Jednostronne widowisko w Poznaniu. "Kolejorz" kończy rok skromnym zwycięstwem z Lechią
Lech Poznań przezimuje na trzecim miejscu. W ostatnim tegorocznym spotkaniu pokonał Lechię Gdańsk 1:0 (1:0). Jedyną bramkę zdobył Dariusz Formella. Rzutu karnego nie wykorzystał Kasper Hamalainen.
To był w zasadzie mecz do jednej bramki – do bramki Lechii. Lech mimo absencji Gergo Lovrencsicsa i Szymona Pawłowskiego kontrolował przebieg spotkania i był zwyczajnie lepszym zespołem. W pierwszej połowie większość akcji poznaniacy przeprowadzali prawą stroną, wyczuwając słabszą dyspozycję Marcina Pietrowskiego. I to przyniosło efekt. W 32 minucie do siatki trafił Dariusz Formella. Strzał nie był mocny, ale piłka otarła się o nogę Pietrowskiego i wpadła przy krótkim słupku.
Lech na dobrą sprawę powinien schodzić do szatni przynajmniej z dwubramkową zaliczką. Bezzębną Lechię, która nie oddała ani jednego celnego uderzenia, co rusz straszył jej były zawodnik, Zaur Sadajew. Brodaty Czeczen próbował z różnych miejsc, ale po żadnej z trzech prób nie mógł unieść rąk do góry w geście radości. Rękami wymachiwali za to lechiści - i to między sobą. Gra im się tak nie układała, że z pretensjami do Piotra Wiśniewskiego ruszył Bruno Nazario. Zapędy nastolatka na całe szczęście powstrzymał Antonio Colak. Gdyby nie on, to mogłoby dojść do bójki.
Po przerwie gra nieco się wyrównała. Lechia częściej gościła na połowie przeciwnika, ale nadal nie umiała mu zagrozić. Co gorsze, nie poprzestała na rozdawaniu świątecznych prezentów. Dość powiedzieć, że w 57 minucie Damian Garbacik pociągnął Darko Jevticia za koszulkę i sędzia wskazał na jedenasty metr. Lech jednak nie podwyższył prowadzenia. Rzutu karnego nie wykorzystał bowiem Kasper Hamalainen. Fin strzelił słabo. Jego strzał obronił Mateusz Bąk.
W ostatnim kwadransie Lech miał jeszcze trzy okazje. Najpierw z piłką minął się Sadajew, potem niedokładnie lobował Jevtić, a na koniec sytuację sam na sam zmarnował Hamalainen. „Kolejorz” wygrał bardzo skromnie, aczkolwiek zasłużenie. To trzecie zwycięstwo z rzędu. Strata do drugiego Śląska Wrocław wynosi trzy punkty. Do liderującej Legii Warszawa - sześć. Mistrzowie Polski rozegrali jednak o jeden mecz mniej.