Jagiellonia Białystok. Ireneusz Mamrot przed półfinałowym meczem Pucharu Polski z Miedzią Legnica (wideo, zdjęcia)
Trener Jagiellonii Białystok przed meczem z Miedzią Legnica w półfinale Pucharu Polski przekonuje, że celem jego zespołu jest awans do finału rozgrywek i występ na Stadionie Narodowym. Zaznacza też, że wtorkowa rywalizacja nie ma zdecydowanego faworyta.
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
[przycisk_galeria]
O meczu z Miedzią
- Zdajemy sobie sprawę, o co gramy i na jakim etapie jesteśmy w Pucharze Polski. Od pierwszej rundy traktowaliśmy te rozgrywki bardzo poważnie. Naszym celem było i jest gra w finale na Stadionie Narodowym. Czeka nas ciężki mecz, ale na tym etapie trudno wybierać sobie przeciwników. Uważam, że w obu parach półfinałowych nie ma faworytów. Mimo że Lechia Gdańsk jest liderem ekstraklasy, to Raków Częstochowa w meczach u siebie pokazał, że jest w stanie ograć każdego przeciwnika. Mecz z Miedzią jest dla nas najważniejszy i jesteśmy mocno skoncentrowani przed tym pojedynkiem.
O najbliższym rywalu
- Wiemy, jak Miedź gra. To zespół, który występuje w innym ustawieniu niż większość drużyn w naszej lidze i reaguje na to, co chce w danym momencie osiągnąć. We Wrocławiu, podobnie jak my z Pogonią, legniczanie chcieli zdobyć punkt, z kolei z Cracovią zagrali inaczej i widać było, że chcą wygrać to spotkanie. Wiemy, w jakim ustawieniu zagrają i na 90% możemy przewidzieć ich skład, choć wiadomo, że trener zawsze może dokonać jednej czy dwóch zmian, które nas zaskoczą. Nie wiemy jednak, jakie Miedź będzie miała założenia – czy wyjdzie od początku wysokim pressingiem, czy będzie wolała się cofnąć i poczekać. Musimy być przygotowani na oba warianty.
O ostatnich występach Jagiellonii
- Nie chciałbym być źle zrozumiany, ale uważam, że w meczu z Legią były momenty pozytywne, które mnie zadowalały. Przegraliśmy tam jednak przez błędy defensywne. Kilka razy jako drużyna źle się ustawiliśmy i Legia to od razu wykorzystała, ale widziałem zalążki dobrej gry.
- W spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec nie powiem, że nasza gra była płynna. Natomiast zdawaliśmy sobie sprawę, że był to mecz, który musieliśmy wygrać i widać to było po zawodnikach. Gdy czytam artykuły zamieszczone na większych portalach czy gazetach, to zauważyłem sporą krytykę, jeśli chodzi o grę Jagiellonii. Natomiast Zagłębie nie stworzyło sobie ani jednej stuprocentowej sytuacji, poza rzutem karnym, z którego padła bramka. Przyznaje, że początek był bardzo nerwowy, były stałe fragmenty gry. Później, gdy zespół zdobył bramkę, z każdą minutą zaczął grać coraz lepiej. To nie jest jeszcze gra, jakiej wszyscy byśmy oczekiwali, ale wierzę, że to zwycięstwo nam tylko pomoże, bo drużynie brakuje tylko i aż pewności w grze. Gdyby ona była, to spotkanie mogłoby się zakończyć wyższym wynikiem. Mieliśmy kilka sytuacji, w których wychodziliśmy w przewadze liczebnej, ale nie podejmowaliśmy dobrych decyzji.
- Drużyna pokazała, że pod względem fizycznym wyglądała bardzo dobrze, mimo że to był kolejny mecz rozgrywany co trzy dni. Nie brakowało jej też determinacji. Zawodnicy zostawili w sobotę sporo zdrowia na boisku i podobnie będzie we wtorek. Wierzę też, że z każdym meczem będziemy grać coraz lepiej.
O stanie zdrowia Patryka Klimali
- Nie chciałbym pomagać trenerowi Nowakowi. Do tej pory było tak, że jeden młodzieżowiec był na boisku, a drugi na ławce. Występ Patryka pozostaje pod znakiem zapytania, ale pozostali zawodnicy są do naszej dyspozycji.
O wyciąganiu wniosków z jesiennego meczu obu zespołów
- Oba zespoły zmieniły się personalnie od tego momentu. To było zupełnie inne spotkanie. My wówczas graliśmy bardzo ofensywnie i prowadząc 2:1 daliśmy sobie strzelić dwie bramki, bo na boisku zaczęły się robić bardzo duże przestrzenie. Nigdy nie podchodzą do rywalizacji z najbliższym przeciwnikiem, wracając do meczu, który był pół roku wcześniej. To nie ma sensu. Ktoś powie też, że w lutym wygraliśmy łatwo z Miedzią 3:0, a tak nie było, bo mieliśmy trzy sytuacje i wszystkie wykorzystaliśmy. Nie zawsze w piłce tak się zdarza. Nawet te dwa spotkania były zupełnie inne, a jutro może być jeszcze inny mecz.
O ewentualnych wykonawcach rzutów karnych
- Na podstawie treningów nie można wiele powiedzieć. Jestem już od dłuższego czasu trenerem i widziałem, jak zawodnicy wykonują na treningach rzuty karne. Na treningu bramka ma 20 metrów wysokości i 20 metrów szerokości, z kolei w meczu 2 metry na 2 metry. Wszystko zależy od tego, co dzieje się w głowie zawodnika i jak mocny jest on psychicznie. Tak to po prostu wygląda.