Guardiola i Mourinho - kiedyś kumple, dziś wrogowie
Pep Guardiola i Jose Mourinho pracowali kiedyś razem w Barcelonie, później ich drogi się rozeszły, a relacje mocno pogorszyły. Za chwilę ich konflikt może odżyć z pełną siłą, tym razem na boiskach angielskiej Premier League.
„Wyobraźcie sobie taką scenę. Old Trafford, 13 sierpnia. Manchester United gości Manchester City. Jose Mourinho i Pep Guardiola stają naprzeciw siebie przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Nieśmiały uścisk dłoni, wymuszony obecnością telewizyjnych kamer. A to co następuje później to już czysty dramat, stary spór rozpali na nowo derby Manchesteru”. To nie scenariusz kryminału, tak zaczyna się artykuł we wtorkowym wydaniu „Daily Mail”. Brytyjski dziennik, podobnie, jak inne miejscowe gazety, szeroko komentował poniedziałkową wiadomość o zatrudnieniu przez „The Citizens” aktualnego trenera Bayernu Monachium (pracę zacznie latem).
Na ławce trenerskiej United wciąż zasiada co prawda Louis van Gaal, ale niemal wszyscy są przekonani, że dni Holendra na Old Trafford są policzone. Wśród nazwisk jego potencjalnych następców najczęściej przewijają się dwa: Giggs (Ryan) i właśnie Mourinho, który póki co pozostaje bezrobotny, po tym, jak w grudniu podziękowano mu za pracę w Chelsea.
Angielskie i włoskie media twierdzą nawet, że Portugalczyk jest już dogadany z „Czerwonymi Diabłami” i tylko przez szacunek dla van Gaala nie chce tego oficjalnie ogłosić. Przed laty był przecież jego asystentem w Barcelonie.
Kapitanem zespołu był wówczas nie kto inny, a Guardiola. Z dzisiejszej perspektywy trudno uwierzyć, że ci dwaj nie tylko razem kiedyś pracowali, ale byli dobrymi kolegami. W internecie do dziś można znaleźć ich wspólne zdjęcia z tamtych czasów. Po YouTube nadal krąży również film z ligowego meczu Barcy z Athletikiem Bilbao z sezonu 1996/97. Guardiola staje na nim w... obronie Mourinho, obrażanego przez trenera Basków Luisa Fernandeza. Poucza Francuza, że nie można okazywać innym takiego braku szacunku...
Dziś relacje obu panów są lodowate. Głównie z winy „The Special One” – plotka głosi, że wszystko zaczęło się od decyzji zarządu Barcelony, który w 2008 roku powierzył pierwszą drużynę Guardioli, a nie Mourinho. Wówczas wyglądało to na ryzykowne posunięcie, bo Pep nie miał praktycznie żadnego doświadczenia (wcześniej prowadził klubowe rezerwy), Portugalczyk był już za to uznaną marką.
Trenerem został jednak Guardiola i już w pierwszym roku pracy wygrał z Barcą wszystkie możliwe trofea (w sumie sześć). Rozczarowany Mourinho trafił za to ostatecznie do Interu Mediolan. Właśnie wtedy, w sezonie 2009/10 doszło do pierwszych niesnasek pomiędzy nimi, gdy prowadzone przez nich zespoły zmierzyły się ze sobą w półfinale Ligi Mistrzów.
W pierwszym meczu 3:1 wygrał Inter, strzelając jedną z bramek ze spalonego. W drugim Barcelona wymęczyła zwycięstwo 1:0, grając całą drugą połowę z przewagą jednego zawodnika.
Ostentacyjnie cieszącego się po ostatnim gwizdku Portugalczyka najpierw omal nie pobił Victor Valdes, potem ktoś „przypadkiem” włączył na płycie boiska zraszacze... Od tamtego czasu niemal każdemu starciu Mourinho z Guardiolą towarzyszył jakiś skandal, a okazji nie brakowało, bo latem 2010 r. „The Special One” trafił do Realu Madryt.
Apogeum konfliktu, to wiosna 2011 roku, gdy oba zespoły zmierzyły się ze sobą cztery razy, w ciągu zaledwie kilkunastu dni: w lidze – w finale Pucharu Króla i w półfinale Ligi Mistrzów.
W pierwszym (zakończonym remisem 1:1) meczu obyło się jeszcze bez incydentów. W drugim (wygrany przez Królewskich 1:0 finał PK) również było w miarę spokojnie, nie licząc pretensji Guardioli do sędziego i uszczypliwości Mourinho, który wytknął mu, że jest jedyny w swoim rodzaju trenerem, bo krytykuje prawidłowe decyzje.
Trzeci (pierwszy półfinał LM na Santiago Bernabeu) zakończył się za to awanturą. Zaczęła się już dzień wcześniej, bo spokojnemu zazwyczaj Pepowi puściły na konferencji prasowej nerwy. – W tym pokoju on jest j**anym szefem i j**anym mistrzem, nigdy nie będę z nim tutaj rywalizował – rzucił pod adresem rywala
Po meczu (wygranym przez Barcę 2:o) swoje żale wylał za to Portugalczyk. Stwierdził m.in., że od lat jest krzywdzony przez sędziów, gdy jego zespoły muszą mierzyć się z Barceloną (w tamtym spotkaniu z boiska wyleciał Pepe). Winą obarczył nie tylko UEFA, doszukiwał się spisku nawet w tym, że... na koszulkach Dumy Katalonii widniało wówczas logo UNICEF-u.
Gdy kilka miesięcy później (po meczu o Superpuchar Hiszpanii) Mourinho wsadził palec w oko asystenta Guardioli Tito Vilanovy wiadomo było, że relacje pomiędzy nimi są nie do naprawienia. Opuszczając Barcę w 2012 roku Pep nie ukrywał zresztą, że jednym z powodów, było wyczerpanie ich nieustającą rywalizacją, która za chwilę może rozpocząć się po raz kolejny.
Mourinho na razie nie komentuje decyzji działaczy City. Zapytany o nią w poniedziałek przez dziennikarza „Sky Sports” tylko pokiwał głową.