Jagiellonia Białystok. Łukasz Burliga: Gratulujemy Lechii, ale nie obawiamy się wyprawy do jej twierdzy
Na niezdobyty dotychczas teren gdańskiej Lechii przyjadą w niedzielę niepokonani w delegacji białostoczanie. Trudno więc o lepszą zapowiedź spotkania na szczycie ekstraklasy.
fot. Wojciech Wojtkielewicz
Rzeczywiście, wszystkie znaki wskazują na wielkie widowisko, w którym spotkają się dwie najlepsze drużyny tych rozgrywek. Dobrze gramy na wyjazdach i mam nadzieję, że dobrą passę potrzymamy też w Trójmieście - mówi prawy obrońca Żółto-Czerwonych Łukasz Burliga.
Jagiellończycy nie obawiają się gdańskiej jaskini lwa
Lechia na półmetku obecnego sezonu przewodzi w stawce i rozdaje karty, co musi zaskakiwać, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w rundzie wiosennej poprzednich rozgrywek walczyła o utrzymanie. Postęp Lechii to największa zasługa Piotra Stokowca, który w marcu przejął zespół rozbity i w krótkim czasie tchnął w gdańskich piłkarzy nowe życie.
- Lechia zawsze miała potencjał na dobre granie, natomiast niespodziewałem się, że akurat w tym sezonie będą wiodącą siłą ligi i liderem po jesiennej części sezonu. Wypada im tylko pogratulować, ale nie obawiamy się wyprawy na gdański stadion - zapewnia Burliga.
Energa Gdańsk należy teraz do wyjątkowo niewdzięcznych obiektów dla rywali na piłkarskiej mapie Polski. Biało-Zieloni przyzwyczaili kibiców, że na własnym boisku nie przegrywają, a nawet zbyt często nie remisują. Tylko Śląsk Wrocław (1:1) i Zagłębie Lubin (3:3) wróciły z Pomorza z jakąkolwiek zdobyczą. W pozostałych pięciu meczach górą byli gospodarze.
- To budzi podziw, ale nie ma co zamazywać obrazu i mówić, że gościły tam jakieś wielkie firmy - zaznacza nasz rozmówca. - Siłą Lechii jest wyrafinowany futbol. W tamtym sezonie grali bardziej otwarcie, co nie do końca przekładało się na dobre wyniki. W założeniu ich gra nie musi wyglądać ładnie dla oka, ale ma być skuteczna i tak rzeczywiście jest. O wygranej Lechii w wielu spotkaniach przesądza jeden gol. Błąd może więc okazać się bardzo kosztowny - dorzuca.
Upatrują szansy w niepewnej defensywie Lechii
Białostoccy defensorzy w tym, Łukasz Burliga muszą zwrócić szczególną uwagę na portugalskiego snajpera Lechii - Flavio Paixao. 34-latek od kilku sezonów nie przestaje zaskakiwać i daje do zrozumienia, że daleko mu do planów o zakończeniu kariery. W ostatnim wygranym przez Lechię meczu z Cracovią (1:0) Paixao strzelił zwycięską bramkę, wyrównując osiągnięcie Bogdana Adamczyka, który do tej pory był najlepszym napastnikiem gdańszczan w najwyższej klasie rozgrywkowej (36 goli).
- Odkąd Portugalczyk jest w ekstraklasie, nie spada poniżej pewnego poziomu i bywa niebezpieczny dla rywali - ocenia Burliga. - Ale na uwagę obrońców zasługuje również dobrze spisujący się ostatnio Lukas Haraslin. Słowak jest jednym z tych, którzy stanowią groźną w Lechii drugą linię. Zespół ma jedna spore rezerwy z tyłu i w tym upatruję naszej szansy - kontynuuje.
Burliga twierdzi też, że rozpoczęcie rundy rewanżowej z drugiego miejsca może być dobrym punktem wyjścia przed walką o mistrzostwo Polski w ostatecznej fazie sezonu.
- Patrzę na to przez pryzmat dwóch ostatnich sezonów, w których na półmetku byliśmy liderem, a kończyliśmy na drugim miejscu. Oby to był dobry znak na przyszłość - uśmiecha się 30-latek.
Przerwa na reprezentację służyła rekonwalescentom
W przerwie na mecze reprezentacyjne poprawiła się sytuacja kadrowa wicemistrzów Polski. Po kontuzji pleców do treningów wrócił Serb - Mile Savković. Gorzej wygląda sytuacja Jakuba Wójcickiego. Zmaga się on z urazem ścięgna Achillesa i na razie trudno stwierdzić, kiedy wróci do zajęć.