Nowe twarze w Realu i Barcelonie, czyli powiew świeżości w Gran Derbi
Przed sezonem Real i Barcelona rozpoczęły istny wyścig zbrojeń. "Królewscy" sprowadzili takich graczy, jak James czy Kroos, natomiast Barcelona sięgnęła po Suareza i Rakiticia. Dla tych zawodników dzisiejsze Gran Derbi będzie pierwszym w karierze, ale to tylko czyni pierwsze w tym sezonie El Clasico jeszcze ciekawszym.
To już nudne, te mecze już nam spowszechniały, to już nie takie emocje, jak dawniej – przed każdym następnym Gran Derbi można usłyszeć tego typu opinie. Są one rzecz jasna w mniejszości, ale jednak dają trochę do myślenia. Bo czy rzeczywiście każde El Clasico to wyjątkowe starcie – spotkanie, które będziemy jeszcze długo pamiętali? Raczej nie, ale i tak należy zauważyć, że każdy z tych meczów ma swoją historię. Przygotowania do tych pojedynków media oraz eksperci (bo o drużynach nie ma nawet sensu wspominać) zaczynają odpowiednio wcześnie – przecież, kiedy ogłaszano ramowy terminarz Primera Division, większość obserwatorów tych rozgrywek interesowało, kiedy zagrają ze sobą Barcelona z Realem, a niekoniecznie to, jakie są pary pierwszej kolejki. To już jest w jakiś sposób wymowne.
Media mogą stworzyć otoczkę, kibice tygodniami oczekiwać na spotkanie, ale innego wyjścia niż to, że to piłkarze na boisku zadecydują o wyniku, nie ma (ewentualnie arbiter może chcieć zostać największą gwiazdą meczu, ale nie mamy ochoty na tak czarne scenariusze). Zawodnicy klasy światowej – ludzie, których koszulki są sprzedawane na całym świecie, a za autograf lub zdjęcie z częścią z nich niektórzy daliby się pewnie zabić. W końcu od kilku lat Gran Derbi to starcie dwójki najlepszych na świecie: Messiego oraz Ronaldo. To trochę ich własny mecz wewnątrz Klasyku. Akompaniują im takie tuzy, jak Iniesta, Neymar czy Modrić oraz Bale (w sobotę akurat nie zagra). Oni, a także wielu innych, poznali już smak El Clasico, ale wartości tego meczu potrafią stanowić także zawodnicy debiutujący w starciu tego typu. To oni ostatecznie stanowią powiew świeżości, który sprawia, że sobotnie spotkanie będzie czymś zupełnie nowym względem ostatniego pojedynku Realu z Barceloną.
Logicznym jest, że ludzkie oczy zostaną skierowane na Luisa Suareza. To w końcu długo wyczekiwany powrót na boisku. Urugwajczyk od momentu idiotycznego zachowania na mundialu – ugryzienia reprezentanta Włoch, Chielliniego – nie powąchał murawy w oficjalnym meczu. A początkowo dostał szlaban na jakikolwiek kontakt z piłką. Dla zawodnika, za którego Liverpool zainkasował około 80 milionów euro, był to poważny cios, ale z drugiej strony, wiadomo, że za głupotę się płaci. Tym bardziej, jeżeli dane zachowanie można uznać za recydywę. Tak czy inaczej, Suarez będzie miał dzisiaj szansę zadebiutować w oficjalnym spotkaniu w barwach Barcelony. I według zapowiedzi Luisa Enrique na boisku ma się pojawić. Nie wiadomo jedynie, czy zacznie od pierwszej minuty, czy jednak wejdzie z ławki. Premierowe spotkanie w meczu o takim ciężarze gatunkowym, jaki niesie za sobą El Clasico, będzie dla Urugwajczyka z pewnością wielkim wyzwaniem. Powoli będzie można zacząć się przekonywać, jak Suarez odnajdzie się w gwiazdorskim, latynoamerykańskim ataku „Blaugrany”.
Odpowiedzią Realu na transfer Suareza było sprowadzenie gwiazdy i króla strzelców mundialu – Jamesa Rodrigueza. On jednak w przeciwieństwie do Suareza już co nieco w Primera Division pokazał, choć z pewnością oczekiwania wobec niego są o wiele większe. Umiejętności jednak ma i co do tego nie trzeba nikogo przekonywać, grunt to zaprezentować je podczas takiego meczu, jakim jest starcie z Barceloną, kiedy stwarzana przez wszystkich dookoła presja może spętać nogi. Zwłaszcza jeżeli, tak jak dla Kolumbijczyka ,są to pierwsze Gran Derbi. A przecież premierowe El Clasico bardzo często bywają trudne dla najlepszych – o tym przekonał się przed rokiem klubowy kolega Jamesa – Gareth Bale. Sam zawodnik wie zresztą, że do łatwych spotkań Gran Derbi zaliczyć się nie da – To będzie trudny i skomplikowany mecz. Chcę do niego podejść spokojnie, odpowiedzialnie, ale także z chęcią, aby pomóc drużynie w zwycięstwie – przekonuje były piłkarz AS Monaco.
Tak jak Gran Derbi nie oznacza jedynie pojedynku Messiego z Ronaldo, tak nowymi twarzami w obu zespołach nie są tylko Suarez i James. W Realu niesamowicie ważną rolę ma Toni Kroos. Niemiec będzie miał jutro tym trudniej, że jego zadaniem do spółki z Luką Modriciem będzie opanowanie środkowej strefy boiska. O to nie będzie łatwo z prostej przyczyny – Barcelona to zespół klasowy, a żaden z tej dwójki graczy Realu nie jest typowym defensywnym pomocnikiem. Żaden nie gra w tym aspekcie na tyle dobrze, co Xabi Alonso, który odszedł latem do Bayernu. Przeciwwagę dla Kroosa powinien stanowić Ivan Rakitić. Rodak Luki Modricia (czeka nas zatem chorwacki pojedynek w środku pola) będzie najpewniej operował obok Busquetsa oraz Iniesty. Do tej pory meczów przeciwko Realowi pewnie najmilej nie wspomina – jako piłkarz Sevilli mierzył się z „Królewskimi” sześciokrotnie, z czego przegrał cztery starcia, a dwa razy był górą. Strzelił nawet dwie bramki, ale obie w jednym meczu – przegranym i to bardzo wysoko, bo aż 3:7.
W Barcelonie ogromne szanse na rozpoczęcie debiutanckich Gran Derbi od pierwszej minuty mają Claudio Bravo i Jeremy Mathieu. Pierwszy (na ławce powinien usiąść pozyskany również latem ter Stegen) będzie się martwił, jak łapać, odbijać czy robić cokolwiek innego przy uderzeniach Ronaldo i spółki. Drugi będzie natomiast kombinował, jak zatrzymać ofensywnych piłkarzy Realu, zanim dadzą szansę wykazania się golkiperowi. Jakby nie patrzeć, dla tej dwójki dzisiejszy mecz może być szczególnie ciężki, bo w okolicach pola karnego Barcelony (Realu zresztą podobnie) będzie zapewne gorąco, ale przy tym stanowić świetną okazję do wykazania się na tle niezwykle wymagającego rywala, a co za tym idzie, potwierdzenia wysokich umiejętności.
Co z pozostałymi zawodnikami Dumy Katalonii? Ich szanse na występ należy ocenić raczej jako niewielkie. Vermaelen właściwie cały czas nie jest gotowy, aby zagrać, i nawet nie bardzo wiadomo, kiedy w końcu powącha murawę (w Barcie jeszcze nie zadebiutował, do klubu trafił z kontuzją odniesioną podczas mundialu). Do zdrowia powoli wraca Brazylijczyk Douglas, który podobnie jak stoper z Belgii nie trenował wczoraj z drużyną, więc trudno sobie wyobrazić, żeby miał się udać z resztą zespołu do Madrytu.
Podobnie z szansami piłkarzy Realu, który przybyli do klubu latem. Dosyć prawdopodobne, że jeszcze nie będą mogli odhaczyć zanotowania występu w pierwszym El Clasico. Keylor Navas, który w ubiegłym sezonie stanowił bramkarski top La Liga, dzisiaj musi przyglądać się boiskowym wydarzeniom z wysokości ławki rezerwowych – rola mało komfortowa, chociaż dla golkipera w jakiś sposób bezpieczna. Bowiem w poprzednim sezonie Kostarykanin w ligowych starciach z Barceloną puścił osiem bramek, choć akurat do niego samego wielkich pretensji o taki stan rzeczy nie było. Większe szanse na występ ma wypożyczony z Manchesteru United Chicharito, który jednak może liczyć co najwyżej na wejście z ławki, ponieważ niepodważalną pozycję w pierwszym składzie ma Karim Benzema.