Jan Domarski: Kazimierz Greń? Kompletnie mnie nie interesuje ten człowiek
W drugiej części wywiadu Jan Domarski mówi m.in. o Kazimierzu Greniu i swojej pracy w Stali Rzeszów.
fot. Krzysztof Kapica
Od lat się pan przyjaźni z Grzegorzem Lato. Nie chciał się pan podczepić i wyjść na salony, kiedy on był prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej?
Pracowałem wtedy jako drugi trener reprezentacji młodzieżowej, ale jednemu panu z Podkarpacia to nie pasowało i nas zwolniono.
Działał pan również w Podkarpackim Związku Piłki Nożnej, ale tylko do czasu. Co się stało?
To również ten pan.
To nazwisko nie padło, ale wiadomo, że chodzi panu o Kazimierza Grenia. Kto nie z nim, ten przeciwko niemu?
Niestety, taka prawda.
Nie zrobił nic dobrego dla podkarpackiej piłki?
Zrobił dużo złego dla podkarpackiej piłki. Jak dla mnie dobrego nic nie zrobił.
Jak pan myśli, Greń wróci jeszcze do piłki nożnej?
Nie obchodzi mnie ten człowiek. Nie wchodzę na jego bloga (śmiech) i nie czytam tych głupot.
A co obecnie porabia Jan Domarski?
Jestem trenerem koordynatorem grup młodzieżowych w Stali Rzeszów. Chcemy, aby szkolenie funkcjonowało na odpowiednim poziomie, żeby młodzież miała dobre warunki do treningu i się rozwijała. Ciężko nam to idzie, ale myślę, że pomału będziemy to prostować.
Warunki do treningu idealne nie są, bo piłkarze muszą trenować na sztucznej nawierzchni...
Nie są to na pewno wymarzone warunki, ale z drugiej strony trzeba się cieszyć z tego, że w ogóle jest. Martwi jednak, że jest tak mało trawiastych boisk do treningu.
Jak to jest z tym szkoleniem w Stali? Z jednej strony co jakiś czas słychać o transferze młodego piłkarza do klubu ekstraklasy, z drugiej jednak zespół juniorów starszych spadł z CLJ...
Warunki finansowe mamy takie, a nie inne i nie jesteśmy w stanie zatrzymać najzdolniejszych chłopaków. Menadżerowie mieszają im w głowach i ta młodzież odchodzi. Nie ma jej na tyle, aby zastąpić, tych którzy odeszli, równie zdolnymi chłopakami. Tak się złożyło w tym roku, że paru chłopców, którzy byli znaczący, odeszło i skończyło się to spadkiem.
Szkoda tego rocznika, który obecnie gra w juniorach młodszych, a w przyszłym sezonie grałby w starszych...
Liczymy na to, że ten rocznik wygra ligę na Podkarpaciu i z powrotem awansuje do Centralnej Ligi Juniorów.
Ogólnie rzecz biorąc młodzież się bardziej garnie do sportu, niż jeszcze kilka lat temu?
Chyba tak jest w całej Polsce, że w tych najmłodszych rocznikach dzieci garnął się do piłki, a im starszy rocznik, tym jest gorzej. Po prostu nie mają charakteru sportowców.
Czyli prawdziwa piłka przegrywa jednak z tą z playstation?
Wolą inne rozrywki. Ciężko im się zmusić do regularnego treningu.
Po skończeniu kariery piłkarskiej parał się pan trenerką, ale w tej dziedzinie sukcesów trochę brakowało...
Podstawową kwestią było to, że nie chciałem się przenieść z Rzeszowa w inne miejsce. Oferty się pojawiały z całej Polski. Na Podkarpaciu faktycznie może za dużych sukcesów nie było, ale jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem.
Marzyło się coś więcej?
Niespecjalnie. Powtórzę, że chcąc robić karierę w trenerce trzeba być gotowym do ciągłych przeprowadzek, a ja tego chciałem uniknąć. Taki już jest los trenera.
Ile meczów w trakcie weekendu pan ogląda?
Zależy od weekendu (śmiech). Czasem trzy, czasem pięć. Nie liczę oczywiście tych w telewizji. A nieraz weekend jest wolny.
Co na to małżonka?
Żona już od dawna wie, że wyszła za piłkarza. Może piłka nie jest na pierwszym miejscu, ale jest blisko (śmiech).
Jest pan stałym gościem na meczach Stali Rzeszów. Podoba się panu to co widzi?
Uważam, że Stal gra na miarę swoich możliwości. Szkoda tego meczu z Motorem Lublin, w którym prowadziła 1:0 (przegrany przez Stal 1:2, przyp. red.), bo wtedy szansa na wygranie tej III ligi byłaby dużo większa.
Rzeszów doczeka się w końcu lepszej ligi? Już nawet nie mówię o ekstraklasie, a chociaż o jej zapleczu...
Rzeszów, jako miasto, na pewno na to zasługuje i powinien mieć drużynę przynajmniej w I lidze. Aby tak się stało, dążyć do tego muszą działacze, ale i samorząd oraz sponsorzy. Jak widać, na razie idzie to ciężko.
W Rzeszowie jakby głód piłki nie istniał. Na mecze Resovii, czy Stali chodzi po kilkaset osób...
Tak jest nie tylko w Rzeszowie. Zauważyłem, że tam, gdzie kiedyś były drużyny w wyższych ligach, a teraz muszą grać niżej, frekwencja jest bardzo słaba. Kibice są w tej chwili wybredni. Gdyby w Rzeszowie piłka była na wyższym poziomie, to i kibice by chodzili. Mamy przecież tego przykład na siatkówce.
Drugi bliski panu klub, czyli Stal Mielec, awansował do I ligi...
Cieszę się bardzo, bo to klub z tradycjami, z największymi sukcesami na Podkarpaciu. Awansowali i oby szli dalej.
W końcu Podkarpacie przestanie być piłkarskim zaściankiem?
Zawsze to szansa dla kibiców, ale i młodych piłkarzy, aby zobaczyć piłkę na trochę wyższym poziomie w naszym województwie, a nie jeździć na mecze do Krakowa, czy innych miast.
Już były mistrz Polski, czyli Lech Poznań grał fatalnie. Co się z nim stało?
Coś tam na pewno nie grało. Przyszedł wielki kryzys i w żaden sposób nie mogli z niego wyjść. Tak już często jest, że po latach tłustych, przychodzą lata chude. Ciężko powiedzieć coś mądrego. Zawodników niby mają, a wyników brak.
W tym roku tytuł wywalczyła Legia Warszawa. Doczekamy się w końcu Ligi Mistrzów?
Ja uważam, że nie. Życzę oczywiście tego Legii Warszawa, ale uważam, że jest bardzo dobrym zespołem na naszą ligę, ale na Ligę Mistrzów zbyt słabym.
A jaki jest poziom polskiej ekstraklasy?
Taki, jaki jest...