Jak Pogoń poskromiła mistrza (ANALIZA)
W sobotni wieczór na stadionie przy ulicy Bułgarskiej doszło do dużej niespodzianki. Mistrz Polski przegrał z Pogonią Szczecin 1:2. Jak wyglądał przebieg meczu, co miało największy wpływ na taki rezultat, kto zawinił przy bramkach? Zapraszamy do analizy tego meczu.
Maciej Skorża mając w perspektywie rewanż z FK Sarajevo postanowił dać szansę zawodnikom, którzy grali mniej, a tym samym sprawdzić ich przydatność. W wyjściowej jedenastce znaleźli się Kebba Ceesay, David Holman czy debiutujący Abdul Aziz Tetteh. Pozostali zawodnicy to szkielet zespołu, więc ilość zmian nie była aż tak duża i można było od Lecha wymagać tylko i wyłącznie trzech punktów.
Czesław Michniewicz natomiast miał komfort wyboru pierwszej jedenastki bowiem nie licząc długiej kontuzji Huberta Matynii miał do dyspozycji wszystkich zawodników. Szansę debiutu otrzymali dwaj stoperzy: Jarosław Fojut oraz Jakub Czerwiński. W drugiej połowie na placu gry pojawił się również nowy nabytek „Portowców” Miłosz Przybecki. Mając w pamięci wymianę kluczowych ogniw przed tym sezonem kibice Pogoni nie wiedzieli czego mogą spodziewać się po swoim zespole. Po końcowym gwizdku można przypuszczać, że podobne wrażenie mieli także piłkarze i sztab szkoleniowy Lecha.
STATYSTKI
Analizując mecz pod względem suchych statystyk można dojść do wniosku, że to "Kolejorz" dyktował warunki gry. 63% posiadania piłki, 18 strzałów, ponad dwa razy więcej podań (539 do 232) mogłoby na to wskazywać. Jednak z tych liczb nie wynikały sytuacje bramkowe. Poznaniacy poza golem nie stworzyli sobie dogodnej okazji. Wiele razy zabrakło dokładności, czy to w momencie ostatniego podania czy też przyjęcia piłki. Duża ilość dośrodkowań i stałych fragmentów gry nie przynosiła zagrożenia, bowiem w powietrzu górowali Fojut i Czerwiński. Największym jednak zaskoczeniem jest ilość podań „Portowców” wykonanych do przodu. Wg danych T-Mobile Stats wskaźnik ten zatrzymał się na wartości 50%. Jest to najwyższy wynik spośród dotychczas rozegranych spotkań pierwszej kolejki. I wynik ten wypracował zespół grający na boisku mistrza Polski, a do tego nie wygrał żadnego meczu w grupie mistrzowskiej w ostatnich dwóch sezonach. Z kolei "Kolejorz "tylko w 35% przypadków kierował podania do przodu (szczegóły na obrazku poniżej). Na tej podstawie można stwierdzić, że brakowało ruchu w przednich formacjach oraz dobre ustawianie się i skracanie pola gry przez gości sprawiało, że Lech zmuszony był do częstej gry w poprzek oraz do tyłu. Widoczny był brak liderów środka pola, czyli Hamalainena i Linetty'ego, którzy odpowiedzialni są za kreowanie gry.
JAK PADAŁY BRAMKI
Łukasz Zwoliński 1:0
W tej sytuacji kluczowa okazała się strata Darko Jevticia w środku pola. Patryk Małecki wykonał skuteczny wślizg po czym od razu posłał prostopadłą piłkę do wychodzącego między obrońców Łukasza Zwolińskiego. Temu nie pozostało nic innego jak wykończyć sytuację sam na sam. Prócz przechwytu Małeckiego bardzo istotne było zbiegnięcie Rafała Murawskiego, który swoich ruchem zabrał ze sobą Kamińskiego i tym samym powstał korytarz do zagrania piłki.
Darko Jevtić 1:1
Bramka wyrównująca to schemat, który mogliśmy już obserwować zarówno w spotkaniu z Legią oraz meczu kwalifikacyjnym Ligi Mistrzów. Częstym obrazkiem bowiem było zbieganie napastnika do bocznych stref co pozwalało na wyciągnięcie z pola karnego jednego z obrońców. W te miejsca wbiega środkowy pomocnik co przy wyrównanym układzie sił w polu karnym i dobrym dograniu stwarza duże zagrożenie. Tym razem urwał się Robak, w pole karne wbiegł Jevtić – świetna wrzutka i wykończenie byłego gracza FC Basel. Błędy w tej akcji ze strony Pogoni zostały popełnione w momencie podania Kamińskiego do Robaka. Mając przewagę w bocznej strefie źle ustawili się co wpłynęło na możliwość dogrania i brak asekuracji w polu karnym. Wydaje się, że Ricardo Nunes oraz Rafał Murawski błędnie ocenili tę akcję – były gracz "Kolejorza" zbiegł do boku nie asekurując środkowej strefy po wyjściu Fojuta (przez co w polu karnym było 2 vs 2), a Nunes pozostał bez krycia i pozwolił na prostopadłe podanie. Lepiej zachować mógł się także Mateusz Matras, który został daleko za akcją przy Tettehu i nie brał w niej udziału.
Mateusz Lewandowski 2:1
Decydujące jak się później okazało było trafienie powracającego z wypożyczenia do Włoch Mateusza Lewandowskiego. Dogranie Frączczaka, na które pozwolił w dość bierny sposób Barry Douglas, wykorzystał lewy pomocnik „Portowców”. Największy udział przy tej bramce miał Marcin Kamiński oraz Kebba Ceesay. Ten pierwszy źle obliczył lot piłki przez co jej nie sięgnął, a Gambijczyk zamiast iść do końca kalkulował, że jego kolega piłkę jednak sięgnie. Dzięki temu zupełnie bez problemu Lewandowski wyszedł w powietrze i skierował piłkę do bramki obok bezradnie interweniującego Buricia.
Podsumowując, w Lechu prócz kreatorów gry (Hamalainen i Linetty) zabrakło również ruchu i aktywnej gry bez piłki zawodników ofensywnych. "Kolejorz" nie był też tak agresywny i dominujący jak choćby w spotkaniu o Superpuchar. To "Portowcy" imponowali zaangażowaniem oraz umiejętnym ustawieniem się i asekuracją. Wolny i najczęściej w poprzek grający Lech nie potrafił wypracowywać sytuacji bramkowych co z każdą minutą dodawało wiary i sił przyjezdnym, którzy do samego końca swoją konsekwencją zapracowali na pierwsze ligowe trzy punkty.
Źródło: własne, Ekstraklasa.org, T-Mobile Stats