 2015 roku przyniósł sporo odpowiedzi na nurtujące kibiców pytania. „Trójkolorowi” mogli i powinni zdobyć w starciu z Koroną komplet punktów, ale skończyło się na rozczarowującym remisie. Co wiemy po poniedziałkowym spotkaniu?

"Górnicy" zawiedli swoich kibiców w starciu z Koroną
"Górnicy" zawiedli swoich kibiców w starciu z Koroną
fot. Arkadiusz Gola / Polskapresse

Grendel może udanie zastąpić Przybylskiego

Doświadczony pomocnik Górnika kontuzjowany jest już od roku, lecz dopiero teraz włodarze klubu znaleźli dla niego wartościowego zmiennika. W zeszłym roku na tej pozycji najczęściej występował Danch. Radził sobie nieźle, ale to nominalny środkowy obrońca. Teraz w końcu Sobolewski ma obok siebie prawdziwego defensywnego pomocnika. Co Grendel pokazał w starciu z Koroną? Jego styl gry bardzo przypomina Przybylskiego. Słowak potrafi czytać grę i przechwycić piłkę. Potrafi ją także wyłuskać przeciwnikowi, a gdy to się nie udaje, maksymalnie utrudnia mu życie. Nieźle idzie mu asekuracja – to on zabezpieczał tyły, gdy Danch starał się ofensywnym wejściem zaskoczyć rywali. Najbardziej jednak w pamięć zapadł mi tak charakterystyczny dla Przybylskiego element – przyjęcie futbolówki z szybkim obrotem. Grendel też tak potrafi – debiut należy więc zaliczyć do udanych. Wady? Na pewno nie podejmował niepotrzebnego ryzyka. Tylko raz czy dwa próbował długich piłek, większość podań adresował do najbliższego kolegi bez podejmowania ryzyka. Przytrafiło mu się także kilka strat.

Bez Augustyna może być ciężko

Trójka środkowych obrońców sprawowała się bez zarzutu do momentu utraty bramki. Danch i Magiera robili swoje, ale to Augustyn kierował całą defensywą, wyłączył z gry Kapo i jak zawsze królował w powietrzu. Dlatego tak bardzo może boleć żółta kartka, jaką otrzymał w końcówce spotkania w niegroźnej sytuacji. Przez nią nie będzie mógł zagrać w Łęcznej. Górnik straci przez to trochę spokoju w tyłach. Trzeba też zauważyć, że to właśnie Augustyn kilkakrotnie rozpoczynał akcje swojego zespołu najczęściej udanymi przerzutami. Kto zastąpi go w kolejnym meczu? Najprawdopodobniej Szeweluchin, który także może poszczycić się dobrymi warunkami fizycznymi. Nie rozgrywa piłki tak jak były zawodnik Legii, ale jeśli ustrzeże się prostych błędów, defensywa zabrzan może dać sobie radę. Alternatywną wersją jest przesunięcie Dancha do środka tria stoperów, a wstawienie w jego miejsce Sadzawickiego. To zapewniłoby większą zwrotność bloku obronnego, ale automatycznie brakowałoby kogoś, kto wygrywałby większość pojedynków główkowych. Przed Robertem Warzychą ciężka decyzja.

Jak to jest z tym napastnikiem?

To, że Łuczak i Iwan napastnikami nigdy nie byli i nie będą, wiedzieliśmy od dawna. Sztab szkoleniowy Górnika stawiał jednak na tych zawodników uparcie. W pierwszym meczu rundy nie wyszło to tak, jak powinno. Szczególnie zawiódł Łuczak, teoretycznie grający na szpicy. W dobrej sytuacji potrafili się znaleźć Iwan i Gergel, ale nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na stronę gospodarzy. Ratować skórę zabrzanom musiał rezerwowy Skrzypczak. Nominalna dziewiątka, zawodnik nieco w Górniku zapomniany. Przypomniał o sobie w najlepszy możliwy sposób. Zagrał tylko piętnaście minut, zdążył strzelić gola i wypracować dobrą okazję koledze w ostatniej akcji meczu. Czego chcieć więcej? Jeśli to nie przekona trenera do dania mu choć jednej szansy w miejsce bezproduktywnego Łuczaka to ciężko powiedzieć co musiałoby się stać, aby Skrzypczak w Łęcznej wyszedł w pierwszym składzie. Nie staram się go gloryfikować, to mógł być jednorazowy wyskok tego zawodnika, ale dzięki temu powinien otrzymać większą porcję zaufania od sztabu szkoleniowego. Pamiętajmy też, że Zachara na początku nie potrafił sobie poradzić z zastąpieniem Milika. Jego forma eksplodowała dopiero po jakimś czasie.

Mniej dośrodkowań, więcej pomysłu

Gdyby jednak „Trójkolorowi” zagrali w Łęcznej znów bez typowego napastnika, to przydatna może być delikatna korekta sposobu rozegrania akcji. „Górnicy” powinni zagrać przez 90 minut tym samym sposobem, jakim grali z Koroną przez pierwsze dwa kwadranse. Szybko wymieniali podania w środkowej strefie boiska i próbowali się przedostawać w okolice pola karnego rywali raczej utrzymując futbolówkę w kontakcie z murawą. Przynosiło to efekty w postaci dogodnej okazji Iwana i kilku groźnych strzałów z dystansu. Co stało się później? Z niewiadomych powodów zawodnicy Warzychy uznali, że należy częściej dośrodkowywać, mimo że kompletnie nie przynosiło to efektu. Druga połowa była już w ich wykonaniu typową rąbanką, bez polotu i ustalonego schematu. Żadnej ekstraklasowej drużyny nie da się zaskoczyć w taki sposób. Doświadczonych zawodników z Zabrza stać na lepszą, bardziej zaskakującą rywali grę.