Grzegorz Kuświk, piłkarz Lechii Gdańsk: Kiedyś takich meczów nie wygrywaliśmy [ROZMOWA]
Grzegorz Kuświk, napastnik Lechii Gdańsk w meczu z Wisłą Płock strzelił dwa gole, które dały biało-zielonym zwycięstwo.
fot. Fot. Karolina Misztal
Możesz mieć powody do zadowolenia po meczu z Wisłą Płock.
To prawda, bo strzeliłem dwie bramki, no i po dwóch remisach wreszcie udało nam się wygrać. Wróciliśmy na pierwsze miejsce w tabeli. Teraz przed nami kilka dni treningów i już powoli zaczynamy się koncentrować na meczu z Górnikiem Łęczna.
Pierwsza połowa spotkania nie była dobra w wykonaniu Lechii. Co się stało, że zagraliście słabiej?
Ostatnio mieliśmy dobre pierwsze połowy. Z Wisłą lepiej zagraliśmy dopiero po przerwie. Musimy zrobić wszystko, aby ustabilizować naszą formę na pełne 90 minut. Mam nadzieję, że nie będziemy grać takich nerwowych meczów. Szkoda tej pierwszej połowy, ale choć była słabsza w naszym wykonaniu to mogliśmy strzelić jedną albo dwie bramki i nikt by tego w takich kategoriach nie rozpatrywał. Zapominamy już o tym, zdobyliśmy trzy punkty i gramy dalej.
Wisła was chyba nie zaskoczyła, bo nastawiła się na grę z kontry i do tego grała ostro.
Znowu Sławek Peszko i kilku innych kolegów są mocno poobijani. W pierwszej połowie na pewno nadziewaliśmy się na ich kontry. Trzeba przyznać, że piłkarze Wisły po odebraniu piłki, drugie podanie pchali już zdecydowanie do przodu. Mieliśmy z tym problemy. Jednak jak już wcześniej powiedziałem zdobyliśmy trzy punkty i to się dla nas liczy najbardziej.
Będziesz nadal podchodził do rzutów karnych?
Oczywiście, że tak. Poszedłem po piłkę, wiedziałem że to ja będę strzelał. Nie uderzyłem idealnie, ale piłka wróciła do mnie pod nogi i dobiłem. Teraz żartobliwie mogę powiedzieć, że zdecydowanie lepiej wyglądają dwie bramki z gry niż jedna z karnego (śmiech).
Co się działo po tym golu w bramce Wisły?
Szczerze mówiąc, to nie wiem. Ja już stałem na środku boiska i czekałem, żebyśmy jak najszybciej rozpoczęli grę. A karny, jak karny. Nie trafiłem, ale nie będę miał problemu, żeby podejść do kolejnego.
Trener Piotr Nowak powiedział, że przeszkadzaliście sobie z Marco Paixao. Też miałeś takie odczucia na boisku?
Trener stał z boku i pewnie widział wszystko zdecydowanie lepiej. Nie chcę tego oceniać. Dobrze się uzupełnialiśmy, potrafiliśmy ze sobą rozegrać piłkę. Trzeba powiedzieć, że wróciliśmy do systemu 3-5-2 po dłuższym czasie i może wszystko nie wyglądało najlepiej. Trener w przerwie zrobił jedną, dwie roszady, strzeliliśmy bramki i wygraliśmy mecz.
Jesteś bardzo regularny, bo albo goli nie strzelasz albo zdobywasz w meczu od razu dwa.
Przede wszystkim cieszy mnie to, kiedy w ogóle strzelam bramki. A jeszcze bardziej, że po dwóch remisach w końcu sięgnęliśmy po trzy punkty. Jak będę dalej strzelał z taką regularnością, to te swoje bramki zdobędę. Jednak na koniec sezonu najbardziej będzie liczyło się to, na którym miejscu w tabeli będziemy.
To jest jakaś wartość dodana, że wyrwaliście te punkty walką i determinacją, a nie po świetnej grze?
Czasami takie mecze też są potrzebne, żeby drużynę bardziej scalić i aby pojawiła się w jeszcze lepszej odsłonie. Było ciężko, ale trener po meczu w szatni podsumował, że były pot i krew, ale wyrwaliśmy te trzy punkty.
Macie takie poczucie, że w tym sezonie wygrywacie takie mecze, w których w poprzednich rozgrywkach byście nie odnieśli zwycięstwa?
Zgadzam się całkowicie. Tak czujemy, że wcześniej mecze tego typu remisowaliśmy albo przegrywaliśmy. Teraz jesteśmy na tyle mocną drużyną, że potrafimy radzić sobie w takich meczach i wychodzić z problemów.
Zmiana bardziej zaszła w głowach czy w nogach?
Myślę, że mentalnie dorośliśmy do tego wszystkiego. Chcieliśmy grać ofensywnie już w poprzednim sezonie, a rywale potrafili nas zaskoczyć i strzelić dwie albo trzy bramki. Wtedy już ciężko było cokolwiek zrobić. Teraz nasze poczynania na boisku są bardziej wyważone. Wydaje mi się, że to dobrze widać w naszej grze w tym sezonie.
Kibice po Borussia - Bayern. "Cały świat wie, że atmosfera na tym meczu jest niesamowita"
Agencja Informacyjna Polska Press