menu

Heroiczna pogoń Lecha na nic się zdała! Guerrier zapewnił zwycięstwo Wiśle

3 sierpnia 2014, 19:57 | Wojciech Maćczak

Lech odniósł pierwszą porażkę na własnym stadionie od września ubiegłego roku. Twierdzę Poznań zdobyła Wisła Kraków, a najbardziej przyczynił się do tego strzelec dwóch goli Łukasz Garguła. „Kolejorz” odpowiedział na nie bramkami Wołąkiewicza i Douglasa, ale w końcówce gol Guerriera przechylił szalę zwycięstwa na korzyść krakowian.

Początek meczu należał do zespołu Lecha. Przez pierwszy kwadrans podopieczni Mariusza Rumaka zamknęli rywala na jego połowie, stwarzając dwie niezłe okazje bramkowe, w tym jedną stuprocentową. Najbliżej zdobycia gola był Łukasz Teodorczyk, który uderzył niecelnie po dograniu Kaspera Hamalainena. Kilka minut wcześniej w zamieszaniu pod bramką rywala piłka przypadkowo spadła pod nogi Paulusa Arajuuriego, ale Fin nie zdążył złożyć się do oddania strzału, bo piłkę błyskawicznie wybił mu spod nóg Dudka.

26-letni obrońca zagrał w podstawowym składzie po raz drugi w tym sezonie, ale po raz pierwszy w duecie z Maciejem Wiluszem na środku defensywy. Zresztą przeciwko Wiśle Mariusz Rumak mocno namieszał w ustawieniu tej formacji. Odesłał na ławkę obu bocznych obrońców, w ich miejsce desygnując do gry Huberta Wołąkiewicza i Barry’ego Douglasa. Dla Szkota był to pierwszy występ w wyjściowym składzie od końcówki marca, później miał problemy z urazami. Przed kilkoma dniami zagrał trzy minuty w spotkaniu ze Stjarnan w eliminacjach Ligi Europy, teraz szkoleniowiec poznaniaków uznał, że warto postawić na niego w dłuższym wymiarze czasowym.

W spotkaniu na Islandii ogromnym problemem Lecha była nieskuteczność, która w połączeniu z błędem w defensywie dała porażkę 0:1. Podobny syndrom pojawił się w meczu z Wisłą. Lech nie wykorzystał swoich okazji, a chwilę później kompletnie pogubił się pod własną bramką. Bierność defensywy gospodarzy wykorzystał prawy obrońca krakowian Łukasz Burliga, wchodząc w pole karne i oddając groźny strzał w krótki słupek, instynktownie obroniony przez Jasmina Buricia. Bośniak odbił piłkę z powrotem pod nogi wiślaka, ten dośrodkował do Łukasza Garguły, a doświadczony pomocnik wpisał się na listę strzelców, dając swojej drużynie prowadzenie w 17. minucie spotkania.

Stracona bramka ostudziła zapędy poznaniaków w ofensywie, przewagę objęła Wisła. W 29. minucie krakowianie podwyższyli prowadzenie, a na listę strzelców ponownie wpisał się uczestnik Euro 2008. Tym razem Semir Stilić w środku pola poradził sobie z Darko Jevticiem, zagrał na lewo do Rafała Boguskiego, a ten z łatwością objechał Wołąkiewicza. Na koniec wychowanek ŁKS Łomża wyłożył Gargule „patelnię”, której były reprezentant Polski nie mógł nie wykorzystać. Z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki, komplikując mocno sytuację przeciwników.

Jeszcze przed przerwą Wisła mogła prowadzić 4:0, dwóch wyśmienitych okazji nie wykorzystał jednak Paweł Brożek. Najlepszy strzelec „Białej Gwiazdy” w poprzednim sezonie w 37. minucie przejął piłkę po błędzie Łukasza Trałki, popędził na bramkę Buricia i nie trafił w sytuacji sam na sam z golkiperem Lecha. Chwilę później Brożek dostał świetną piłkę od Boguskiego, po czym skierował ją tuż obok słupka. Zaznaczmy, że tą sytuację sprezentował mu Arajuuri, w końcowej fazie akcji pozwalając uwolnić się zawodnikowi Wisły.

To nie był koniec popisów krakowian w pierwszej połowie, bo jeszcze przed ostatnim gwizdkiem sędziego dwukrotnie dał o sobie znać Stilić. Najpierw kręcił jak juniorem Trałką, tyle że sam pogubił się w swoich zwodach i stracił piłkę. Chwilę później we dwójkę z Burligą rozłożył obronę „Kolejorza” na łopatki. Były rozgrywający Lecha ośmieszył Arajuuri’ego, dograł do prawego obrońcy, a ten skierował piłkę do bramki. Na szczęście dla poznaniaków był na spalonym.

Było to dobre podsumowanie koronkowej w wykonaniu Wisły pierwszej połowy. Krakowianie ośmieszyli eksperymentalnie zestawioną defensywę Lecha, strzelili gole po dobrze rozegranych akcjach, przy drugim niemal wchodząc do bramki przeciwnika. Poznaniacy nie potrafili odnaleźć się po stracie pierwszego gola i przez resztą drugiej połowy spisywali się słabo, nie potrafiąc zagrozić bramce rywala. Jasnym punktem był jedynie Muhamed Keita, starający się atakować lewą stroną boiska. Pod koniec pierwszej połowy skrzydłowy Lecha zdecydował się na rozpaczliwy rajd, wpadł w pole karne Wisły, ale zbyt mocno wypuścił sobie piłkę, a to umożliwiło Buchalikowi jej złapanie.

Kwadrans po przerwie Lech zdobył kontaktowego gola, który był pokłosiem błędu Buchalika. Po strzale Dawida Kownackiego z dystansu bramkarz Wisły wypluł piłkę, ruszył do niej Trałka, którego sfaulował były golkiper Ruchu Chorzów. Sędzia Raczkowski podyktował rzut karny, wykorzystany przez Wołąkiewicza.

„Kolejorz” odrobił tym samym połowę strat, a chwilę później powinien doprowadzić do remisu. Poznaniacy wychodzili dwóch na jednego, piłkę miał Kownacki i czekał z podaniem na wchodzącego Keitę. Gdy w końcu dograł do partnera, świetnie zachował się Dudka, przecinając podanie i tym samym ratując swój zespół przed utratą gola.

Lech nie poszedł za ciosem, a kolejną dobrą okazję stworzyli sobie wiślacy. Brożek dostał świetną piłkę od Macieja Sadloka, wyszedł sam na sam z Buriciem i niemal go minął. Bośniak zdołał jednak końcówką palców wytrącić nieco piłkę i dzięki temu Lech uniknął straty trzeciego gola. Gdyby nie ta interwencja, Brożek pewnie wpakowałby piłkę do pustej bramki. Kilka chwil później odpowiedział Lech – Hamalainen wyłożył piłkę Keicie, a ten nie trafił do bramki.

Poznaniacy zdołali doprowadzić do wyrównania w 82. minucie spotkania. Piłka wylądowała w bramce Buchalika po świetnym uderzeniu Douglasa z rzutu wolnego. Lewy obrońca Lecha, choć przeciwko Wiśle rozgrywał słaby mecz, potwierdził swój bezsprzeczny atut w postaci świetnych stałych fragmentów gry.

Lech z remisu cieszył się tylko kilka minut. Tuż przed końcem spotkania piłkę na lewej stronie dostał Wilde Donald Guerrier, ograł Wołąkiewicza i strzelił gola na wagę trzech punktów dla swojego zespołu.

Wisła wygrała pierwsze spotkanie w tym sezonie, natomiast Lech odniósł pierwszą porażkę na własnym boisku od września 2013 roku. Wtedy na Inea Stadionie triumfowała Pogoń Szczecin.


Polecamy