Jakub Arak, piłkarz Lechii Gdańsk: Był huk w okolicach stadionu. Po golu spadł mi kamień z serca
Jakub Arak dopiero w piątkowym meczu z Miedzią Legnica zadebiutował w barwach Lechii Gdańsk. Debiut udany, bo zakończony strzeleniem gola i zwycięstwem.
fot. Fot. Przemysław Świderski
- Jestem zadowolony, że strzeliłem bramkę, ale przede wszystkim z tego, że wygraliśmy mecz. Taki był nasz cel. Poważnie podchodziliśmy do meczu, bo Miedź jest groźna w ataku pozycyjnym. Musieliśmy być skoncentrowani. Po golu spadł mi kamień z serca i był lekki huk w okolicach stadionu - powiedział Arak z uśmiechem. - Potrzebowałem tej bramki, żeby złapać pewność siebie. Początki nie były łatwe w Lechii, musiałem uzbroić się w cierpliwość, zacisnąć zęby i walczyć o swoje. Tak jednak czasami bywa. Dłużyło się rozwiązanie kontraktu, była zmiana trenera, a Marco Paixao był w formie. Musiałem poczekać na szansę, a dużo mi dało wypożyczenie do Stali Mielec. Teraz też na początku sezonu nie grałem, ale się nie poddawałem i byłem gotowy, żeby zagrać. Dostałem szansę i dołożyłem cegiełkę do zwycięstwa. Na tym nie mogę poprzestać, tylko dalej muszę pracować ciężko i udowadniać swoją wartość.
Napastnik przyznaje, że spodziewał się tego, że z Miedzią pojawi się w podstawowym składzie.
- Dla mnie to nie było zaskoczenie. Odbyłem w tygodniu rozmowę z trenerem i powiedział jaki ma plan taktyczny na to spotkanie. Ta rozmowa też dużo mi dała, bo poczułem zaufanie i grało mi się łatwiej. Byłem z trenerem sam na sam, a gdyby chciał rozmawiać ze mną przy wszystkich, to by tak zrobił. Trener Stokowiec jest inteligentny i wie jak dotrzeć do zawodnika. Jest zawsze sportowa złość, jak się nie gra. Jednak zacisnąłem zęby, ciężko pracowałem, nie obrażałem się i nie strzelałem fochów, bo najłatwiej obrazić się na cały świat. Postawiłem sobie za cel, żeby być w "18", a potem wskoczyć do pierwszego składu - zdradza Kuba.
Arak nie boi się rywalizacji o miejsce w składzie, po tym jak do drużyny dołączył Artur Sobiech.
- Na tym musi to polegać. W pierwszych meczach brakowało na ławce zawodników dynamicznych, którzy mogą wejść w kryzysowych momentach i szarpnąć. Ten transfer stwarza trenerowi więcej możliwości w ofensywie. Jesienią jest 20 meczów ligowych, dochodzi Puchar Polski i każdy zawodnik, który może dać nam jakość, jest na wagę złota. Kto, z kim będzie rywalizował, to pytanie do trenera. Na każdy mecz może być inny plan taktyczny - powiedział.
Zwycięstwo z Miedzią zapewnili dwaj przyjaciele i byli piłkarze Ruchu Chorzów, bowiem drugiego gola strzelił Patryk Lipski.
- Na boisku żartowaliśmy z Patrykiem, że byli zawodnicy Ruchu strzelili bramki. Razem przeszliśmy przez szkołę chorzowską. Zresztą wcześniej był w Lechii Grzesiek Kuświk, a teraz jest Artur Sobiech - zakończył Arak.
Ariel Borysiuk: Jesteśmy w Lechii Gdańsk i zawsze musimy dawać z siebie wszystko