Gol Zieńczuka na wagę trzech punktów. Ruch zrewanżował się Jagiellonii
Ruch Chorzów udanie rozpoczął wiosenną część rozgrywek Ekstraklasy, wygrywając z Jagiellonią 1:0. Dla Niebieskich zwycięstwo jest tym cenniejsze, że zrewanżowali się żółto-czerwonym za jesienną klęskę w Białymstoku. Gola rozstrzygającego losy meczu zdobył z rzutu wolnego Marek Zieńczuk.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Ruch - Jagiellonia!
Dla obu drużyn niedzielny pojedynek był niezwykle istotny w kontekście walki o pierwszą ósemkę Ekstraklasy. Przed tą kolejką w lepszej sytuacji byli Niebiescy, którzy zajmowali piątą lokatę i mieli trzy punkty przewagi nad ósmą Jagiellonią. Ponadto, podopieczni Jana Kociana niezwykle chcieli się zrewanżować białostoczanom za klęskę w ubiegłej rundzie, gdy w stolicy Podlasia Jagiellonia rozbiła Ruch aż 6:0. Co ciekawe wynik ten okazał się zbawienny dla chorzowian, wśród których po tym spotkaniu nastąpiła zmiana szkoleniowca i za trenera Kociana zanotowali wspaniały marsz w górę tabeli.
Na mecz z Jagiellonią Słowak postawił na sprawdzony skład jeszcze jesienią, choć nie obyło się też bez dwóch zmian. Zamiast przeziębionego Martina Konczkowskiego na prawej obronie wystąpił Marek Szyndrowski, natomiast oddanego do Zagłębia Lubin Łukasza Janoszkę na skrzydle zastąpił Jakub Kowalski. Do wyjściowej jedenastki Ruchu wrócił także najlepszy strzelec chorzowian w zimowych sparingach, Maciej Jankowski. W drużynie gości znalazło się z kolei aż trzech nowych graczy w porównaniu do piłkarskiej jesieni. W drugiej linii Jagiellonii swoje miejsca znaleźli Fin Joel Perovuo oraz Szwed Sebastian Rajalakso. Ponadto, w obronie ekipy Piotra Stokowca będącego nie w pełni sił Giorgiego Popchadze zastąpił Filip Modelski, który poprzednią rundę musiał poświęcić na powrót do formy po kontuzji stawu skokowego. Były gracz GKS Bełchatów znalazł się na prawej stronie defensywy, a na lewą przesunięty został Jakub Tosik. Wobec nieobecności zawieszonego za kartki Martina Barana, duet stoperów ponownie tworzyli Ugo Ukah oraz Michał Pazdan. Do bramki Jagi wrócił też Jakub Słowik, który zimą minimalnie wygrał rywalizację z Krzysztofem Baranem.
Niedługo po rozpoczęciu gry gwizdkiem przez sędziego Tomasza Musiała Ruch był bliski wyjścia na prowadzenie za sprawą… Jakuba Tosika. Lewy obrońca Jagiellonii po dośrodkowaniu lewego defensora gospodarzy, Daniela Dziwniela, bardzo niepewną interwencją omal nie pokonał Jakuba Słowika. Piłka potoczyła się kilkadziesiąt centymetrów obok jego bramki. W pierwszych minutach to chorzowianie mieli inicjatywę, a Jagiellonia ograniczała się do kontrataków. Po jednym z nich Joel Perovuo kapitalnym crossem uruchomił Filipa Modelskiego, który z kolei został przewrócony przez Daniela Dziwniela w szesnastce gospodarzy. Zdaniem sędziego, zdarzenie to nie kwalifikowało się na jedenastkę.
Pierwsza bardzo groźna akcja zakończona jeszcze groźniejszym strzałem miała miejsce dopiero w 21. minucie gry, kiedy to w polu karnym Maciej Jankowski poradził sobie z Ugochukwu Ukahem i dograł piłkę przed bramkę do Grzegorza Kuświka, który naciskany przez Modelskiego nie dał rady pokonać świetnie interweniującego Słowika. W kolejnych minutach szczęścia próbowali w znacznie trudniejszych sytuacjach Rafał Grzyb, Dani Quintana, Jakub Tosik czy też Marek Zieńczuk, ale nieskutecznie i do przerwy, po słabym widowisku, był bezbramkowy remis.
W drugich 45 minutach gra obu drużyn nie wyglądała lepiej, ale Ruchowi Chorzów i tak udało się wyjść na prowadzenie. Jak to bardzo często w tej kolejce bywało, o tym ponownie zadecydował stały fragment gry. Blisko linii bocznej pola karnego sędzia Musiał uznał, że Kuświk był faulowany przez Pazdana, choć obaj panowie dość ochoczo trzymali się za koszulki. Do piłki podszedł Marek Zieńczuk i wobec dużej bierności jagiellońskiego muru technicznym strzałem zaskoczył zupełnie Słowika.
Jagiellonia przegrywała w Chorzowie 0:1, ale długo nie potrafiła przejąć inicjatywy na Cichej. Dopiero po wejściu na boisko Adama Dźwigały podopiecznym Piotra Stokowca udało się cokolwiek skonstruować w ofensywie. W 73. minucie gry składną akcję z Rajalakso i Quintaną groźnym, ale niecelnym uderzeniem wykończył Rafał Grzyb. Na dziesięć minut przed końcem gry Jagiellonia przeszła na grę trójką obrońców, ale zamiast okazji do wyrównania, to Ruch stworzył sobie szansę na drugiego gola w tym meczu. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkował Filip Starzyński, a Piotr Stawarczyk uderzył głową obok bramki Słowika.
W końcówce niecelnymi próbami z dystansu zmienić wyniku nie potrafili Jakub Smektała oraz Adam Dźwigała. Swojego drugiego gola nie zdołał zdobyć także Zieńczuk, który po akcji wspomnianego Smektały z kilku metrów uderzył wprost w Słowika. Po drugiej stronie boiska w idealnej sytuacji znalazł się Dani Quintana, ale po dośrodkowaniu Dźwigały głową posłał piłkę minimalnie obok słupka. Swoją szansę miał także Sebastian Rajalakso, który w indywidualnej akcji minął w polu karnym Szyndrowskiego, po czym uderzył tylko w boczną siatkę.
Jeszcze w doliczonym czasie gry uderzenie głową Ukaha w dobrej sytuacji minął bramkę Buchalika i Ruch Chorzów ostatecznie pokonał Jagiellonię Białystok 1:0. Niebiescy zrewanżowali się więc białostoczanom za jesienny pogrom i dzięki temu awansowali przynajmniej na dwie godziny na czwarte miejsce w ligowej tabeli. Drużyna z Białegostoku z kolei wypadła z pierwszej ósemki i jest dziewiąta. Za tydzień Ruch zmierzy się we Wrocławiu ze Śląskiem, natomiast Jagiellonia podejmie na własnym stadionie Podbeskidzie.