menu

Igor Łasicki: Nie przypuszczaliśmy, że wygramy tak wysoko

26 sierpnia 2018, 23:03 | Kaja Krasnodębska

- Przyjechaliśmy tu wygrać, ale chyba nikt nie przewidziałby, że wypracujemy tak wysoki wynik. Zwłaszcza, że na początku sezonu trochę uciekały nam punkty - przyznał Igor Łasicki. Defensor powrócił po długiej, spowodowanej kontuzją przerwie w dobrym stylu. Wraz z kolegami z zespołu pokonał na Łazienkowskiej Legię 4:1.


fot. Przemyslaw Swiderski

Z zaledwie dwoma punktami i już dwiema porażkami na swoimmkoncie Wisła Płock przyjechała do Warszawy. Zespół, który tydzień wcześniej uległ przed własną publicznością Arce Gdynia 1:3, przy Łazienkowskiej okazał się dużo lepszy od aktualnego mistrza Polski. Dwoma golami zdobytymi w pierwszej połowie nie pozostawił warszawianom większych złudzeń na zdobycie tej niedzieli choć oczka. Swoją klasę Nafciarze potwierdzili w drugiej części spotkania i ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 4:1 dla przyjezdnych. – Powiem szczerze. Przed tym spotkaniem spodziewałem się po Legii nieco więcej – przyznał Igor Łasicki. Dla obrońcy była to druga wizyta na stadionie mistrza Polski i drugi raz zakończyło się zwycięstwem. W grudniu ubiegłego roku Nafciarze zwyciężyli 2:0.

- Przyjechaliśmy tu wygrać, ale chyba nikt nie przewidziałby, że wypracujemy tak wysoki wynik. Zwłaszcza, że na początku sezonu trochę uciekały nam punkty – powiedział 23-latek. - Jak choćby z Górnikiem Zabrze, kiedy mieliśmy dużo sytuacji i ich nie wykorzystaliśmy. Później z Lechem też nie zasłużyliśmy na porażkę. Wówczas zabrakło nam trochę szczęścia, w Warszawie wszystko się odwróciło. Po raz pierwszy w tym sezonie mamy cztery gole i zwycięstwo.

Na ligową wygraną płocczanie czekali od 13 maja. Wówczas w takim stosunku jak w niedzielę Legię pokonali Koronę Kielce. Jedną z bramek zdobył Jose Kante, który w niedzielę stanął po drugiej stronie barykady. Napastnik znalazł się w wyjściowym składzie Wojskowych, ale na dobrą sprawę przez całe 90 minut nie stanął przed groźniejszą sytuacją. – Na boisku przyjaźni nie było, ale już po meczu podaliśmy sobie ręce. Widać było, że chce strzelić nam bramkę. My byliśmy jednak na to przygotowani. W ubiegłym sezonie dużo razem trenowaliśmy i wiedziałem, że jeżeli się obróci to jest bardzo groźny. Starałem się, żeby miał jak najmniej miejsca. Podobnie zresztą jak Carlitos. Przeanalizowaliśmy ich poprzednie występy i wydaje mi się, że przyniosło to efekt – powiedział obrońca.

W przeciwieństwie do Kante, były napastnik Wisły Kraków ostatecznie dopiął swego i bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył honorowego gola. Z gry nie udało mu się jednak zaskoczyć stojącego w bramce gości Thomasa Daehne. – Jak widać w defensywie wyglądaliśmy bardzo dobrze. W końcówce nieco straciliśmy koncentrację i wówczas Legia stworzyła sobie kilka sytuacji. Niepotrzebnie daliśmy jej okazję, przez co straciliśmy gola. Szkoda, bo po dobrym początku, chcieliśmy zagrać na zero z tyłu – przyznał wypożyczony z Napoli stoper.

To dopiero pierwsza wygrana Wisły pod wodzą Dariusza Dźwigały. Aktualny szkoleniowiec objął zespół po tym, jak poprzedniego trenera, Jerzego Brzęczka, mianowano trenerem kadry. – Cieszymy się z tego i jedziemy dalej. Początek sezonu nie był dla nas dobry, teraz wreszcie się odblokowaliśmy, lecz to tylko jeden mecz. Przed nami starcie z Jagiellonią, które nie tylko chcemy, ale wręcz musimy wygrać. Dopiero wtedy będzie można powiedzieć, że wygrana nad Legią zainaugurowała lepszy dla nas okres.
Spotkanie z wicemistrzem Polski już w najbliższą niedzielę. O 15.30 Wisła zmierzy się z białostoczanami przed własną publicznością. - Jagiellonia przegrała w tej kolejce, także do nas przyjadą wkurzeni. Mam nadzieję, że mu zagramy z polotem, bo to zwycięstwo przy Łazienkowskiej dodało nam skrzydeł.

Dla Igora Łasickiego było to pierwsze spotkanie w pierwszej drużynie w obecnych rozgrywkach. Wcześniej wystąpił w jednym meczu czwartoligowych rezerw. - Dla mnie to była kolejna jednostka treningowa. Trener chciał żebym zagrał cały mecz, bo dopiero dochodziłem do siebie po kontuzjach – opowiadał obrońca. - Ostatni ligowy mecz zagrałem w marcu, także to jest dużo czasu. Trener chciał żebym przed powrotem do ekstraklasy rozegrał właśnie jeden taki mecz. To IV liga, więc poziom był jaki był. Dobrze, że już wróciłem.


Polecamy