menu

Jan Tomaszewski: Zrezygnować z dachu przeciwsłonecznego!

19 października 2012, 11:27 | Dorota Kowalska/Polska The Times

- Chcę, do jasnej cholery, żeby niezawisła prokuratura, tak jak w przypadku Amber Gold, wyjaśniła tę sprawę wszystkim Polakom - mówi Jan Tomaszewski, który nazywa Stadion Narodowy "przekrętem narodowym".

Oglądał Pan mecz Polska - Anglia?
Tak, naturalnie. Nie ma takiej możliwości, żebym go nie oglądał. Bo po pierwsze, to był mecz z Anglią, a po drugie - Waldek Fornalik wprowadza wreszcie porządek w polskiej reprezentacji, powołując młodych zawodników i wystawiając ich na boisko.

Polacy grali dobrze, lepiej od Anglików, ale tylko zremisowali. Dlaczego?
Spokojnie. Mogę powiedzieć tylko jedną rzecz, my w 1973 r., kiedy graliśmy w czerwcu z Anglikami, wygraliśmy 2:0, a nasi zawodnicy grali dzisiaj lepiej, ale nie mają w swoich szeregach Włodka Lubańskiego czy Roberta Gadochy. Drużyna Fornalika zagrała naprawdę dobry mecz, miała przewagę, szkoda, że chłopcy nie wykorzystali tych wszystkich sytuacji strzeleckich. Ale jeszcze raz mówię, ten remis, jeśli można użyć takiego stwierdzenia, jest sukcesem Anglików, bo Anglicy mają dzisiaj słaby zespół, naprawdę słaby.

Ale tej słabej drużynie ekipa Fornalika i tak nie dała rady.
Zgadza się, tyle tylko, że to są wciąż zawodnicy z najwyższej, światowej półki, którzy jeszcze nie są zgrani. Oni grają naprawdę w wielkich klubach, a piłka nożna polega, obecnie na tym, żeby być zgranym. Fornalik na razie dobrze zgrał zespół polski. Kiedy patrzyłem na Wszołka czy Krychowiaka, to było dla mnie objawienie. I mam tylko jedno pytanie: dlaczego wcześniej ci młodzi chłopcy nie byli powoływani?

Co Pan sobie pomyślał po tym, jak zalało Stadion Narodowy?
Że to hańba 40-milionowego narodu. Ale chciałbym po kolei przedstawić pewne fakty.

No to słucham.
Po exposé pana premiera zwróciłem się do niego z pięcioma pytaniami na temat nieprawidłowości związanych ze Stadionem Narodowym. Pan premier odpowiedział mi pod koniec grudnia i odpowiedzi na moje pytania natychmiast skierowałem 11 stycznia do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście Północ, z dopiskiem o możliwości popełnienia przestępstwa przy budowie Stadionu Narodowego.

Ale jakie nieprawidłowości?
Zaraz powiem, zaraz wszystko powiem! 30 stycznia otrzymałem odpowiedź, ja poseł RP, od prokuratury rejonowej, podpisaną przez młodszego referenta, podkreślam, młodszego referenta, który stwierdził, że nie ma czynu zabronionego.

A o czym Pan w tym piśmie pisał?
Pisałem o opóźnieniach na Stadionie Narodowym, pisałem o nagrodach, płatnościach, o tych wszystkich kontraktach, które - moim zdaniem - były niezgodne z prawem i było uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Potem, na komisji sejmowej w obecności pani minister, powiedziałem, że dla mnie nie jest to Stadion Narodowy, a jedyny w Polsce. To publicznie mówiłem, tylko jest to przekręt narodowy. I dopóki prokuratura nie zbada tego przekrętu, moja noga na stadionie nie stanie. Mówiłem też wtedy, że dach jest dla mnie dachem przeciwsłonecznym, którego nie można zamknąć i otworzyć podczas deszczu i poniżej 5 stopni Celsjusza.

Ale przecież architekt Stadionu Narodowego mówi, że dach można zamknąć w każdej chwili, także podczas deszczu. To o co w tym chodzi?
Nie bardzo tak jest. Kiedy Platini wizytował polskie i ukraińskie stadiony, przyjechał także na ten narodowy przekręt. Los chciał, że właśnie zaczął padać deszcz, starano się zasłonić dach i się zepsuł. Mechanizm nie wytrzymał tego obciążenia, bo trzeba było ciągnąć płachtę, a w płachcie była woda. I nie wiem, czy pani pamięta, ale cały stadion zalało.

Czyli co, architekt zawalił?
Jeszcze raz mówię - nie wiem, czyj to jest błąd. Jeżeli we wtorek usłyszałem od szefa Narodowego Centrum Sportu, że w momencie kiedy pada deszcz, nie można otworzyć tego dachu, bo jest to niebezpieczne dla kibiców, to ja chcę, do jasnej cholery, żeby niezawisła prokuratura, tak jak w przypadku Amber Gold, wyjaśniła tę sprawę wszystkim Polakom. Prokuratura powinna wejść natychmiast na Stadion Narodowy, przejrzeć wszystkie pisma krążące między Ministerstwem Sportu a Narodowym Centrum Sportu i postawić zarzuty ludziom.

A rozumie Pan, czemu trenerzy chcieli grać przy otwartym dachu, kiedy było wiadomo, że zacznie lać?
Nikt nie zadecydował, proszę panią! Organizatorem był PZPN. To PZPN, wiedząc, że będzie deszcz, powinien zażądać, żeby od samego rana dach był zamknięty. Taka jest procedura. Wtedy ten deszcz nie zmoczyłby boiska, na którym nie ma drenażu, a o godz. 19 czy 20, kiedy przyjeżdżają drużyny i delegat FIFA, PZPN powinien powiedzieć: "Proszę państwa, deszcz pada, chcecie grać przy zamkniętym stadionie, tak jak być powinno, czy też, panie delegacie FIFA, otwieramy dach?". Ale boisko jest suche, prawda?

Tyle że PZPN twierdzi…
Niech mi pani nie mówi, co twierdzi PZPN! PZPN jest organizatorem i powinien zakryć dach. A potem zapytać trenerów i delegata FIFA, czy go otworzyć, czy nie. Gdyby trenerzy powiedzieli, żeby otwierać dach, proszę bardzo, niech go otwierają.

To co z tym Narodowym, zburzyć go?
Nie! Po prostu w tej chwili jedyną rzeczą, jaką można zrobić, jest zrezygnowanie z dachu, można go zrekonstruować, bo na razie to dach przeciwsłoneczny, ale przede wszystkim należy zrobić drenaż, prawdziwy drenaż, jak na prawdziwym stadionie. Bo to, co leży teraz, to dywan na betonie.

Cały wywiad z Janem Tomaszewskim przeczytasz na Polskatimes.pl!

Polska The Times