Jodłowiec po meczu z Podbeskidziem: Nie zasłużyliśmy na porażkę
Pochodzący z Żywca Tomasz Jodłowiec powrócił w niedzielę w swoje rodzinne strony, ale jego Legia niespodziewanie uległa ostatniemu w tabeli Podbeskidziu Bielsko-Biała 0:1. Po meczu piłkarz reprezentacji Polski stwierdził, że jego zdaniem gospodarze niezasłużenie sięgnęli po komplet punktów.
Po ostatnim gwizdku sędziego pomocnik Legii nie ukrywał rozgoryczenia. Jego drużyna skompromitowała się na boisku ligowego outsidera, choć jak sam sądzi, z przebiegu gry na to nie zasłużyła. - Trochę źle weszliśmy w ten mecz, ale po kwadransie obudziliśmy się i później to my prowadziliśmy grę. Mieliśmy sytuację, ale ciągle brakowało nam ostatniego podania. Nasza gra mogła momentami się podobać. Nie ma to jednak żadnego znaczenia, skoro nic nie wpadło do bramki rywali. Moim zdaniem Podbeskidzie na pewno nie zasłużyło ani na trzy punkty, ani nawet na jeden. Cóż zrobić, taka jest piłka... – kręcił głową Jodłowiec.
Zawodnik mistrza Polski skrytykował postawę sędziego Bartosza Frankowskiego, który dziesięć minut przed końcem meczu nie uznał bramki strzelonej przez Henrika Ojamę. Zdaniem arbitra jeden z piłkarzy Legii przeszkadzał Richardowi Zajacowi w interwencji, przez co dopuścił się przewinienia. Jodłowiec był jednak innego zdania. - Bramka Henrika powinna zostać uznana. Skoro ktoś wraca ze spalonego, to przecież nie uczestniczy w grze, a strzał był i tak nie do obrony dla bramkarza. Sędzia był zresztą dziś trochę zagubiony. Sam może sobie nie zdawać z tego sprawy, ale zawodnicy na boisku to czują.
Choć Legia wciąż jest samodzielnym liderem Ekstraklasy, to atmosfera wokół drużyny Jana Urbana robi się gorąca. W Bielsku-Białej mistrzowie Polski doznali drugiego upokorzenia w przeciągu czterech dni, po tym jak w czwartek po bardzo słabym występie przegrali w Lidze Europy z Lazio (0:2). - Nie możemy sobie wmawiać, że wpadliśmy w kryzys. Przed sezonem wiadomo było, że przyjdzie taki moment, w którym coś nam nie będzie wychodzić, to naturalne. Nasza gra w Bielsku nie była najgorsza. Musimy dołożyć do niej skuteczność i myślę, że w kolejnych spotkaniach wyjdziemy na prostą – zapewnia Jodłowiec. Piłkarz Legii zdaje sobie sprawę, że kiepska gra jego drużyny przyniesie jej lawinę krytyki ze strony kibiców i mediów. - Gramy o mistrzostwo Polski, więc każdy ma wobec nas wysokie wymagania. Presja, która na nas ciąży, jest momentami bardzo wysoka, ale takie jest życie piłkarza.
Jodłowiec dobrze zna stadion w Bielsku-Białej, bo występował w barwach Podbeskidzia w 2006 roku pod wodzą Krzysztofa Tochela. Przy Rychlińskiego nie zdążył jednak zagrzać miejsca, bo pół roku występów na zapleczu Ekstraklasy wystarczyło, by wyłowił go Groclin Grodzisk Wielkopolski. - Grałem w Podbeskidziu przez pół roku w pierwszej lidze i wspominam ten czas bardzo dobrze, bo dzięki niemu wybiłem się wyżej. Jestem z tego regionu, więc miło było tutaj wrócić. Szkoda tylko, że wyjeżdżamy stąd bez punktów – żałował pomocnik Legii.