menu

Analiza rywala Legii w Lidze Europejskiej: Nie trzeba bać się Lwów z Lizbony

31 stycznia 2012, 10:25 | Adrian Paszkowski

Sporting Lizbona ma potencjał, by odnosić wielkie sukcesy. Jednak wielkie pieniądze wydane na wzmocnienia nie przyniosły błyskawicznego rezultatu. Rywal Legii Warszawa w lidze Europejskiej w ostatni weekend wreszcie wygrał ligowy mecz. Odwróci fatalną passę?

Domingos Paciência, portugalski trener Sportingu
fot. Roger Gorączniak (Ekstraklasa.net)
Estádio Alvalade - stadion Sportingu z zewnątrz
fot. Juntas/Wikimedia Commons
Estádio Alvalade - stadion Sportingu z zewnątrz
fot. Sacavem/Wikimedia Commons
1 / 3

Sporting Lizbona - czytaj więcej o rywalu Legii Warszawa

Jedno z portugalskich przysłów brzmi: Ajuda-te que Deus te ajudará. W wolnym tłumaczeniu: Pomóż sobie, a i Bóg ci pomoże. Przezorni działacze Sportingu Lizbona pamiętali minionego lata o tym mądrym porzekadle i aby zapewnić sobie przychylność najwyższych sił, nie bacząc na ogromne, sięgające 95 mln euro długi klubu, zainwestowali 30 mln w nowych zawodników oraz trenera. Domingos Paciencia, bo o nim mowa, dał się poznać w poprzednich klubach jako niezwykle zdolny szkoleniowiec.

Szczególnie okres pracy w Sportingu Braga był dla niego owocny. Awans do Ligii Mistrzów, finał Ligi Europejskiej osiągnięty kosztem m.in. Lecha Poznań, dobra postawa drużyny na krajowym podwórku. To wszystko sprawiło, że dostał szansę na sprawdzenie się w Sportingu Lizbona. 16 nowych zawodników, piękny obiekt Estádio José Alvalade wybudowany przy okazji Euro 2004, znakomita baza treningowa. Żyć nie umierać. Takie możliwości otworzył przed nim nowy, a jakże, prezes Sportingu Luis Godinho Lopes, który tę funkcję pełni zaledwie od wiosny 2011 r. Inżynier z wykształcenia dosyć niespodziewanie wygrał wyścig o władzę w klubie. Szybko jednak zjednał sobie przychylność fanów, w głównej mierze dzięki ekspansywnej polityce transferowej.

Obaj panowie stanęli na czele prawdziwej rewolucji. W żadnym wypadku nie ewolucji, biorąc pod uwagę liczbę zawodników, którzy mijali się w drzwiach do szatni Sportingu. A wszystko po to, aby osiemnastokrotny mistrz Portugalii mógł nawiązać do niegdysiejszych sukcesów i dumnego przydomka: Lwy. Kibice liczą na przebudzenie drapieżników, bowiem ostatnimi czasy wydają się one jakby nasycone triumfami sprzed lat i zbyt ociężałe, aby ponownie zapolować. Ostatnie dwie dekady to jedynie dwie korony mistrza Portugali, kilka mniej znaczących krajowych pucharów i przegrany finał Pucharu UEFA. Przy odwiecznych rywalach - Benfice Lizbona i FC Porto - dorobek wyjątkowo mizerny.

Sporting ma potencjał, by odnosić wielkie sukcesy. Liczna grupa wiernych fanów, wspaniały obiekt i jedna z najnowocześniejszych na świecie akademii piłkarskich, seryjnie wypuszczająca w świat piłkarzy, o których zabijają się największe kluby. Z jednej strony błogosławieństwo z drugiej przekleństwo Sportingu, który - chcąc nie chcąc - co rok lub dwa wyprzedaje swoich najzdolniejszych wychowanków. A naprawdę ma się kim pochwalić. Wystarczy wymienić znakomitych skrzydłowych na czele z samym Cristiano Ronaldo, Nanim, Simao Sabrosą, Ricardo Quaresmą, swojego czasu Luisem Figo czy też graczy z innych pozycji, jak Miguel Veloso, Joao Moutinho, Hugo Viana.

Obecnie zespół tworzą w większości piłkarze sprowadzeni przed sezonem, wsparci kilkoma wychowankami, jak bramkarz Rui Patricio czy kapitan Daniel Carriço. Letni zaciąg w większości przypadków spisuje się bez zarzutów. André Carillo, Ricky van Wolfswinkel, Diego Capel, Oguchi Onyewu, Emiliano Insúa, Fabián Rinaudo nie zawodzą. Można dyskutować o przydatności Jeffrena, Walerego Bożinova czy Eliasa, który kosztował 9 mln euro, a więc półrocznego budżetu Legii Warszawa, jednak słabe wyniki zespołu są efektem tego, że zespół nie tworzy monolitu. "Lwy" zajmują czwartą pozycję w tabeli i tracą aż 13 pkt do lidera Benfiki Lizbona. W 2012 r. do niedzieli (wygrali 2:0 z Beira Mar) podopieczni Piaciency nie wygrali meczu.

Prezes Godinho Lopes może nie wytrzymać. - Nasze występy w lidze są słabe mimo znaczących wzmocnień. Nie mamy już szans na mistrzostwo. Oczekuję zwycięstwa nad Olhanense (23 stycznia) - stwierdził.
Zwycięstwo nie nadeszło. Podobnie jak kilka dni wcześniej z drugoligowym Moreirense w Pucharze Portugalii. Kompromitacja i wynik 1:1 na własnym stadionie. Czarę goryczy przelał niestrzelony w ostatniej minucie przez Walerego Bożinova rzut karny. Piłkę ustawił na 11. metrze dopiero po tym, jak wyszarpał ją kolegom z drużyny. Incydent pokazał, jak fatalna atmosfera panuje w zespole. Jeśli wyniki się nie poprawią, to w spotkaniu z Legią piłkarzy poprowadzi nowy szkoleniowiec. Coraz częściej wymienia się nazwisko Marco van Bastena.

Zapisz się na piłkarski NEWSLETTER! - codziennie najważniejsze wydarzenia w Twojej skrzynce

Kto powinien zagrać w pierwszym składzie reprezentacji na Euro 2012? Zabaw się w selekcjonera w serwisie CalaPolskaKibicuje.pl!