menu

Groźny Terek w Szczecinie. Makuszewski i Sadajew załatwili Pogoń

10 maja 2014, 19:52 | jac

Ostatnie dni nie są łaskawe dla Pogoni Szczecin. Po wyjazdowej porażce 0:5 z Wisłą Kraków teraz przyszedł czas na porażkę z Lechią Gdańsk. Marnym pocieszeniem dla „Portowców” jest to, że jej rozmiar był mniejszy od poprzedniej. Dziś stracili dwa gole. Znowu jednak nie strzelili ani jednego.

Lechia załatwiła sprawę już w pierwszej połowie. Dziwić powinno nie tylko to, że o zwycięstwie przesądziła przed przerwą, ale i to, iż dwukrotnie znalazła sposób na rywala. Ostatnio udało się jej to w kwietniu, gdy na własnym boisku pokonała Zagłębie Lubin 2:1.

Kluczem do wygranej nad Pogonią były dwa szybkie kontrataki. W obu błysnęli piłkarze wypożyczeni z Tereka Grozny: skrzydłowy Maciej Makuszewski i napastnik Zaur Sadajew. Pierwszego gola strzelił Makuszewski, który wykorzystał wolną przestrzeń na prawej flance. O drugiej bramce zadecydował Sadajew (pierwsze trafienie w Lechii), choć przyznać trzeba, że tylko dostawił nogę, bo czarną robotę wykonał za niego Makuszewski, który najpierw wygrał pojedynek na skrzydle, a potem pomknął z piłką w okolice pola karnego. „Maki” wiosną zdobył już dla Lechii trzy bramki i zanotował trzy asysty. W klubie myślą o tym, by wykupić go z Tereka.

Pogoń przed zmianą stron grała wolno i bez przekonania. Po niej również. Wystarczy zaznaczyć, że jedyne akcje bramkowe tworzyła zaraz po wznowieniu gry. Tak było kiedy w 6 minucie kopnął Maciej Dąbrowski, i w 50 minucie, gdy za sprawą tego samego zawodnika szczecinianie byli najbliżej strzelenia gola. Na grę swoich podopiecznych i na decyzje trójki sędziowskiej tak ostentacyjnie złościł się trener Dariusz Wdowczyk, że główny arbiter na ostatni kwadrans spotkania postanowił wysłać go na trybuny.

Poniżej oczekiwań spisał się dziś cały zespół Pogoni. Jego lider, Marcin Robak, nie powiększył swojego strzeleckiego dorobku. Okazje miał dwie, ale obie zmarnował (najpierw uderzył w środek, potem głową nad poprzeczką). Od Łukasza Teodorczyka z Lecha Poznań ma trzy bramki więcej, ale kto wie, czy jego przewaga nie stopnieje, skoro Lech Poznań gra wieczorem u siebie z Górnikiem Zabrze.

To druga porażka Pogoni z rzędu. Dziś straciła „tylko” dwa gole, ale równie dobrze mogła pięć, gdyby przeciwnicy lepiej nastawili celowniki. W drugiej połowie świetne okazje marnował przecież Zaur Sadajew, szanse mieli też Piotr Grzelczak i Stojan Vranjes.


Polecamy