menu

Jagiellonia drugim półfinalistą Pucharu Polski. Okienko Balaja załatwiło sprawę (ZDJĘCIA)

25 marca 2014, 22:22 | Jacek Czaplewski

Jagiellonia Białystok pozostaje w grze o Puchar Polski. W ćwierćfinałowym rewanżu z Lechią Gdańsk zremisowała 1:1, ale dzięki jednobramkowej przewadze z pierwszego meczu, awansowała do dalszej fazy.

Trener Lechii Michał Probierz miał przed pierwszym gwizdkiem świadomość, że trzeba gonić stratę ze spotkania w Białymstoku. Wiedział również o ultimatum, jakie postawiły mu władze klubu, stawiające sprawę jasno: albo będzie awans do półfinału, albo wypowiedzenie. Dlatego Probierz zdecydował, że w wyjściowej jedenastce znajdzie się miejsce aż dla trzech napastników - Zaura Sadajewa po bokach wspierać mieli Piotr Grzelczak i Patryk Tuszyński. Za nimi został ustawiony także inny zawodnik nastawiony na ofensywę, Stojan Vranjes.

Dla biało-zielonych mecz zaczął się jednak bardzo źle, bowiem w 28 minucie goście wyszli na prowadzenie. Gol autorstwa Bekima Balaja padł po krótkim rozegraniu rzutu wolnego. Albańczyk tak dobrze kopnął piłkę, że ta trafiła w samo okienko bramki. To była jedyna okazja Jagiellonii w pierwszej połowie. Lechia miała więcej szans, ale żadnej nie wykorzystała. Najlepsze zmarnowali Wojciech Zyska, Piotr Grzelczak i Zaur Sadajew. Poza tym, w 24 minucie gospodarze domagali się karnego, sugerując że ręką w przyjęciu futbolówki pomagał sobie Martin Baran. Gwizdek Jarosława Rynkiewicza wtedy akurat zamilkł, choć sędzia z Zielonej Góry wyjątkowo często po niego sięgał. Rynkiewicz dwadzieścia jeden razy dopatrzył się fauli. Trzy razy sięgał też do kieszeni po żółtą kartkę.

Po zmianie stron Lechia wzięła się za odrabianie strat, choć już w pierwszym kwadransie pozwoliła białostoczanom na stworzenie dwóch dogodnych sytuacji: najpierw z pustego przelotu bramkarza Mateusza Bąka próbował skorzystać Balaj, potem, w 57 minucie bliski zdobycia bramki z okolicy szesnastki był Maciej Gajos. Lechistom szczęście jednak dopisało, po obu uderzeniach piłka minęła lewy słupek. Co ciekawe, w tym fragmencie spotkania gospodarze również mieli dwie okazje, po których futbolówka mijała właśnie lewy słupek. Było tak po główkowych próbach Sebastiana Madery.

W 72 minucie Probierz przeprowadził ostatnią zmianę i jak się chwilę potem okazało, była to roszada najważniejsza. Przemysław Frankowski, który wszedł za Pawła Stolarskiego, dosłownie parę sekund po zameldowaniu się na murawie, wyrównał stan meczu. Piłkę do siatki skierował głową po dokładnym dośrodkowaniu innego zmiennika, Macieja Makuszewskiego.

Lechii nie starczyło już jednak czasu i sił, by doprowadzić do wyrównania dwumeczu. Po ostatnim gwizdku to jagiellończycy odtańczyli taniec radości, bo zdołali utrzymać jednobramkową przewagę z pierwszego spotkania. Wygląda na to, że to koniec trenera Probierza w Gdańsku...


Polecamy