"Jaga" ograła Śląsk! Katastrofalne "déjà vu" Pawełka! [ZDJĘCIA]
W pierwszym meczu 23. kolejki Ekstraklasy Jagiellonia Białystok, mimo że przegrywała 0:1, pokonała na własnym boisku Śląsk Wrocław 2:1. Dwa "bliźniacze" błędy popełnił golkiper wrocławian Mariusz Pawełek, który dwukrotnie "wypluł" piłkę po strzałach Konstantina Vassiljeva i ułatwił rywalom zdobycie bramek.
W obu zespołach w piątkowym spotkaniu trenerzy przeprowadzili po cztery zmiany w stosunku do poprzednich meczów. Pewną niespodzianką było nieskorzystanie z usług Gutiego przez Michała Probierza. Pozycję na boisku zachował natomiast Sebastian Madera, bardzo krytykowany za spotkanie w Warszawie.
W pierwszych minutach konsekwentnie na "żółtko" pracował Taras Romanchuk. Pierwszy faul sędzia Frankowski mu odpuścił, ale za drugim razem już musiał sięgnąć po żółtą kartkę. W odpowiedzi Tomasz Hołota postanowił również zapisać się w notesie sędziego. Niestety, nie bramką, a tym samym co jego kolega z przeciwnej drużyny.
Czemu trzeba pisać o tych sytuacjach? Bo na boisku początkowo niewiele się działo. Wyjątkiem była próba Konstantina Vassiljeva, który starał się lobować Mariusz Pawełka z… własnej połowy. Nie udało się.
W kolejnych dwóch akcjach wyróżnił się Igors Tarasovs. Najpierw uderzył nad bramką gości, a potem powstrzymał szarżującego Roberta Picha. W kolejnej akcji Piotr Grzelczak mógł, a nawet powinien, wcelować w światło bramki Śląska, ale jego uderzenie z 10 metrów "poszło" ponad bramką.
Śląsk odpowiedział najlepiej jak to było możliwe. Matija Sirok sfaulował w polu karnym Roberta Picha, a jedenastkę na gola zamienił Tomasz Hołota. Trzeba jednocześnie przyznać, że Bartłomiej Drągowski był stosunkowo bliski obronienia jedenastki.
W kolejnej godnej odnotowania sytuacji Kamil Biliński staranował Igorsa Tarasovsa. Później piłkarze Śląska błyszczeli już tylko dzięki grze w piłkę. Najpierw Ryota Morioka świetnie dograł do węgierskiego kolegi, ale Andras Gosztonyi nie wykorzystał prezentu. Kilka minut później dosłownie centymetrów zabrakło, by Robert Pich umieścił piłkę zagraną wzdłuż bramki. "Jagę" stać było tylko na niebezpieczną akcję Frankowskiego, który tak sobie wyłożył piłkę, że ta padła łupem Mariusza Pawełka.
Tymczasem Śląsk atakował i atakował… Raz uderzał niecelnie Hołota, innym razem Sebastian Madera przeciął podanie graczy ofensywnych gości, a przy jeszcze jednej okazji po dobrym uderzeniu Morioki z rzutu wolnego świetnie zachował się młody golkiper "Jagi". A że niewykorzystane okazje się mszczą…
Akcja Jagiellonii była bardzo dynamiczna. Najpierw Vassiljev podał do wychodzącego na pozycję i totalnie niekrytego Fedora Cernycha, ale jego uderzenie zostało wyblokowane przez defensorów gości. Piłkę wybijał z pola karnego Hołota, lecz strzelec bramki dla Śląska zrobił to na tyle źle, że futbolówka spadła pod nogi Vassiljeva. Dysponujący atomowym uderzeniem Estończyk strzelił wprost w Pawełka, ten odbił piłkę przed siebie, co na gola strzelonego głową zamienił jeden z najniższych graczy na murawie, czyli Rafał Grzyb.
"Jaga" mogła wyjść jeszcze przed przerwą na prowadzenie, ale Przemysław Frankowski zbyt długo rozmyślał nad rozwiązaniem akcji i rywale zdążyli wyblokować jego uderzenie.
W przerwie obaj trenerzy zdecydowali się dokonać po zmianie. W zespole gospodarzy pojawił się Łukasz Burliga, a gości Jacek Kiełb. Pierwszy z nich zmienił gracza, który sprokurował karnego. Co ciekawe, to drugi mecz Burligi przeciw Śląskowi tej wiosny, ponieważ tydzień wcześniej przegrał z tym zespołem w barwach krakowskiej Wisły. Kiełb wszedł z kolei za Gosztonyia.
Już w pierwszej akcji Jaga przeprowadziła ciekawy atak. Zaczął Grzelczak, kontynuował Vassiljev, a zmarnował Frankowski, który podał za plecy swojego kolegi, za to precyzyjnie do obrońcy Śląska. W kolejnej sytuacji Drągowski uruchomił Grzelczaka, ten rozciągnął do Vassiljeva, który delikatnym muśnięciem podał do Grzyba, lecz kapitan "Jagi" uderzył bardzo niecelnie.
Następnie błysnął Burliga, który precyzyjnie dograł do Grzelczaka w pole karne, ten dograł do Vassiljeva, ale tym razem strzał wprost w Pawełka nie przyniósł skutku. Niezrażony niepowodzeniem kolegi analogiczną próbę chwilę później podjął Grzyb, ale Pawełek ponownie obronił.
Śląsk miał okazję po rzucie wolnym za brutalny, ukarany żółtą kartką, faul Wasiluka na Bilińskim. Piotr Celeban nawet skierował piłkę do siatki, ale gol nie został uznany, ponieważ aż czterech graczy gości znajdowało się w momencie podania na pozycji spalonej. Kolejną akcję mieli gości po fatalnym wybiciu Burligi, ale Kiełb strzelił bardzo niecelnie. Kolejne uderzenie, tym razem Hołoty, zatrzymało się na Tarasovsie. Strzał Bilińskiego z kolei z łatwością powstrzymał Drągowski.
W odpowiedzi "Jaga" świetnie "poszła" z akcją, a Frankowski nie po raz pierwszy w tym meczu podał do Pawełka. Chwilę później golkiper Śląska po raz kolejny w tym spotkaniu źle odbił piłkę przed siebie, znowu po strzale Vassiljeva, i ponownie zespół Śląska zapłacił za to stratą gola. Tym razem zdobywcą bramki był Karol Świderski, który wszedł na murawę trzy minuty wcześniej. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry w trudnej sytuacji po długim słupku próbował uderzać Grzelczak, ale Pawełek na raty obronił ten strzał.
W odpowiedzi piłkę meczową miał Śląsk, ale w ostatniej sekundzie spotkania Drągowski najpierw cudownie obronił strzał Bilińskiego, a następnie dobitkę Petera Grajciara.
Wynik nie uległ już zmianie i Jaga odskoczyła Śląskowi na 3 punkty oraz, przynajmniej chwilowo, znalazła się w górnej połówce tabeli.