GKS Tychy wygrywa w Wejherowie i pozostaje w walce o awans
GKS Tychy pokonał na wyjeździe Gryf Wejherowo w ramach 27. kolejki. Goście pomimo lepszej gry, nie potrafili pokonać golkipera przez większą część meczu. Zwycięską bramkę zdobył Stepan Hirśkyj w 82. minucie spotkania.
fot. LUCYNA NENOW/POLSKA PRESS
Od pierwszego gwizdka arbitra gra obu drużyn była bardzo chaotyczna. Swój styl gry szybciej narzucili podopieczni Kamila Kieresia, przez co kontrolowali przebieg pierwszej części meczu. Po stronie Gryfa było sporo niedokładności, dużo niecelnych strzałów i brak pomysłu na grę. Zazwyczaj obrońcy wybijali piłkę w stronę Okuniewicza, ale ten zatrzymywał się na defensorach GKS-u. Wejherowianie często pomijali grę środkiem pola i rzadko grali skrzydłami. Jedyna formacja, która dobrze funkcjonowała to linia obrony. Zarówno Lewandowski, jak i Wicki wybijali wszystkie piłki ze swojej "szesnastki" - czy to po rzutach rożnych, czy wolnych. Po bardzo bezbarwnej pierwszej ciężko było wskazać faworyta, chociaż więcej mądrości na boisku pokazywali goście.
Od początku drugiej połowy obraz gry zbytnio się nie zmienił. Podopieczni Kamila Kieresia starali się kontrolować wydarzenia boiskowe, natomiast Gryfici po odzyskaniu piłki w defensywie od razu uruchamiali Okuniewicza, który miał walczyć ze środkowymi obrońcami GKS-u. Tyszanie dużo akcji rozgrywali skrzydłami, zarówno prawym, jak i lewym. Jednak za każdym razem ich akcje kończyły się albo niecelnym strzałem, albo zablokowaniem dośrodkowania. Przełom nastąpił dziesięć minut przed zakończeniem spotkania. Po dużym zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła na lewe skrzydło do Wodeckiego, ten mocnym płaskim uderzeniem zgrał ją wzdłuż bramki, ale żaden z jego kolegów nie zdołał wbić futbolówki do bramki. To nie był koniec akcji. Piłka trafiła na prawe skrzydło do Mączyńskiego, który wstrzelił ją w identyczny sposób co Wodecki. Tym razem jednak przed bramką znalazł się Hirśkyj, który pokonał bezradnego golkipera Gryfa. Wszyscy podopieczni Piotra Rzepki wydawali się zrezygnowani, bez sił i chęci do kontynuowania gry. Jedyną osobą, która wszystkich mobilizowała był właśnie Wiesław Ferra. Ostatnie minuty meczu należały do Gryfitów, którzy raz po raz nękali bramkę Pawła Florka - bezskutecznie.
Po dzisiejszej porażce sytuacja Gryfa bardzo mocno się komplikuje i wydaje się, że spadek z II ligi jest nieunikniony. Podopieczni Piotra Rzepki tracą trzy punkty do Nadwiślan Góra (jeszcze nie rozegrał swojego meczu) oraz pięć do Polonii Bytom. W zupełnie odmiennych humorach są piłkarze GKS-u. Po wygranej w Wejherowie wskoczyli na drugie miejsce w tabeli, a jedyną drużyną, która może ich wyprzedzić jest Znicz Pruszków, który jeszcze nie rozegrał swojego meczu. Tyszanie coraz bardziej mogą myśleć o awansie, jednak nie należy popadać zbyt wcześnie w euforię, bo zainteresowanych do gry na zapleczu Ekstraklasy jest dużo więcej