menu

Jagiełło pogrążył Legię. Mistrz Polski poległ w Bielsku-Białej

1 grudnia 2013, 19:52 | Przemysław Drewniak

W ostatnim meczu 18. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Podbeskidzie sensacyjnie pokonało warszawską Legię 1:0. Decydującego gola dla gospodarzy zdobył w samej końcówce wychowanek klubu ze stolicy, rezerwowy Aleksander Jagiełło. Dzięki wygranej „Górale” opuścili strefę spadkową, zaś Legia nie zdołała powiększyć przewagi nad Wisłą i Górnikiem.

Wzorem poprzednich meczów, trener gości Jan Urban zdecydował się na kolejne przetasowania w wyjściowej jedenastce swojej drużyny. Pierwszy raz w tym sezonie od początku zagrał powracający po kontuzji Inaki Astiz, a na pozycję defensywnego pomocnika wrócił Tomasz Jodłowiec. Na prawe skrzydło powędrował Łukasz Broź, a na ławce musieli zasiąść Henrik Ojamaa, Dominik Furman czy Helio Pinto. Niespodziewanie na żadne zmiany w stosunku do poprzedniego meczu nie zdecydował się Leszek Ojrzyński. Podbeskidzie zagrało w takim samym składzie w drugim spotkaniu z rzędu dopiero pierwszy raz w tym sezonie.

Od mocnego uderzenia niespodziewanie rozpoczęli „Górale”, którzy już w 9. minucie mogli objąć prowadzenie. Wtedy to po raz pierwszy dali znać o swojej najgroźniejszej broni, a więc stałych fragmentach gry, gdy po zgraniu głową Koniecznego do siatki trafił Błażej Telichowski. Sędzia liniowy słusznie dopatrzył się jednak spalonego obrońcy gospodarzy. Kilka minut później legioniści otrzymali kolejne ostrzeżenie. Piłkę przed polem karnym przejął niepilnowany Konieczny, przymierzył z woleja, ale wprost w stojącego na środku bramki Dusana Kuciaka. W 22. minucie w końcu odpowiedzieli goście. W polu karnym pokazał się Miroslav Radović, dograł piłkę na czwarty metr do Tomasza Brzyskiego, ale skrzydłowy Legii oddawał strzał pod dużym kątem i skuteczną interwencją popisał się Richard Zajac.

Później gra z obu stron znacznie się uspokoiła. Inicjatywę przejęła Legia, która znacznie częściej utrzymywała się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało, bo cofnięci przed własne pole karne gospodarze skutecznie rozbijali jej ataki. Bardzo słabo spisywał się Wladimer Dwaliszwili. Gruzin znów sprawiał wrażenie ociężałego, nie nadążał za podaniami kolegów i notował stratę za stratą.

Szczytem nieudolności Dwaliszwili wykazał się na początku drugiej połowy. Po stałym fragmencie gry piłka trafiła do niego na trzeci metr, ale Gruzin uderzył ją tak anemicznie, że ta powędrowała wprost w ręce Zajaca. Legia przycisnęła na moment po godzinie gry, gdy miała dwie okazje do zdobycia bramki. Najpierw z dystansu groźnie uderzał Radović, ale posłał piłkę minimalnie obok spojenia słupka z poprzeczką. Chwilę strzał główką Brzyskiego wyjął spod poprzeczki Zajac. Goście nadal jednak mieli problemy ze złapaniem właściwego rytmu gry i brakowało im wykończenia pod bramką rywali.

Eksplozja radości wstrząsnęła ławką rezerwowych Legii w 80. minucie. Wtedy to wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Henrik Ojamaa huknął wolejem z 30 metrów i piłka ugrzęzła w siatce gospodarzy. Piłkarze Jana Urbana długo świętowali zdobycie bramki, ale po naradach z sędzią technicznym Bartosz Frankowski zmienił swoją pierwotną decyzję i odgwizdał przewinienie jednego z graczy Legii, który przy strzale Estończyka był na spalonym i blokował bramkarza „Górali”. Pobudzeni tą sytuacją gospodarze już minutę później mieli stuprocentową okazję do zdobycia gola, ale wychodzący sam na sam z Kuciakiem Aleksander Jagiełło oddał niedokładny strzał i przegrał pojedynek ze słowackim bramkarzem.

Wychowanek Akademii Piłkarskiej Legii zrehabilitował się z nawiązką w 89. minucie. Jagiełło otrzymał podanie od Bartlewskiego na lewej stronie pola karnego, z zimną krwią przyjął piłkę i pewnym strzałem w długi róg dał sensacyjne zwycięstwo Podbeskidziu. Bogusław Leśnodorski może pluć sobie w brodę, iż nie nałożył na bielszczan klauzuli zabraniającej Jagielle występ przeciwko swojemu macierzystemu klubowi...