Janusz Surdykowski zapewnił Bytovii zwycięstwo w Nowym Sączu
W 1. kolejce 1 ligi w Nowym Sączu miejscowa Sandecja poległa 0:1 z Bytovią Bytów. Decydującą bramkę zdobył Janusz Surdykowski.
fot. Tomasz Bołt/Polska Press
Dla obu ekip to spotkanie miało pokazać, czy uda się już w pierwszym starciu choć troszkę zmazać plamę po zeszłorocznym blamażu, jakim była walka o utrzymanie w lidze do ostatnich spotkań. Trener Robert Kasperczyk wypuścił do boju aż czterech zawodników, sprowadzonych przez Sandecję przed sezonem: Macieja Małkowskiego, Grzegorza Barana, Bartłomieja Kasprzaka i Arkadiusza Aleksandra. Zaskoczeniem było posadzenie na ławce Słowaka, Mateja Nathera. Tomasz Kafarski zaś postawił w większości na zespół, znany z zeszłego sezonu, z wyjątkiem Dawida Korta, Bartłomieja Poczobuta i Marka Opałacza.
W pierwszych minutach, mecz ten wyglądał naprawdę dobrze, bowiem oba zespoły starały się szukać dogodnych dla siebie okazji, jednak lekką przewagę należało przyznać gospodarzom. Już w 7. minucie cały stadion mógł oszaleć z radości, kiedy to po rzucie rożnym i dośrodkowaniu piłki przez Małkowskiego, strzału na bramkę spróbowali Kamil Słaby i Aleksander, ale z tej sytuacji nic nie wyszło. Jak mówi stare porzekadło niewykorzystane sytuacje się mszczą, a dowodem na tą tezę mogła być 9. minuta gry, kiedy to Dawid Kort zagrał piłkę na dobieg do Janusza Surdykowskiego, który to oddał lekki strzał po ziemi z 18. metra, a Marek Kozioł wykonał interwencję, którą lepiej dla fanów z Nowego Sącza byłoby przemilczeć. Od tego momentu Bytowianie już prowadzili.
Od tego momentu na boisku starali się panować przede wszystkim "Sączersi", czyhający na błąd dobrze ustawionej obrony ekipy Tomasza Kafarskiego, oraz szukający upragnionego gola głównie za sprawą licznych dośrodkowań w pole karne. Za każdym razem jednak defensorzy Bytovii stali na posterunku i nie dali szans swoim rywalom na choćby większe zagrożenie bramki, strzeżonej przez Tomasza Laskowskiego. Pechowcami, marnującymi okazje byli Mateusz Bartków i Bartłomiej Kasprzak. W 39. minucie zapewne większość osób na trybunach widziała rzut karny dla zespołu gospodarzy po tym, jak przez jednego z obrońców drużyny gości w polu karnym padł jak rażony Bartłomiej Dudzic. Zdaniem Jacka Małyszka jednak faulu nie było, co więcej, nie dość, że podjął błędną decyzję, to jeszcze ukarał poszkodowanego żółtym kartonikiem. Od tej chwili rozpoczął się festiwal błędów tego lubelskiego arbitra, do których można zaliczyć m.in. zatrzymanie gry po tym, jak gracze obu zespołów pomagali sobie ręką w przyjęciu piłki.
Głównym celem na pierwsze minuty II połowy dla zespołu Sandecji było szukanie okazji na wyrównanie stanu meczu, i wyraźnie było to widać w poczynaniach podopiecznych Roberta Kasperczyka. 6 minut po wznowieniu gry swoją chwilę chwały mógł mieć Aleksander, do którego dotarła piłka, dośrodkowana z rzutu rożnego przez Szczepańskiego, jednak graczowi rodem z Nowego Sącza nie udało się sięgnąć lecącej futbolówki. Gdyby tylko udało się do niej dopaść, zapewne źle ustawiona obrona Bytovii, wraz z Laskowskim mogliby tylko zastanawiać się, dlaczego stracili bramkę. 3 minuty później, to goście mogli świętować powiększenie prowadzenia, wtedy to bowiem Surdykowski zagrał w pole karne do Jakóbowskiego, jednak temu do szczęścia zabrakło wyłącznie pasywności Dawida Szufryna. Właśnie ostoi defensywy Sądeczan koledzy mogli podziękować za to, że w odpowiednim momencie wyczuł lot piłki, i niemal przed linią bramkową wybił ją.
Przez kolejne kilkanaście minut ponownie bronią gospodarzy były dośrodkowania, przede wszystkim te, wykonywane przez Bartkowa. Jedno z nich, z 60. minuty które możemy spokojnie nazwać "centrostrzałem" mogło zagrozić bramce Laskowskiego, jednak golkiper Bytovii wykazał się czujnością i zatrzymał lecącą prosto do bramki piłkę. Na kolejną, dogodną okazję trzeba było czekać do 74. minuty i minimalnego pudła Bartosza Sobotki po rzucie rożnym, wykonywanym przez Małkowskiego. Sądeczanie szukali wyrównania niemal do końcowych minut, efektem czego było kilka groźnych sytuacji, przede wszystkim próba strzału z 25. metrów wpuszczonego po przerwie Ołeksandra Tarasenki z doliczonego czasu gry nie bez problemów wybroniona przez golkipera Bytowian.
Dla Czarnych Wilków dzisiejszy mecz pozwala myśleć o dobrym sezonie, zaś sądeczanie muszą popracować nad skutecznościa by zdobywać ligowe punkty.