Grad bramek w Nowym Sączu. Hat-trick Aleksandra pogrążył Okocimskiego
Po dwóch porażkach z rzędu Sandecja podniosła się z kolan i pokonała na własnym stadionie Okocimskiego Brzesko. Kibice w Nowym Sączu mają okazję do podwójnej radości, bo nie dość, że biało-czarni wygrali, to jeszcze odblokował się Arkadiusz Aleksander, który zdobył trzy bramki.
fot. Mateusz Bobola
Sandecja rozpoczęła spotkanie od mocnego uderzenia. Już w 5. minucie błąd obrońców wykorzystał Wiśniewski, ładnym podaniem obsłużył Szeligę, któremu nie pozostało nic innego, jak wpakować piłkę do pustej bramki. Ta bramka podziałała na piwoszy jak czerwona płachta na byka. Chwilę po stracie gola, doskonałą okazję do wyrównania miał Cisse, jednak nie potrafił wykorzystać sytuacji sam na sam z Cabajem. To nie zniechęciło graczy z Brzeska i już w 13. minucie na tablicy świetlnej widniał wynik remisowy. Bramkę dla Okocimskiego zdobył Rafał Cegliński, który wykorzystał zgranie głową Cisse. Koszmarny błąd przy tym golu popełnił Marcin Cabaj. Bramkarz Sandecji zamiast próbować chwycić lekką piłkę stał jak wryty i patrzył jak zmierza ona do bramki.
Po tej bramce mieliśmy powtórkę z meczu Sandecji z GKS-em Tychy. Biało-czarni nie potrafili stworzyć składnej akcji, a jak już dochodzili do pola karnego gości to zamiast strzelać wdawali się w niepotrzebne dryblingi, przez co łatwo tracili piłkę. Brak zdecydowania zemścił się na podopiecznych trenera Araszkiewicza w 23. minucie, kiedy to Cisse wyszedł sam na sam z Cabajem i tym razem go pokonał.
W tym momencie kibice zebrani na stadionie przy ulicy Kilińskiego 47 zwątpili w sukces swoich ulubieńców. Jednak los, za sprawą Konrada Wieczorka uśmiechną się do nich. Obrońca z Brzeska, mają na swoim koncie żółtą kartkę, bezmyślnie faulował Szeligę, za co obejrzał drugi żółty kartonik i na osiem minut przed końcem pierwszej połowy musiał opuścić plac gry. Sandecja poczuła krew i niemal natychmiast rzuciła się do ataku. Zaowocowało to dwiema groźnymi sytuacjami, ale ani Burkhardt, ani Mróz nie potrafili pokonać Kozioła i do przerwy to Okocimski prowadził, 1:2.
W przerwie trener Araszkiewicz zdecydował się na jedną zmianę. Za Szczepańskiego wszedł Aleksander, który dopiero parę dni temu wrócił do normalnych treningów, po zabiegu artroskopii kolana. Ta roszada okazała się strzałem w dziesiątkę, bowiem przez całą drugą połowę kibice byli świadkami Arkadiusz Aleksander SHOW. Kapitan Sandecji w końcu się odblokował i od razu upolował klasycznego hat-trica. Pierwszą bramkę, dającą fanom nadzieję na trzy punkty popularny „Alek” zdobył w 53. minucie po pięknym dośrodkowaniu Szeligi. Ten gol był okazją do wykonania kołyski dla córki, która urodziła się dzień przed meczem z Flotą Świnoujście.
Wydawało się, że kolejne bramki dla Sandecji, to tylko kwestia czasu. Jednak piłka nożna znów pokazała, iż jest nieprzewidywalnym sportem. Wszystko to za sprawą Łukasza Zaniewskiego, który wykorzystał błędy obrońców Sandecji i wyprowadził swój klub na prowadzenie. Szczęście piwoszy nie trwało długo, bowiem dwie minuty późnej do wyrównania doprowadził Arkadiusz Aleksander. Tym razem najskuteczniejszy strzelec sądeczan wykorzystał podanie Świątka i mocnym strzałem pokonał bramkarza gości.
Po tej bramce gra się nieco uspokoiła, a kibice zaczęli się godzić z pierwszym w tym sezonie remisem Sandecji. Tym większa była ich radość w 88. minucie, kiedy to biało-czarni strzelili czwartą i jak się okazało zwycięską bramkę. Strzelcem okazał się nie kto inni jak Arkadiusz Aleksander. Były zawodnik Górnika Zabrze otrzymał idealne podanie w pole karne, minął bramkarza i pewnym strzałem wpakował piłkę do pustej bramki. Przy tej bramce drugą asystę w tym spotkaniu zaliczył popularny „Święty”. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie, dzięki czemu kibice i zawodnicy Sandecji mogli się cieszyć z drugiego zwycięstwa na własnym stadionie w obecnych rozgrywkach.
SANDECJA NOWY SĄCZ - serwis specjalny Ekstraklasa.net