Jagiellonia Białystok - ŁKS Łódź 2:0. Trenerski nos po raz kolejny nie zawiódł Ireneusza Mamrota
Błysk Bartosza Kwietnia, powrót do gry Martina Pospisila i szczelna defensywa. To główne powody bardzo dobrej postawy Jagiellonii Białystok w meczu z ŁKS Łódź (2:0).
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
[przycisk_galeria]
Po ostatniej porażce 1:3 z Wisłą Płock na głowy Żółto-Czerwonych spadło wiele krytycznych słów. Zwłaszcza w kierunku piłkarzy odpowiedzialnych za grę obronną. Zresztą słusznie, bowiem Jaga w ostatnich tygodniach bardzo łatwo pozwalała rywalom na swobodną grę i stratę bramek. W tygodniu poprzedzającym starcie z łodzianami trener Ireneusz Mamrot musiał znaleźć na to receptę. W efekcie do podstawowego składu z marszu wskoczyli Bartosz Kwiecień i Bodvar Bodvarsson. Polak mianowany do roli środkowego obrońcy zastąpił Zorana Arsenicia, natomiast Islandczyk wskoczył w miejsce Guilherme. Szkoleniowiec białostoczan nieskromnie mógł potem przyznać, że każda z tych decyzji obroniła się.
CZYTAJ TEŻ: Oceny piłkarzy Jagiellonii Białystok po meczu z ŁKS Łódź (2:0)
Kwiecień spełnił swoją rolę nie tylko w defensywie. Równie skuteczny był w ofensywie, zdobywając bramkę strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Tym samym potwierdził, że w ostatnich tygodniach znajduje się w wysokiej formie. W Płocku 25-latek także mógł zakończyć mecz z przynajmniej jednym trafieniem na koncie. W niedzielę doszedł do trzech sytuacji strzeleckich, z czego jedną wykorzystał.
- Długo czekałem na tego gola, to prawda. Szczerze powiedziawszy bardziej cieszy mnie wygrana - zapewnia Kwiecień, cytowany przez oficjalny portal klubu. - Gdzie wystawi mnie trener, tam będę walczył. Po prostu jestem żołnierzem i robię to, co do mnie należy. Na każdych zajęciach ciężko pracuję, bo wiem, że szansa prędzej lub później przyjdzie, a ja muszę ją wykorzystać.
Zadowolony z siebie może być też Bodvarsson, który imponował walecznością. W drugiej połowie uratował drużynę w beznadziejnych sytuacjach, wybijając futbolówkę spod nóg Łukasza Sekulskiego. - Fajnie było znowu znaleźć się w pierwszym składzie. Długo na to czekałem, ale ciężka praca popłaca i przyniosła efekty. Początek spotkania był trudny, miałem drobne problemy w pierwszym kwadransie, ale później z każdą minutą było coraz lepiej - ocenia lewy obrońca. - To świetny napastnik (Łukasz Sekulski - przyp. red.) zatrzymanie go w sytuacji jeden na jednego nie było łatwe. Na szczęście dobrze zagrał nie tylko Bodvarsson, ale cała drużyna.
ZOBACZ: Tak kibicowałeś Jagiellonii w meczu z ŁKS Łódź (2:0)
Na oddzielną dyskusję należy temat powrotu do składu po pauzie za kartki Martina Pospisila. Występy, takie jak ten niedzielny czeskiego rozgrywającego, pokazują jego prawdziwą wartość dla drużyny. Pomijając nawet asystę przy wspomnianym trafieniu Kwietnia na 1:0, były piłkarz m.in. Viktorii Pilzno wykazywał się spokojem w rozegraniu piłki i kontrolował tempo akcji. Można odnieść wrażenie, że gdy Pospisil ma swój dzień, to przekłada się na całą drużynę. Tak było również w spotkaniu z łodzianami.
- Wszystko to cieszy tym bardziej, że zdobyliśmy bramkę po rozegraniu stałego fragmentu gry. Do tej pory mieliśmy sporo rzutów rożnych, ale nie potrafiliśmy ich zamienić na bramki - tłumaczy „Pepik”.
W najbliższy piątek w Gliwicach na barki Pospisila spadnie jeszcze większa odpowiedzialność za walkę w środku pola, gdyż czwartą żółtą kartką, eliminującą z gry przeciwko Piastowi otrzymał Taras Romanczuk.
[xlink]04b7e7b1-3644-42d7-22a0-4807ff0b38ad,37628c7b-7795-d307-6269-822fd6813f7d[/xlink]