menu

Joan Roman może nie zagrać przez trzy tygodnie

10 kwietnia 2017, 10:28 | Jakub Guder

Niestety poważnie wygląda kontuzja Joana Romana, której nabawił się w Krakowie. Okazuje się, że Hiszpan ma lekko podkręcony staw skokowy.


fot. fot. Tomasz Hołod

Dłuższa przerwa Romana

Roman cały czas przechodzi badania i jest pod opieką lekarzy, ale pierwsza diagnoza jest taka, że czekają go dwa-trzy tygodnie przerwy. To wielki osłabienie Śląska, bo Katalończyk był ostatnio w wybornej formie.
W piątek - po interwencji medyków - próbował wrócić na boisko, ale ostatecznie po chwili z grymasem bólu z niego zszedł. Wówczas na skrzydło Urban przesunął Sito Rierę, a do środka pola wpuścił Ostoję Stjepanovicia.


Urban: Nie dojechaliśmy na mecz

Jadąc na mecz na stadion Cracovii piłkarze Śląska Wrocław na trochę utknęli w korkach i nie dojechali na spotkanie - dosłownie i w przenośni, bo w pierwszej części piątkowego meczu Cracovia dominowała kompletnie.

- Cracovia nas zdominowała. Nie mieli nie wiadomo jak doskonałych okazji i bramkę zdobyli po stałym fragmencie. Nie strzelili kolejnych goli i dostaliśmy od nich drugie życie. Nie potrafiliśmy tego jednak wykorzystać - skomentował mecz Jan Urban. - W drugiej połowie zasłużyliśmy na gola i przynajmniej remis, ale nie strzelając, nie można odrobić strat - zauważył.

Bardziej bezpośredni był Kamil Biliński, który w przerwie meczu w Krakowie zmienił Łukasza Zwolińskiego. Napastnik Śląska stwierdził, że punkty w Krakowie zostały „mocno niezasłużenie”, a Śląsk „z przebiegu spotkania był lepszym zespołem”. - Cracovia nie kalkulowała i mocno, agresywnie weszła w mecz. Z biegiem spotkania sił im jednak ubywało, dlatego naprawdę bardzo szkoda, że nie wywozimy stąd choć by jednego punktu - stwierdził „Bila”.

Może jeśli chodzi o posiadanie piłki, czy podania to spotkania teoretycznie było wyrównane, lecz „Pasy” oddały prawie trzy razy więcej strzałów niż wrocławianie. Sam Biliński przed 45 minut gry oddał... jedno uderzenie na bramkę Grzeogrza Sandomierskiego. Na dodatek niecelne. Jeszcze gorszy był Łukasz Zwoliński, który nie wyszedł na drugą połowę. Mecz zakończył bez ani jednej próby uderzenia... Trudno wygrać, gdy taką postawę prezentują napastnicy.

Inną sprawą jest to, że gospodarze bramkę strzelili po ewidentnym błędzie Mariusza Pawełka.

- Gdy bramkarz wychodzi do dośrodkowań po stałych fragmentach, to trup z reguły ściele się gęsto. Pawełek powinien bardziej zdecydowanie wyjść do piłki w akcji, w której straciliśmy gola - powiedział po meczu Jan Urban. Trudno jednak spodziewać się zmiany między słupkami, bo Lubos Kamenar nie siedział w Krakowie nawet na ławce, a w sobotę w rezerwach grał Dominik Budzyński.