Mariusz Lewandowski wskazuje winnych po komporomitacji Zagłębia Lubin w Pucharze Polski
Nie milkną echa środowej klęski KGHM Zagłębia Lubin w 1/32 finału Pucharu Polski. Trener Mariusz Lewandowski o odpadnięciu z trzecioligowym Huraganem Morąg (2:3) mówi wprost - kompromitacja i jako głównych winnych wskazuje na Macieja Dąbrowskiego i Jakuba Maresa. Pytanie, czy nie powinien zacząć od siebie?
fot. FOT. ANNA KACZMARZ
Kibicom lubińskiego Zagłębia nawet w najczarniejszych koszmarach nie śniło się, że ich drużyna, która otwarcie mówi o chęci zajęcia miejsca dającego przepustkę do gry w europejskich pucharach w tym sezonie, zakończy swoją przygodę z Pucharem Polski już na pierwszej rundzie i to po meczu z drużyną, z którą nie miała prawa przegrać.
Trzecioligowy Huragan Morąg w swej 73-letniej historii nigdy nie grał wyżej niż na trzecim poziomie rozgrywkowym i nigdy nie mierzył się z zespołem z najwyższej klasy w Polsce. Starcie z „Miedziowymi” miało być dla zespołu z województwa warmińsko-mazurskiego futbolowym świętem i cennym doświadczeniem.
Tymczasem po piorunującej końcówce drużyna z niespełna 15-tysięcznego miasta wygrała 3:2 i to ona gra dalej. Trener Lewandowski nie posiadał się ze złości po ostatnim gwizdku i z imienia i nazwiska wymieniał winnych tej klęski.
- Ten mecz w wykonaniu naszego zespołu to jednym słowem kompromitacja. Niektórzy zawodnicy, tak doświadczeni, jak na przykład Maciej Dąbrowski, nie mają prawa popełniać takich błędów. Mówiąc wprost: Joao Augusto robił z nim co chciał - nie owijał w bawełnę były reprezentant Polski.
Nie może być tak, że zawodnicy grający na co dzień w najwyższej klasie rozgrywkowej wychodzą na boisko, a zespół z III ligi - nie ujmując niczego zawodnikom Huraganu - robi z nimi co chce. Jesteśmy zespołem z Ekstraklasy i takie mecze powinniśmy rozstrzygać na swoją korzyść. Wiadomo, że mecze pucharowe rządzą się swoimi prawami, a w dodatku mieliśmy rzut karny, którego nie wykorzystaliśmy, ale to w żaden sposób nie usprawiedliwia nas ani tego wyniku - dodał nawiązując do zmarnowanej przez czeskiego napastnika Jakuba Maresa jedenastki w pierwszej połowie.
Pytanie tylko, czy trener nie powinien mieć pretensji do siebie? W podstawowym składzie, poza wspomnianymi Maresem i Dąbrowskim, tylko Jakub Tosik i Sasa Balić grają regularnie w ekstraklasie. Obok nich zagrali m.in Łukasz Moneta i Mateusz Matras, występujący na co dzień w trzecioligowych rezerwach oraz młodzi: Łukasz Poręba, Patryk Mucha czy Paweł Żyra.
Na ławce rezerwowych zasiadło... czterech piłkarzy. Bramkarz Konrad Forenc, Władisław Sirotow, Bartosz Kopacz i Olaf Nowak. Trener „Miedziowych” sam więc ograniczył sobie pole manewru, na wypadek ewentualnego niepowodzenia.
Na razie nie wiadomo, czy klub wyciągnie jakieś konsekwencje wobec trenera lub drużyny, ale posada szkoleniowca na ten moment jest zagrożona.