Jacek dla Ekstraklasa.net: Jestem głodny rewanżu
– Jeżeli Okocimski jasno przedstawi cele na przyszły sezon, zostanę w klubie – powiedział po porażce ze Stomilem Olsztyn Radosław Jacek, kapitan "Piwoszy". Przegrana 0:1 (0:0) oznacza dla drużyny z Małopolski degradację do drugiej ligi.
fot. Michał Gąciarz
Jeszcze przed dzisiejszym spotkaniem broniła Was matematyka, ale teraz rozmawiamy już z pełną świadomością, że Okocimski spada z ligi.
Nie da się ukryć, że nawet, gdybyśmy wygrali ze Stomilem, szanse na utrzymanie byłyby iluzoryczne. Już po meczu w Niecieczy wiedzieliśmy, że jeżeli się utrzymamy, to trzeba będzie rozpatrywać to w kategoriach cudu. Jak nie idzie, to nie idzie. Przy takich bramkach, jak ta dzisiaj, widać, że nie jesteśmy w stanie ruszyć do przodu, dlatego teraz jesteśmy w drugiej lidze.
Waszą największą bolączką w rundzie wiosennej zdawał się być fakt, że potrafiliście urywać punkty faworytom, a gdy przychodziło do meczów z bezpośrednimi rywalami o utrzymanie, Okocimski sprawiał wrażenie sparaliżowanego.
Nie wiem, czy faworyci mogli nas w jakiś sposób lekceważyć, bo zawsze grali z nami bardzo otwartą piłkę. W meczach na początku rundy stosowaliśmy trochę inną taktykę - byliśmy "schowani" i liczyliśmy na kontrataki, do czasu przynosiło to efekty. Po meczach z Energetykiem i Dolcanem w klubie doszło do sporych zmian, nowi trenerzy próbowali zaszczepić u nas ofensywny styl gry z wysokim pressingiem - jak widać po wynikach, na tę chwilę nie ma to żadnych efektów. Przypuszczam, że problem leżał także w naszej psychice. Często graliśmy pod dużą presją i było to widać w naszych nerwowych zagraniach, co jest główną przyczyną większości słabych meczów w naszym wykonaniu. W każdym spotkaniu staramy się wykonywać to, co przed meczem nakreślą nam trenerzy, ale można powiedzieć, że do tej pory wiatr wiał nam w oczy.
Tak mogło być i dzisiaj przeciwko Stomilowi, bo każda kontra Okocimskiego była rozgrywana bardzo ślamazarnie. W zasadzie za każdym razem po odbiorze piłki Wasz zespół sprawiał wrażenie, jakby nie miał zielonego pojęcia, co z nią zrobić, a rywale tylko na to czekali.
Dzisiaj nie byliśmy nastawieni na kontry i chcieliśmy grać wysoko. Gra w ofensywie kompletnie nam nie idzie i widać to na boisku. W defensywie nie jesteśmy w stanie zachować czystego konta, co przekłada się na nasze wyniki, które są, jakie są. Jeżeli w każdym meczu tracimy bramki i nie strzelamy żadnej, trudno mówić o jakiejkolwiek pewności siebie, pewnego rodzaju automatyzmach w grze. Widać gołym okiem, że bardzo się męczymy i tak już będzie chyba do samego końca.
Po meczu w Niecieczy trener Orłowski narzekał, że w zespole zwyczajnie brak jakości sportowej. Tymczasem, w kadrze Okocimskiego jest spora grupa zawodników otrzaskanych w ekstraklasie.
Trener wyraził taką opinię a nie inną, ale według mnie problem leży gdzie indziej. Ta drużyna ma potencjał, chociaż trudno mówić o jakiejkolwiek jakości, kiedy psychika jest w opłakanym stanie. Gdyby kilka spotkań potoczyło się po naszej myśli, nikt o braku jakości nie mógłby mówić. Jeśli nie ma wyników, łatwo mówić, że nie ma jakości - na treningach wszyscy widzą, że potrafimy grać w piłkę. Jak już wspomniałem, prędzej stawiałbym na problemy z mentalnością.
Jeśli już rozmawiamy o treningach, to warto poruszyć temat Jakuba Grzegorzewskiego. Na początku rundy drużyna chwaliła go za doświadczenie, jakie wnosi do zespołu, tymczasem ostatnio rozstał się z Okocimskim pod pretekstem lekceważenia treningów. Jak to w końcu było?
Nie chciałbym się szczegółowo wypowiadać na ten temat. Z tego, co wiem, trener Orłowski powiedział mediom wystarczająco głośno, o co chodziło. My, jako zawodnicy, musieliśmy przyjąć tę decyzję, chociaż uważamy, że szkoda pozbywać się Kuby i jako zespół byliśmy po jego stronie. Taka była decyzja szkoleniowców i jako drużyna nie mogliśmy wiele zrobić w tej sprawie.
Mówi się, że kapitan schodzi z okrętu ostatni - zarząd Okocimskiego zapowiedział, że będzie starał się zatrzymać kilku podstawowych zawodników na następny sezon i pierwsze rozmowy na ten temat już się rozpoczęły. Czy znalazł się Pan w gronie tych piłkarzy?
Nie ukrywam, że klub podjął rozmowy. Na razie w ogóle nie wiadomo, na czym stoimy. Sam klub nie wie, czego można spodziewać się po degradacji. Ostatnim razem utrzymaliśmy się przez zamieszanie z licencjami, teraz nie możemy liczyć na nic podobnego. Jeżeli klub przystąpi do drugiej ligi, mam nadzieję, że przedstawi konkretne warunki, przede wszystkim rozwoju klubu i drużyny, jakieś konkretne cele. My zawaliliśmy i spadliśmy z ligi - dla mnie, jako zawodnika, oznacza to chęć rewanżu i pracy na rzecz tego, żeby Okocimski wrócił do pierwszej ligi. Z tego powodu, jeżeli po tym spadku ten klub będzie funkcjonował na ustalonych zasadach i z perspektywami, to bardzo chętnie wezmę drugą ligę na swoje barki. Natomiast jeśli co mecz mielibyśmy główkować, z czego i jak sklecić jedenastkę, martwić się o każdą rzecz, to nie miałoby wielkiego sensu. Jestem w wieku, w którym chciałbym mieć przyjemność z gry w piłkę i patrzę na swoją karierę też z tej perspektywy. Nie ukrywam, że jakieś oferty na pewno spłyną, ale Okocimski ma pierwszeństwo. W razie czego jestem głodny rewanżu.
W Brzesku rozmawiał Jakub Podsiadło / Ekstraklasa.net