Jagiellonia pokonała Górnika po emocjonującym spotkaniu. Białystok wita europejskie puchary
Jagiellonia Białystok wygrała kolejne spotkanie i zapewniła sobie udział europejskich pucharach, pozostając ciągle w grze o mistrzostwo Polski. Tym razem po emocjonującym spotkaniu i wymianie ciosów pokonała Górnika Zabrze 3:2. Dobrze spotkania wspominać nie będzie jednak Jan Pawłowski, który chwilę po wejściu na boisko nabawił się groźnie wyglądającej kontuzji kolana.
W składzie Jagiellonii w stosunku do poprzedniego ligowego spotkania doszło do jednej zmiany. W miejsce ostatnio mniej efektywnego Przemysława Frankowskiego (który w dodatku podczas meczu z Wisłą zawinił przy akcji bramkowej gości) w składzie pojawił się Nika Dzalamidze, który miał ogromny udział przy obu trafieniach Jagi z poprzedniej kolejki. Do składu Górnika z kolei powrócili Robert Jeż i Roman Gergel.
Pierwsza godna odnotowania sytuacja miała miejsce w 14. minucie kiedy to Robert Jeż atakował, stracił piłkę, ale futbolówka trafiła do Erika Grendela, który świetnie uderzył sprzed pola karnego. Jego strzał został jednak świetnie obroniony przez Drągowskiego. Na kolejny strzał w światło bramki kibice musieli czekać niemal 10 minut. Wtedy to po raz kolejny uderzał Grendel i znowu górą był Drągowski. Dwa celne uderzenia Słowak przeplótł mocno niecelnym, które zasiało postrach wśród kibiców zasiadających na obrzeżach ultry. Później festiwal niecelnych strzałów kontynuował Madej.
W pierwszych 25. minutach gry zdecydowanie dominowali goście i wydawało się, że gol dla zabrzan jest jedynie kwestią czasu. Potwierdził to niebezpieczny strzał głową Shevelyukhina. Po tej akcji poszła jednak kontra, która dała prowadzenie gospodarzom. Po znakomitym wyprowadzeniu piłki przez Drągowskiego Mackiewicz na pełnej szybkości dobiegł w boczne sektory pola karnego gości. Stamtąd dograł piłkę, która by minęła bramkę zabrzan, ale do akcji niespodzianie włączył się… Grendel, kierując piłkę do bramki własnego zespołu.
Chwilę później było już 2:0 za sprawą znakomitego podania Mackiewicza do Tuszyńskiego, który urwał się obrońcom i strzałem po długim rogu podwyższył prowadzenie Jagiellonii. Przez chwilę wydawało się, że gracz klubu z Podlasia przekombinował i lada chwila zmarnuje akcję, ale ostatecznie, po skomplikowaniu sobie sytuacji, wykazał się sporym zmysłem strzeleckim.
Radość na stadionie nie zdążyła przebrzmieć, a Michał Pazdan strzałem z bliska pokonał… Drągowskiego zmniejszając straty Górnika. Trzeba podkreślić, że gdyby nie jego interwencja, piłkę do siatki wpakowałby Jez. Co ciekawe, od pierwszego do trzeciego gola nie minęły nawet 4 minuty! Wszystko to nastąpiło po dość sennej niedzielnej przystawce w wykonaniu ekip (przy czym w usypianiu widzów zdecydowanie dominowała Jagiellonia).
Na niespełna pięć minut przed końcem pierwszej połowy Jagiellonia mogła prowadzić 3:1, ale znakomitej kontry z ostrego kąta nie udało się wykończyć Modelskiemu. Pierwsza połowa spotkania potencjalnych reprezentantów naszego kraju w eliminacjach Ligi Europy zakończyła się zatem wynikiem 2:1, który znacząco przybliżała Jagę do zajęcia przynajmniej trzeciego miejsca na finiszu rozgrywek Ekstraklasy.
Po wznowieniu gry miała miejsce sędziowska kontrowersja. Patryk Tuszyński dostał piłkę w polu karnym zabrzan i wydawało się, że był podcinany, ale sędzia nie zdecydował się podyktować jedenastki. Inna sprawa, że ten sam gracz przewracał się już w polu karnym rywali w pierwszej połowie, a wtedy nie mogło być mowy o rzucie karnym. Być może arbiter uznał, że Tuszyński ma skłonność do padania w polu karnym rywali.
Chwilę później dogodnej sytuacji do wyrównania po podaniu Kosznika nie wykorzystał Robert Jeż. Nie minęły 2 minuty, a po akcji Radosława Sobolewskiego ponownie przed szansa na wyrównanie stanął Słowak, ale uderzył tuż nad bramką strzeżoną przez Drągowskiego. W 63. minucie Jez błysnął nie pierwszy raz w tym sezonie brakiem rozsądku i staranował bramkarza Jagiellonii w sytuacji, w której nie było już szans na przejęcie piłki przez pomocnika gości. Drągowski po tym wejściu musiał być cucony.
Dominację ofensywną Górnika przerwał w drugiej połowie efektowny w tym spotkaniu Mackiewicz. Po znakomitym dryblingu wbiegł on w pole karne gości i dograł do absolutnie niekrytego Grzyba. Kapitan Jagiellonii uderzył jednak mocno i niecelnie. Jeszcze bardziej niecelnym uderzeniem odpowiedział kilka minut później Grendel.
Pomimo niekorzystnego wyniku, gracze z Zabrza nie rezygnowali. Głową uderzał na bramkę Jagi Fabian Piasecki, ale piłka po jego strzale przeszła tuż obok słupka. W odpowiedzi Jaga pokazała, że nie trzeba prowadzić gry, by zdobywać gole. W jednej z nielicznych akcji w drugiej połowie Filip Modelski ofiarnie wywalczył rzut rożny, po którym piłkę w siatce rywali umieścił głową Taras Romanchuk. Dobre dogranie do Ukraińca zaliczył niezbyt widoczny w tym spotkaniu Dzalamidze.
Gdy wydawało się, że to już koniec emocji, zamieszanie w polu karnym Jagi wykorzystał Szymon Skrzypczak i przedłużył nadzieje fanów z Zabrza na korzystny wynik. Po chwili mogło być 3:3, ale silny strzał Przybylskiego wypiąstkował Drągowski. Minutę później Piasecki uderzył w poprzeczkę. W odpowiedzi świetnie uderzał Dzalamidze i zabrakło bardzo niewiele do kolejnego gola dla Jagi. Gruzin trafił jednak w boczną siatkę. Pomimo starań gości, kolejne gole już jednak nie padły i tym samym Jaga zapewniła sobie w praktyce ligowe podium.