Janusz Gol po meczu Wisła Płock - Cracovia: To było bardzo dziwne spotkanie
Rzut karny, dwie czerwone kartki dla przeciwnika i nieuznane trafienie Wisły Płock. Cracovia miała wszystko, aby wygrać spotkanie na Mazowszu. Ostatecznie przegrała jednak po bramce Dominika Furmana w doliczonym czasie gry. Doświadczony w ligowych bojach Janusz Gol nigdy wcześniej nie miał okazji wystąpić w tak szalonym spotkaniu.
fot. Bartek Syta
Mimo prowadzenia Wisły do przerwy 1:0, zaplanowane na sobotę na 20.30 spotkanie nie wyróżniało się niczym szczególnym. Ot, zgodnie z ekstraklasową logiką, przedostatni zespół ligowej tabeli wygrywał 1:0 z ekipą, która wcześniej pokonała drużyny z czołówki i dzierżyła serię siedmiu zwycięstw z rzędu. Emocje zaczęły się dopiero w drugiej części. Najpierw efektownym strzałem Ariel Borysiuk podwyższył na 2:0, później prowadzący te zawody Bartosz Frankowski podyktował dwa rzuty karne (po jednym dla każdej ze stron) oraz pokazał dwie czerwone kartki dla Wisły Płock. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 3:2. - To był bardzo dziwny mecz. Duży udział miał w nim sędzia. Jego decyzje wprowadziły nerwowość na boisku. U nas zwłaszcza w pierwszej połowie, po przerwie doświadczyła tego Wisła. To trochę przeszkadzało, ale nie możemy też usprawiedliwiać naszej porażki właśnie zachowaniem arbitra - mówił Janusz Gol, który w 2019 roku nie opuścił jeszcze ani jednej boiskowej minuty. Również w Płocku walczył na boisku w pełnym wymiarze czasu.
Chwalony za poprzednie spotkania, tym razem podobnie jak cały zespół w pierwszej połowie rozczarował. Choć posiadanie piłki rozkładało się po równo, Nafciarze mieli przewagę w liczbie sytuacji oraz strzałów na bramkę rywala. Po przerwie Pasy poprawiły swoje statystyki. - Drugą połowę rozpoczęliśmy dobrze, ale w końcówce to przeciwnicy byli górą i zdobyli bramkę w doliczonym czasie gry na 3:2. Wynik niekorzystny dla nas, wracamy do domów bez punktów. A rywale się cieszą - przyznał 33-letni pomocnik.
Z przebiegu spotkania również płocczanie nie mieli wielu powodów do radości. Frankowski pokazał mi w drugiej połowie dwie czerwone kartki, nie uznał bramki, a także podyktował po jedenastce dla każdej ze stron. - Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej grał w takim meczu. To spotkanie na pewno zapamiętam na długo. Pierwszy raz jestem w Płocku i nie zapomnę tego wyjazdu.
Kolejne decyzje sędziego wzburzyły Cezarego Stefańczyka, który otrzymał czerwoną kartkę za dyskusje. Atmosfera udzieliła się jednak także pozostałym zawodnikom. W końcówce nie brakło fauli i kolejnych kartoników. - Niepotrzebna była ta nerwowość. Teraz emocje opadły, my już musimy być myślami przed następnym meczem. Zagramy u siebie z Zagłębiem Sosnowiec i tylko na tym się teraz skupiamy - przyznał zawodnik, który w Cracovii występuje od lata.
I z tym zespołem miał szansę zapisać się w historii. Przed tym spotkaniem Pasy zrównały się liczbą zwycięstw w dotychczasowym rekordzistą - Stalą Mielec. Wygrywając w Płocku, podopieczni Michała Probierza mieliby już osiem wygranych z rzędu, jako pierwsi w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej. - Nikt z nas nie myślał o rekordzie na boisku. Po każdym kolejnym zwycięstwie skupialiśmy się na tym, żeby wygrać następny mecz. Teraz na pewno żal tej serii, ale trzeba się wziąć do pracy i zdobyć trzy punkty z Zagłębiem Sosnowiec - powiedział Gol.