menu

Jagiellonia w "10" uratowała punkt w Łodzi. Widzew może pluć sobie w brodę

31 sierpnia 2013, 17:24 | Daniel Kawczyński

Widzew Łódź na własne życzenie stracił zwycięstwo w meczu u siebie z Jagiellonią Białystok. Łodzianie długo prowadzili po golu Aleksejsa Visnakovsa, ale w doliczonym czasie gry grający przez ostatnie 20 minut w "10" goście wyrównali dzięki bramce Mateusza Piątkowskiego, dla którego było to debiutanckie trafienie w Ekstraklasie.

Od rozpoczęcia sezonu żadna formacja, w żadnym zespole Ekstraklasy nie przeszła tylu przetasowań co środek obrony w Widzewie. Nie ma już duetu Thomas Phibel-Hachem Abbes, do którego pewnie zdążyliśmy się przyzwyczaić. Pierwszy podpisał kilka dni temu kontrakt z Amkarem Perm, drugi być może podąży wkrótce jego ścieżką. Trener Radosław Mroczkowski nie zamierzał już ryzykować i stawiać na niedoświadczoną parę Rafał Augustyniak - Piotr Mroziński. Dlatego szansę debiutu dostali zakontraktowani wczoraj Hiszpan Jonathan de Amo Perez i rosły Haitańczyk Kevin Lafrance. Obaj mieli wnieść pewność i świeżość w szeregi newralgicznej obrony. O pierwszej połowie najlepiej nic nie pisać. Ale z dziennikarskiego obowiązku napiszemy, że się odbyła, choć tak naprawdę, to co widzieliśmy ciężko określić mianem piłkarskiego widowiska. Startowe dziesięć minut dawało nadzieję. Złudną. Widzew dłużej utrzymywał się przy piłce, często, szybko i zdecydowanie wymieniał podania, aż wrócił do starego poziomu, czyli masowego popełniania strat w środku pola i niedokładnego zagrywania, najczęściej prosto pod nogi przeciwnika.

Jagiellonia mogła dzięki temu rozwinąć skrzydła, ale grą próbowała tylko dorównać słabym gospodarzom. Starała się grać skrzydłami i posyłać dalekie piłki do przodu. Problem w tym, że bez jakiegokolwiek efektu, może poza w 25. minutą, kiedy Mateusz Piątkowski doszedł do strzału w polu karnym, ale w porę został zablokowany za sprawą Patryka Stępińskiego.

Drugiej odsłony wyczekiwano z nastawieniem na męki oczodołów. Tymczasem zaledwie 120 sekund po wznowieniu Widzew, dość niespodziewanie, wprawił w euforię miejscową publiczność. Akcję w środku pola zainicjował Marcin Kaczmarek, Velijko Batrović w nietuzinkowy, znany tylko sobie sposób, odegrał do rozpędzonego Aleksejsa Visnakovsa. Starszy z braci Visnakovs, wzorem Eduardsa natychmiastowo poleciał w kierunku bramki i w sytuacji sam na sam nie dał najmniejszych nadziei bramkarzowi gości.

Widzew chciał pójść za ciosem, odzyskał pewność siebie i wigor, i szybko mógł prowadzić wyżej. Batrović zaliczył już asystę, to chciał się połasić również na gola. Po zejściu i szarży Kaczmarka, stanął przed czystą okazją na 14. metrze, ale kopnął obok słupa. Następnie dwie wspaniałe próby z rzutu wolnego zaliczył Lafrance. Przy pierwszej zmusił bramkarza do interwencji, przy drugiej co prawda najpierw obił mur, lecz natychmiast się poprawił i przywalił prosto w poprzeczkę. Widzew całkowicie zdominował spotkanie, a Jagiellonii wyraźnie puszczały nerwy, co objawiało się w głupich, bezmyślnych faulach. Sędzia Tomasz Wajda miał gości cały czas na oku i nie zamierzał traktować pobłażliwie nieprzepisowych zagrań. Na dwadzieścia minut przed końcem wyrzucił z boiska Martina Barana, który ostro odepchnął wychodzącego na czystą pozycję Eduardsa Visnakovsa.

Sytuacja podopiecznych Piotra Stokowca stawała się więc coraz bardziej dramatyczna, tym bardziej, że łodzianie nie spuszczali z powietrza. Wreszcie solidnie spisywali się w obronie. Nowa para stoperów wygrywała pojedynki powietrzne i pomagała wyprowadzać akcje. Polot na skrzydłach dawali także boczni obrońcy. Przy tak świetnej grze nie mogło zabraknąć kolejnych szans na podniesienie wyniku. Blisko podtrzymania strzeleckiej tradycji braci był Eduards Visnakovs (piłka po jego strzale skozłowała od poprzeczki tuż przy linii bramkowej). Zwycięstwo łodzian wydawało się być nie do zakwestionowania. Ale stare, piłkarskie porzekadło mówi co nieco o niewykorzystanych sytuacjach. Widzew się o tym boleśnie przekonał. W doliczony czasie, wrzutka Daniego Quintany minęła zagapionego Mielcarza i Piątkowski z główki, szczęśliwym trafem doprowadził do remisu. Dla Widzewa podział punktów to porażka. Jagiellonia mimo wszystko może być z niego zadowolona.


Polecamy