menu

Jagiellonia bliżej półfinału Pucharu Polski po skromnym zwycięstwie nad Lechią

12 marca 2014, 20:25 | Mariusz Warda

Kolejne emocjonujące widowisko pucharowe pomiędzy Jagiellonią Białystok a Lechią Gdańsk zakończyło się wynikiem 2:1 dla gospodarzy. Bramki dla Jagiellonii zdobyli w pierwszej połowie Ugochukwu Ukah i Bekim Balaj. Po przerwie dla Lechii odpowiedział z rzutu karnego Patryk Tuszyński.

Przed meczem Jagiellonii z Lechią obydwaj trenerzy zapowiedzieli walkę na poważnie i nie odpuszczanie pucharowej potyczki. O ile każdy to zapowiada, o tyle niewielu dotrzymuje słowa. Michał Probierz i Piotr Stokowiec potwierdzili jednak, że nie rzucają słów na wiatr. W Jagiellonii zaskakujący był brak kontuzjowanego Michała Pazdana. W Lechii na ławce mecz rozpoczął piekielnie skuteczny ostatnimi czasy Patryk Tuszyński. To tyle jeśli chodzi o niespodzianki.

Na samym początku spotkania Marcin Pietrowski znakomicie uderzył głową, ale Krzysztof Baran przeniósł piłkę nad poprzeczką. Chwilę później gorąco było na drugiej połowie boiska, ale Adam Dźwigała uderzył minimalnie obok słupka. Później Dzalamidze fenomenalnie wrzucił piłkę w pole karne i centymetrów zabrakło Balajowi do sięgnięcia futbolówki. Tym samym w ciągu sześciu minut Jagiellonia stworzyła sobie więcej okazji do zdobycia gola niż przez 90 minut poprzedniego meczu obu ekip w Białymstoku.

Przez kolejny kwadrans z boiska zaczęło wiać nudą. Żadna z ekip nie dochodziła do sytuacji bramkowych, choć Jadze trzeba przyznać, że prowadziła grę. W 24. minucie to się opłaciło. Po sprytnie rozegranym rzucie rożnym Dani Quintana wrzucił piłkę w pole karne, a Ugochukwu Ukah precyzyjnym strzałem głową wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Chwilę później Lechia mogła wyrównać, ale strzał Macieja Makuszewskiego sparował golkiper gospodarzy. Chwilę później cudownym podaniem popisał się Maciej Gajos, a Bekim Balaj uderzył na bramkę gości. Mateusz Bąk zmienił tor lotu piłki, ale nie na tyle, by ta nie wpadła do bramki. Dwa gole w 2 minuty i Jaga prowadziła z Lechią 2:0, a dodać należy, że dotychczas w tym sezonie gracze z Podlasia ani razu nie pokonali bramkarza gdańszczan.

W 30. minucie sędzia Musiał mógł podyktować dwa karne dla Lechii w jednej akcji, ale ani razu nie zdecydował się na ten krok. Tym samym zrehabilitował się Jadze za dwa niegwizdnięte karne z meczu z Ruchem Chorzów. Lechia zaczęła od tego momentu napierać. Szczególnie widoczny był duet Zaur Sadajew – Maciej Makuszewski. Widać, że temu drugiemu służy podlaskie powietrze. Dominacja gości nie przekładała się na akcje. Duża w tym zasługa niemiłosiernie nieskutecznego Sadajewa, którego stylizacja na Abrahama Lincolna nie szła w parze z głodem bramek.
Po pierwszej połowie Jagiellonia prowadziła 2:0 po oddaniu trzech strzałów, z których dwa były celne. Lechia strzelała dużo częściej, ale nie mogła pochwalić się podobną skutecznością.

W drugiej połowie pierwszą znakomitą akcję skonstruowała Lechia, a konkretnie Piotr Wiśniewski. Świetnie przedarł się on w pole karne, ale strzał był już znacznie mniej cudowny niż poprzedzająca go akcja. Później swojej szansy nie wykorzystał również Maciej Makuszewski. Aby powalczyć o dobry odrobienie strat, trener Probierz zdecydował się wprowadzić na boisko Patryka Tuszyńskiego. Ten właśnie zawodnik zdobył kontaktową bramkę z rzutu karnego, który w 66. minucie podyktował sędzia Musiał po faulu Adama Waszkiewicza na Piotrze Wiśniewskim.

Generalnie druga połowa odbywała się pod dyktando gości. Wprowadzenie Joela Perovuo było bardzo ryzykownym posunięciem trenera Stokowca. Bez Rafała Grzyba (za którego wszedł Fin) i Michała Pazdana, Jaga utraciła walory w środku pola i oddała Lechii całą inicjatywę. Ta z kolei atakowała coraz śmielej, czego nie udawało się przełożyć na bramkę.

Na kwadrans przed końcem meczu blisko wyrównania był… Adam Dźwigała, który uderzył w poprzeczkę własnej bramki. Wynik jednak nie uległ już zmianie i Jagiellonia odniosła minimalne zwycięstwo, które nie pozwala jej jechać spokojnie na rewanż do Gdańska. Tym bardziej, że to Lechia przez 2/3 tego spotkania prowadziła grę i gdyby patrzeć wyłącznie na sytuacje bramkowe, zdecydowanie zasłużyła na zwycięstwo. Po dzisiejszym meczu kwestia awansu jest sprawą otwartą.


Polecamy