menu

Jagiellonia po raz trzeci w tym sezonie ograła Śląsk

23 listopada 2013, 20:07 | Mariusz Warda

Jagiellonia Białystok pokonała Śląsk Wrocław 3:1, a swój duży udział w tym zwycięstwie miał Hiszpan Dani Quintana, który zdobył dwa gole dla swojego zespołu.

Spotkanie Jagiellonii ze Śląskiem zapowiadało się niezwykle emocjonująco. W końcu te dwa zespoły potrafiły w starciach ze sobą tworzyć widowiska, których nie powstydziłyby się najlepsze ligi Europy. W jedenastce Jagi pojawił się powracający po kontuzji Rafał Grzyb – kapitan i talizman białostockiej ekipy. Generał środka pola Śląska czyli Sebastian Mila spotkanie rozpoczął na ławce.

Tym razem obie ekipy rozpoczęły dość niemrawo. Monotonię przerwało jedynie uderzenie w spojenie słupka z poprzeczką bramki gospodarzy. Miało ono miejsce po rzucie rożnym, które goście wykonywali dużo lepiej niż gospodarze. Jaga była z kolei groźna głównie z kontry. Jedną z nich minimalnie niecelnym strzałem zakończył Mackiewicz. Później Baran wygarnął piłkę Paixao. Śląsk zagrożenie stwarzał głównie po podaniach… obrońców Jagi, w czym przodowali Porębski i Waszkiewicz.

Jako, że prezentów niezbyt ładnie nie przyjmować, jedną z akcji golem po rykoszecie zakończył Sylwester Patejuk. Chwilę później najwyraźniej Rafał Grodzicki przypomniał sobie o rychłych Mikołajkach i odwdzięczył się powalając w polu karnym Balaja. Karnego na gola zamienił Dani Quintana i mieliśmy remis. Gol zmotywował Jagę, która poszła z piękną akcją, która była… źle rozgrywana. Najpierw Balaj nie widział wolnej pozycji z lewej strony boiska i podał w prawo. Obrona Śląska nadal była jednak w mikołajkowym nastroju wskutek czego piłka trafiła do Plizgi, który pięknie wykończył akcję i wyprowadził Jagę na prowadzenie. Do przerwy Jaga prowadziła 2:1.

W drugiej połowie Waszkiewicza zmienił Tosik, który zagrał zdecydowanie pewniej. Uspokoiło to grę defensywy gospodarzy, którzy przestali zaopatrywać rywali podaniami. Jaga za to grała swoje. Najpierw Plizga pięknie wrzucił piłkę w Ole karne, ale piłka po zamieszaniu została uderzona obok słupka. Śląsk odpowiedział strzałem wprost w Krzysztofa Barana. Chwilę później Popchadze wbiegł przed pole karne rywali i pięknie uderzył pod poprzeczkę. Kelemen sparował jednak strzał. Generalnie Gruzin był jednym z najjaśniejszych punktów ekipy gospodarzy. Nie można powiedzieć tego samego o Ukahu, który chwilę później zaopatrzył rywali w piłkę i doprowadził do kontry trzech na dwóch. Okazało się jednak, że duet Popchadze-Baran potrafi sobie z takimi trudnościami poradzić.

Stanislav Levy próbował zmienić obraz gry wprowadzeniem Sebastiana Mili i Sabino Plaku, ale na niewiele się to zdało. Sylwester Patejuk z kolei próbował strzelać z każdego miejsca i każdego kąta. Tym razem jednak nie było rykoszetów, a dobre wybloki lub brak celności. Pazdan też próbował nietypowego strzału z około 25 metrów gdy Kelemen opuścił bramkę, ale piłka wylądowała na siatce a nie w niej. Należy wyróżnić także Balaja, który tyle co dzisiaj nie biegał chyba we wszystkich dotychczasowych meczach razem wziętych. Mnóstwo kilometrów zrobił też Quintana, który swój występ ukoronował golem na 3:1 dziesięć minut przed końcem meczu. Najpierw ośmieszył Kelemena, później popastwił się nad Pawelcem, by na koniec skierować piłkę do siatki z Okło jednego metra. Wynik mógł być jeszcze lepszy dla Jagi, ale Plizga uderzył minimalnie obok słupka.

Jaga po raz trzeci ograła w tym sezonie Śląsk i tym samym poprawiła nie najlepsze statystyki spotkań u siebie. Ważne, że miało to miejsce po naprawdę dobrym meczu, który nie rozczarował kibiców.


Polecamy