Grzegorz Sandomierski: Nie uszanowaliśmy punktu, który można było zdobyć
Wyrównany mecz w Poznaniu zakończył się zwycięstwem Lecha nad Cracovią, a decydującą bramkę gospodarze zdobyli w końcówce spotkania. Po spotkaniu golkiper krakowian Grzegorz Sandomierski przyznał, że z przebiegu gry jego zespół zasłużył na punkt, którego nie potrafił uszanować.
fot. Roger Gorączniak
- Wyjeżdżacie z Poznania bez punktów, choć trzeba przyznać, że z przebiegu gry zasłużyliście na jeden.
- Powiedzmy sobie, że nie uszanowaliśmy tego punktu, który można było zdobyć. Lech w drugiej połowie nie stworzył zbyt wielu sytuacji, my zresztą też, dlatego uważam, że wynik 1:1 byłby sprawiedliwy dla obu stron. Niemniej jednak Lech zdobył tę bramkę w końcówce, wygrał mecz i mogę mu tylko pogratulować.
- Chwilę przed drugą straconą bramką popisał się Pan bardzo dobrą interwencją, broniąc groźny strzał głową Łukasza Trałki. Wtedy mogło się wydawać, że obroni Pan punkt dla swojego zespołu.
- Teraz ta interwencja nie ma zupełnie żadnego znaczenia, bo przegraliśmy to spotkanie. Nie dała nic, więc można ją sobie odłożyć na bok i patrzeć w przyszłość. Mamy jeszcze cztery mecze do końca rundy zasadniczej, chcielibyśmy utrzymać się w górnej czwórce tabeli i zrobimy wszystko, by ten cel osiągnąć.
- Przy odrobinie szczęścia i większej skuteczności to wy mogliście zdobyć trzy punkty.
- Mecz zaczynamy jak zwykle z wysokiego „C”, strzelamy szybko bramkę po fajnej akcji i wydawało się, że można iść za ciosem. Mamy jednak błyskawiczną odpowiedź Lecha – długa piłka, jakiś rykoszet, trochę przypadku i jest 1:1. Szkoda, że nie dowieźliśmy tego punktu, bo na pewno lepiej by nam się teraz wracało do domu. Trzeba to przyjąć na klatę i teraz patrzeć przed siebie, bo tego wyniku już nie odwrócimy, a przed nami kolejne ciekawe mecze.
- Zgodzi się Pan, że takie mecze jak ten z Lechem, czy czekający was za chwilę z Legią są tymi spotkaniami, które weryfikują jakość waszego zespołu?
- Z jednej strony tak, uważam zresztą, że nie zagraliśmy tu dziś złego spotkania i byliśmy równorzędnym przeciwnikiem dla mistrza Polski na jego terenie. Nie udało się zdobyć punktów, ale pewnie niejeden zespół jeszcze je tu straci. Weryfikacja weryfikacją, ale my patrzymy na siebie. Tak, jak już wspomniałem – chcemy utrzymać pierwszą czwórkę, by w dalszej części rozgrywek mieć więcej spotkań u siebie.