menu

Jagiellonia zakończyła passę Podbeskidzia i wskoczyła na podium (ZDJĘCIA)

19 września 2013, 18:45 | Jakub Seweryn

W meczu 8. kolejki piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała przegrało na własnym stadionie z Jagiellonią Białystok 0:1. Jedynego gola dla gości zdobył Dawid Plizga. Zwycięstwo zespołu Piotra Stokowca, choć minimalne, to jednak było absolutnie bezdyskusyjne, nawet pomimo tego, że białostoczanie w końcówce musieli grać w osłabieniu, po kontrowersyjnej czerwonej kartce dla Ugochukwu Ukaha.

Do dzisiejszego pojedynku Jagiellonia Białystok podchodziła opromieniona wysokim zwycięstwem nad Ruchem Chorzów 6:0, jednak szkoleniowiec białostoczan, Piotr Stokowiec, starał się tonować euforyczne emocje w swoim zespole. Sam Stokowiec nie mógł w czwartek skorzystać jedynie z kontuzjowanego Filipa Modelskiego. Dużo więcej problemów miał Czesław Michniewicz, trener Podbeskidzia, które w tym sezonie Ekstraklasy nie przekonuje i odniosło do tej pory zaledwie jedno zwycięstwo. W ekipie ‘Górali’ zagrać nie mogli kontuzjowani Bartłomiej Konieczny, Damian Chmiel oraz Richard Zajac, a ponadto do Bielska-Białej wciąż nie dotarł certyfikat pozyskanego niedawno Macieja Iwańskiego.

Początek meczu należał w stu procentach dla Jagiellonii, a Podbeskidzie mogło po dziesięciu minutach dziękować niebiosom, że nie przegrywało nawet 0:3. Dwa strzały z dystansu Grzyba obronił Rybanski, następnie w bardzo dobrej sytuacji głową obok bramki posłał piłkę Quintana, a po idealnych kontratakach w wykonaniu gości świetnych sytuacji nie wykorzystali Jonatan Straus oraz Dawid Plizga. Ten drugi trafił nawet w słupek bramki ‘Górali’, którzy na brak szczęścia nie mogli w tym fragmencie meczu narzekać.

Po początkowej nawałnicy ataków ze strony podopiecznych Piotra Stokowca, tempo meczu nieco spadło, ale jeśli ktokolwiek tworzył sobie sytuacje do zmiany wyniku, to była to Jagiellonia. W 34. minucie kapitalnego podania Mateusza Piątkowskiego nie wykorzystał Dawid Plizga, który posłał piłkę tuż obok słupka. Co się odwlecze, to nie uciecze, a i sam Plizga przekonał się w końcu o prawdziwości powiedzenia ‘Do trzech razy sztuka’. Tuż przed przerwą bowiem, ten zawodnik wreszcie wpisał się na listę strzelców, po tym jak zamienił na bramką bardzo dobre dogranie z lewej flanki Jonatana Strausa. Dzięki temu, Jagiellonia całkowicie zasłużenie prowadziła z Podbeskidziem po pierwszej połowy 1:0. Trzeba również dodać i uczciwie przyznać, że dla graczy Czesława Michniewicza był to najniższy możliwy wymiar kary.

Drugą połowę ‘Górale’ rozpoczęli z kilkusekundowym animuszem, jednak niezłej akcji Bujoka nie wykorzystał Jagiełło, który uderzył wysoko ponad bramką. W 54. minucie powinno być 0:2, ale najpierw potężny strzał Quintany obronił Rybansky, a po chwili idealną sytuację do podwyższenia wyniku zmarnował Piątkowski. Przez kolejne minuty na boisku zbyt wiele się nie działo. Jagiellonia cofnęła się, aby móc grać z kontry, a Podbeskidzie nie było w stanie skonstruować ciekawej akcji ofensywnej.

Aby w tym spotkaniu było więcej emocji, w 79. minucie arbiter z Łodzi, Tomasz Radkiewicz, niesłusznie pokazał drugą żółtą kartkę Ugochukwu Ukahowi, który został wyraźnie i celowo nadepnięty na kolano przez Łukasza Żeglenia, przez co przypadkowo dotknął piłkę ręką. Zamiast czerwonej, a co najmniej żółtej kartki dla napastnika gospodarzy, to Jagiellonia musiała grać w dziesiątkę.Mimo to, tak naprawdę tylko raz zakotłowało się pod bramką Jakuba Słowika, gdy po rzucie rożnym piłki tuż przed nią nie trafił rezerwowy Fabian Pawela. Dużo groźniejsze kontrataki wyprowadzała Jagiellonia, ale podopieczni Piotra Stokowca nie byli w stanie ‘dobić’ swojego przeciwnika. Próbowali Maciej Gajos oraz Rafał Grzyb.

Ostatecznie, Jagiellonia zwyciężyła w Bielsku-Białej 1:0 po bramce Dawida Plizgi i przynajmniej na kilka dni awansowała na trzecie miejsce w ligowej tabeli. Teraz białostoczan czeka bardzo prestiżowe starcie z warszawską Legią, które zostało zaplanowane na najbliższą środę. Ciemne chmury zbierają się za to nad Podbeskidziem, które przez cały mecz tak naprawdę nie miało ani jednego dłuższego okresu przewagi nad swoim przeciwnikiem. Zespół Czesława Michniewicza w najbliższej kolejce zmierzy się z Pogonią w Szczecinie, ale ich forma nie może napawać kibiców z Bielska-Białej jakimkolwiek optymizmem.


Polecamy