menu

Jose Mourinho, czyli jak daleko można się posunąć...

21 stycznia 2013, 12:09 | Maciej Czupryna

W ostatnim czasie w Realu Madryt byliśmy świadkami wielu wydarzeń, obszernie komentowanych na całym świecie. Chodzi oczywiście o posadzenie na ławce rezerwowych żywej legendy klubu, ikony Ikera Casillasa. To posunięcie „wywołało burzę”. Wielkiego zdziwienia nie udało się ukryć samemu Florentino Perezowi.

Wszystko zaczęło się 23 grudnia 2012 roku, kiedy w wyjściowym składzie przeciwko Maladze (porażka Realu 2:3 - red.) wystąpił 25-letni Antonio Adan. Mourinho swą decyzję argumentował lepszą dyspozycją rezerwowego golkipera. Wśród wszystkich fanów "Galacticos" i całego środowiska piłkarskiego wywołało to szok. Casillas od ponad dziesięciu lat był podstawowym graczem Realu, w dodatku jego kapitanem.

W ramach przypomnienia, nie była to najprawdopodobniej decyzja podyktowana ówczesną formą obu golkiperów, a reakcja na ostre słowa Casillasa: „Pierwszym celem ataku powinieneś być ty - za to, co robisz na boisku i poza nim! My wygraliśmy już wiele trofeów i za każdym razem pokazywaliśmy, że nie jesteśmy nasyceni i wciąż mamy ochotę na więcej.”

Mourinho stwierdził bowiem, że pasmo niepowodzeń „Królewskich” obciąża w głównej mierze konto defensywy, w związku z czym kapitan Casillas stanął w obronie kolegów z zespołu. W taki sposób narodził się otwarty konflikt, który wyraźnie podzielił zespół. Największymi ofiarami okazali się być Iker Casillas oraz Sergio Ramos, który również publicznie krytykował szkoleniowca.

Teoretycznie Mourinho mógł zareagować zupełnie inaczej, jednak w ten sposób straciłby miano „The Special One”. Od zawsze dążył do tego, aby jego pozycja w klubach, których pracował była niepodważalna. Nie inaczej stało się w Realu, z którego za jego sprawą odszedł np. Jorge Valdano.

Oceniając te zdarzenia obiektywnie, muszę przyznać, że zagrania Mourinho umocniły jego pozycję, niekoniecznie jako trenera Realu, ale ogólnie jako szkoleniowca, który „za chwilę” przecież poprowadzi najprawdopodobniej nowy zespół, w innej lidze. Strata do Barcelony jest nie do zniwelowania, na obecną chwilę wynosi piętnaście punktów. Pozostaje więc walka o wicemistrzostwo, co prawdopodobnie zostanie osiągnięte. Liga Mistrzów startuje w lutym, więc do tego czasu Casillas najpewniej powróci do łask, zastanawiając się przy okazji nad tym, jak dobierać słowa na przyszłych konferencjach prasowych. Natomiast sam Mourinho potwierdził swoją bezkompromisowość oraz niepodważalność, zachowując przy tym „twarz pokerzysty”. Z całym szacunkiem do Casillasa, zawodnik jest tylko zawodnikiem i nie może pozwolić sobie na krytykę władz klubu, czy trenera który go prowadzi, to taki savoir-vivre piłkarstwa. Decydując się na krytykę, musi liczyć się z konsekwencjami.

Mourinho postąpił najlepiej jak mógł, liczył się ze zwolnieniem, jednak jak się okazało, w Realu również potrafią liczyć, przez co takowe nie nastąpiło.

Teraz można sobie tylko wyobrazić, jak wiele zyskał w perspektywie pracy z nową ekipą. Dotychczasowi współpracownicy oceniali go jako charyzmatycznego, niezwykłego człowieka, który wprowadzał niewytłumaczalny „element magii”. Każdy będzie musiał liczyć się z jego zdaniem, respekt względem jego osoby odnotował wyraźny progres. Oby te wartości przełożyły się również na zawodników, którzy będą przekonani, że dowodzi nimi nieprzypadkowa osoba, zarówno teraz w Realu, jak i w przyszłości w nowym klubie.