Jagiellonia Białystok. Reprezentacyjna przerwa oznacza wytężoną pracę i lizanie ran
Żółto-Czerwoni nie mają wątpliwości, że punkt zdobyty w Kielcach, po klęsce przed tygodniem ze Śląskiem Wrocław, trzeba przyjąć z dużym szacunkiem.
fot. Sławomir Stachura
Prezent Bartosza Rymaniaka i gol Arvydasa Novikovasa nie wystarczyły Jadze do pokonania Korony. Ale dały cenny remis. Białostoczanie z tej zdobyczy, biorąc pod uwagę przebieg spotkania, mogą być usatysfakcjonowani.
- Chcieliśmy się zrehabilitować za ostatni bardzo słaby występ, zremisowaliśmy i szanujemy ten wynik. Korona nie dała nam punktów za darmo - mówi szkoleniowiec Jagi Ireneusz Mamrot.
Wielka w tym zasługa ofensywnej nieporadności kielczan i Mariana Kelemena, który po strzałach rywali dokonywał w bramce cudów.
- Mecz był trudny, zważywszy też na fakt, że musieliśmy się podnieść moralnie po porażce ze Śląskiem. Każdy z nas walczył 90 minut i nikomu nie można odmówić ambicji. Ostatecznie osiągnęliśmy remis. Rezultat ten na trudnym terenie trzeba szanować - uważa słowacki bohater jagiellończyków, cytowany przez stronę klubu.
Jagiellończycy przed wyprawą do stolicy województwa świętokrzyskiego podkreślali, że nie interesuje ich przeszłość. Zwłaszcza, że ta nie przedstawiała się w różowych kolorach. Podopieczni Mamrota w meczu z Koroną nie do końca mogli uciec myślami od katastrofalnego występu przeciwko Śląskowi. Porażka w żółto-czerwonych derbach oznaczałaby bowiem, że nie była to jednorazowa wpadka, a początek większego kryzysu.
- Zawsze chcemy wygrywać. W ubiegły poniedziałek zagraliśmy bardzo źle i to nie ma prawa się powtórzyć. Powiedzieliśmy sobie, że z Koroną musimy walczyć i rzeczywiście daliśmy z siebie maksimum - zaznacza Kelemen. - Jest niedosyt, że nie dowieźliśmy wygranej do końca. Skoro jednak nie da się zwyciężyć, to nie można przegrać, bo w tabeli panuje ogromny ścisk - dodaje.
Wciąż jednak dużo jest zastrzeżeń do stylu gry, prezentowanego przez wicemistrzów Polski w ostatnich tygodniach.
- Oczywiście nie lubię, kiedy wybijamy piłkę na oślep, ale defensorzy byli pod presją inie chcieli ryzykować. Futbolówki były wybijane, a w środku pola przejmowali je defensorzy gospodarzy. W końcówce na boisku pojawił się Marko Poletanović i dzięki wsparciu Serba dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce - podkreśla Mamrot.
Przed Jagiellonię dwa tygodnie przerwy na mecze reprezentacyjne. Nie będzie to jednak czas sielanki. Drużyna ma niewiele czasu, żeby wylizać rany i poprawić formę. To wydaje się koniecznością, jeśli nasi piłkarze myślą o zatrzymaniu w najbliższym meczu rozpędzonej Pogoni Szczecin.
Niepokój budzi też długa lista kontuzjowanych, do której dołączył w niedzielę Mile Savković. - Mam nadzieję, że nasza sytuacja kadrowa za dwa tygodnie będzie lepsza - liczy Mamrot.