Grająca w "10" Cracovia wyrwała Lechowi punkt w samej końcówce po błędzie "Kotora"
Lech Poznań ciągle bez zwycięstwa po dwóch meczach tego sezonu Ekstraklasy. Kolejorz bardzo długo męczył się z Cracovią, i gdy w 83. minucie Vojo Ubiparip wyprowadził swój zespół na prowadzenie, wydawało się, że jest już po meczu. Grające w ostatnich minutach w "10" "Pasy" zdołała jednak wyrównać w 89. minucie po bramce Saidiego Ntibazonkizy.
Mariusz Rumak w dzisiejszym meczu dał szansę występu od pierwszej minuty m.in. Kamilowi Drygasowi, który ubiegły sezon spędził na wypożyczeniu w Zawiszy Bydgoszcz. Wielu podstawowych zawodników, jak chociażby Vojo Ubiparip, Marcin Kamiński czy też Kasper Hamalainen rozpoczęło spotkanie na ławce rezerwowych.
W pierwszej połowie kibice nie byli świadkami zbyt wielkiej ilości podbramkowych sytuacji. Gra raczej toczyła się w środku pola i żadna z drużyn nie stworzyła sobie klarownej sytuacji do wyjścia na prowadzenie. Groźnie było pod koniec pierwszej części gry, kiedy Pawłowski niedokładnie z lewej strony boiska zagrał do Możdzenia. Gdyby były gracz Zagłębia Lubin dograł celnie, wychowanek Lecha stanąłby przed szansą na otworzenie wyniku spotkania.
Początek drugiej części gry był bardzo podobny do tego, co zobaczyliśmy w pierwszej połowie. Żadna z drużyn nie potrafiła sobie stworzyć stuprocentowej sytuacji do zdobycia gola.
W 75. minucie z boiska za drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę wyleciał Marcin Kuś. Warto przyznać, że oba faule byłego gracza Górnika były niepotrzebne i głupie. Defensor "Pasów" bezmyślnie osłabił swoją drużynę, która w ostatnim kwadransie meczu musiała sobie radzić w osłabieniu. Dopiero w tym momencie rozpoczęły się w Poznaniu emocje...
Kilka minut po zejściu z boiska Kusia stuprocentową sytuację, pierwszą w całym spotkaniu, miał Gergo Lovrencsics. Przegrał on jednak pojedynek oko w oko z Krzysztofem Pilarzem, trafiając prosto w niego.
Co się nie udało Węgrowi, udało się chwilę później Ubiparipowi. Serb oddał bardzo precyzyjne uderzenie z dystansu, piłka wylądowała tuż przy słupku i jedyne, co pozostało Krzysztofowi Pilarzowi to wyciągnąć futbolówkę z siatki. Warto przypomnieć, że jest to już kolejne w tym sezonie trafienie Serba, który bardzo udanie dla siebie rozpoczął obecne rozgrywki.
Nie trzeba było długo czekać i Lech mógł podwyższyć swoje prowadzenie. Kolejnej jednak znakomitej okazji nie wykorzystał Lonvrencsisc. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i to niespodziewanie Cracovia pod koniec spotkania zdołała wyrównać, grając w osłabieniu. Po fatalnym błędzie Krzysztofa Kotorowskiego piłkę do siatki skierował Saidi Ntibazonkiza. Burundyjczyk kopnął piłkę z lewego skrzydła, ta w międzyczasie bardzo długo leciała i ostatecznie wylądowała w siatce "Kolejorza"! Kuriozalna gol i fatalny błąd doświadczonego golkipera Lecha, który tylko przyglądał się jak piłka zmierza do siatki. Wydaje się, że Kotorowski uważał, że futbolówka poleci obok bramki. Ta jednak wylądowała tuż przy długim słupku.
Ostatecznie po meczu walki i małej ilości klarownych sytuacji podbramkowych Lech zremisował na własnym boisku z Cracovią i niespodziewanie po dwóch spotkaniach ligowych ma na swoim koncie zaledwie dwa punkty. Kolejorz już na starcie rozgrywek traci do głównego rywala, Legii Warszawa aż 4 punkty.