Ireneusz Pietrzykowski, trener Stali Stalowa Wola: Mecz, w którym mieliśmy obowiązek wygrać
Stal Stalowa Wola zaledwie zremisowała w Kołobrzegu z Kotwicą. Rywale mają ogromne problemy, a zielono-czarni mimo tego nie potrafili przechylić szali na swoją korzyść.

fot. Marcin Radzimowski
Jeszcze w piątek rano nie było wiadomo, czy w ogóle dojdzie do spotkania Kotwicy ze Stalą. Rywale zielono-czarnych nie mieli licencji. Ostatecznie otrzymali ją, ale z zakazem transferowym. Wobec tego faktu nowy trener ekipy z Kołobrzegu miał do dyspozycji zaledwie trzynastu zawodników, w tym dwóch bramkarzy, którzy w poprzedniej rundzie pojawiali się na boisku. W tym gronie był trzech młodzieżowców, którzy mieli niewielką ilość minut. To powodowało, że Stalówka była dużym faworytem i powinna ten mecz wygrać. Dobre 45 minut nie wystarczyły.
- Mecz, w który mieliśmy obowiązek wygrać. Dobra pierwsza połowa, mieliśmy swoje sytuacje, ale prowadzimy. W przerwie mówimy sobie, że ma to wyglądać tak cały czas. Mamy grać na połowie rywala, stwarzać sytuacje i strzelić kolejne bramki. Zdawaliśmy sobie sprawę, że im bliżej końca a wynik się nie zmieni, to będzie nam trudniej bronić, bo przeciwnik będzie kopał piłkę w nasze pole karne, a tam może zdarzyć się wszystko. Niestety dużo niedokładności w trakcie drugiej połowy. Daliśmy paliwo Kotwicy, żeby doprowadzić do takiej sytuacji napisał:
- powiedział na konferencji prasowej szkoleniowiec Stali Ireneusz Pietrzykowski.
[polecany]27272477[/polecany]
W trakcie drugiej połowy doszło do kilku zmian w zespole ze Stalowej Woli, które nie dały spodziewanych rezultatów. Gra siadła, brakowało okazji, a Kotwica naciskała z minut na minutę. Trener Stali próbował wyłączyć z gry najgroźniejszego zawodnika rywali, Leona Krekovicia, robiąc roszadę na wahadle, ale to nic nie dało, bowiem właśnie po akcji z lewej strony padła wyrównująca bramka dla Kotwicy.
- Wprowadziliśmy Kukułowicza za Urbana, aby zabezpieczyć tą stronę, gdzie grał Leon Kreković. Mogliśmy skasować tą akcję przy golu dla Kotwicy. Nie podjęliśmy walki w tym momencie. Wiedzieliśmy jak wygląda Kotwica, że tam właściwie zostało ośmiu zawodników z poprzedniej rundy i trzech młodych ludzi. Żal, że nie potrafiliśmy zdobyć trzech punktów. To dla nas był obowiązek, aby ten pojedynek wygrać napisał:
- zakończył opiekun zielono-czarnych.